Hobbit jak wryty patrzył na dziwacznie ubranego mężczyznę. W pewnym momencie zdał sobie sprawę z tego, że ma otwarte usta. Zamknął je czym prędzej i pochylił nieco głowę. Twarz płonęła mu od wstydu, ale i od ulgi, że tajemniczy jeździec nie okazał się jakim potworem. Schylił się zmieszany i podniósł swoją łyżkę. Usiadł przy stole i zaczął uważnie przyglądać się Kapelusznikowi.
"Kapelusznik... Czy ja już kiedyś przypadkiem nie słyszałem tego przezwiska?" - zastanawiał się w skupieniu. W istocie, W Little Delving był taki jeden niziołek, który zawsze chodził w słomianym kapelusiku...
Z rozmyślania Delwyna wyrwał wesoły, ale stanowczy głos nieznajomego podróżnika:
- Chcecie usłyszeć historię? "Historię?" - zdziwił się hobbit. Po krótkiej analizie ostatniej godziny zrozumiał, o jakiej historii mówi Orendil. "Wie, co się stało temu całemu Eradowi? Niech gada, ino prędzej!" |