Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-05-2008, 14:08   #33
Alaron Elessedil
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
Rozmowa powoli kończyła się. Główno napędzający dysputę, pijani poszli spać. Oczywiście byli to Waldorff i Barbak, zaś Astaroth nie zabierał głosu. Ravist najbardziej liczył się ze zdaniem tejże trójki, gdyż posiadali oni największą wiedzę w swoich dziedzinach.
Ravist siedział przy ogniu, uporczywie wpatrując się w niego. Najchętniej widziałby tutaj teraz ogień o czarnym zabarwieniu. Jego ogień. Już nie długo jego plany staną się rzeczywistością. Tak długo się do tego przygotowywał. Tak długo.
Odkąd połączył się z Tevem, cały czas odkrywał swoje ciało. Już w pierwszych chwilach dokonał kilku zdumiewających odkryć. Cały czas odkrywał nowe rzeczy, które cierpliwie udoskonalał. Tak wiele już zbudował. Podczas walki z Rithem zaryzykował wszystko, co stworzył dla większej korzyści. Wszystko postawił na jedną kartę, by w końcu opłaciło się to z nawiązką.
Cierpliwości. Powtarzał sobie ciągle, kiedy jej brakowało i nagle znajdowały się nowe pokłady, z których mógł korzystać niczym umierający z pragnienia na pustyni, znajdujący oazę.
Powstało już wiele projektów, z których został wybrany tylko jeden, lecz projekty te nie zostały zniszczone. Umieścił je w pokoju na półce. W tym samym pokoju wisiała ognista materializacja projektu. Tak mało brakowało, żeby cel został wypełniony.
Zostały tylko detale do poprawienia, szczegóły techniczne, gdyż wszystko, co mógł przygotować, było już przygotowane.
Ostatnie kroki. Już widać było linię mety. Jednakże Ravist nie był głupi. Wiele razy był świadkiem zbyt wczesnej pewności, która obracała w niwecz wieloletnie przygotowania. Wieloletnie, zaplanowane w najdrobniejszych szczegółach. On pozostanie uważny aż do końca, a nawet dłużej.

Nagle zobaczył, że wszyscy już śpią, zaś przy ognisku został tylko Astaroth. Wstał, więc i podszedł do jednego z najwyższych drzew i wdrapał się na sam szczyt, skąd był doskonały widok na otoczenie oraz jeszcze lepsza osłona.

~Twoja kolej. Ja mam jeszcze prace do wykonania-westchnął Ravist.
~Jaki spryciarz, oddaje mi kontrolę, żebym poszedł spać! Niedoczekanie!-warknął Tev.
~Jutro będziesz potrzebny, więc musisz być w pełni sił-odparł ze spokojem Półelf.
~Niech ci będzie, ale ostatni raz-przekł z groźbą w głosie, na co Rav pokiwał głową, siedajac przy biurku, gdzie od razu zaczął coś pisać.

Tymczasem Tev położył się wygodnie na rozłożystej gałęzi, zastanawiając się co zamierza Ravist. Przecież Ravist był nim, a on Ravistem. Jak, więc było możliwe, by nie znał jego planów, zamierzeń, myśli? Było to niezwykle dziwne, jednakże nie miał czasu się nad tym zastanawiać, gdyż sen zaczął dominować w ciele, aż oczy zamknęły się...

Nagle obudził go jakiś hałas. Zeskoczył, więc z drzewa z Ilonthem w dłoni. Uśmiechnął się sadystycznie myśląc, kto byłby tak głupi, żeby wedrzeć się tutaj. Widział już nawet głowę odłączoną od ciała napastnika. Tak. Był to całkiem przyjemny widok.
Ku swemu zdumieniu odkrył, że wszyscy śpią, a w tym Astaroth.
-Zabij go!-wyszeptał ktoś tuż za nim. Słysząc to, odskoczył z rykiem wściekłości. Jak to było możliwe, że nie usłyszał niczego? Przecież jego uszy powinny wychwycić lisa skradającego się do ofiary.
Tev odwrócił sie z furią wypisaną na pysku, gotowy ciąć, gdy zobaczył... siebie!
Ten drugi on wyglądał zarówno jak on oraz zupełnie inaczej. Był to tygrys identyczny do niego, jednakże nie miał na sobie czepca, zaś do naramienników miał przypiętą czarną pelerynę. Jego sierść była całkowicie czarna. Była tak ciemna, że zlewał się z nocą nawet dla jego oczu zdolnych zauważyć doskonale wyszkolonego skrytobójcę w nocy w cieniu. Kolejną różniącą ich cechą była broń. Ilonth Czarnego Tygrysa nie miał pastorałowatego ostrza. Było ono wydłużone tak, że kojarzyło się z kosą.
Jednakże największą różnicą były krwistoczerwone, świecące, sadystyczne oczy.
-Zabij go i pochłoń. Będziesz potężniejszy-mówił, chodząc powoli i bezszelestnie dookoła Teva.
-On ma rację-usłyszał za sobą głos Ravista, ale również jego nadejścia nie usłyszał, więc odskoczył.
Rzeczywiście stał tam Ravist ze swoim kosturem w ręku, zaś kaptur miał opuszczony. Był identyczny do prawdziwego Półelfa, jednakże różniły go przynajmniej dwa szczegóły. Jego kły były wyraźnie dłuższe i przypominały Wampirze, a także oczy nie były takie same. Ravist posiadał czarne, niezgłębione i tajemnicze oczy, zaś ten, czerwone i sadystyczne.
-Zabij Anioła za zniewagę! Nie pamiętasz jak podstępnie zaatakował cię?-kusiła kopia Rava.
-Zabij Kejsi za podstępny atak. Waldorffa za zmiany, jakie dokonał. Zabij wszystkich i pochłoń, a posiądziesz potęgę...-mówiła kopia jego samego.
-Droga do niej wiedzie różnymi ścieżkami i to nam samym oceniać, która jest właściwa oraz najlepsza-wydawało mu się, że to Ravist przemówił jego ustami, podczas gdy on pozostawał w gotowości do ataku.
Kopia Ravista uśmiechnęła się sadystycznie, odsłaniając swe długie kły. Kopia Teva zaryczała donośnie.
-W takim razie ty zginiesz!-rzekli jednocześnie, mnożąc się. W końcu dookoła Tygrysa stało kilkadziesiąt Tevów i Ravistów. Wiedział, że samemu będzie mu ciężko. Dziwne było też to, że nikt dookoła się nie obudził.
-Peran falgarte!-usłyszał głos, zaś kopie zapłonęły czarnym ogniem. Był to właściwy czas. Skoczył do przodu, jednym cięciem ścinając pięć głów. Czarne pioruny strzelały z jednego kierunku, pochodzącego z ziemi, lecz widok zasłaniały mu kopie, które ze wszelkich sił próbowały się ugasić. Wkrótce wszyscy leżeli na ziemi, płonąc czarnym ogniem i promieniując czarnymi błyskawicami.
Zobaczył, że źródłem zaklęć jest Ravist. Prawdziwy. Nagle czarny ogień i piorunu podniosły się z ciał i pomknęły ku Półelfowi, trzymającemu kostur w rękach, trafiając i znikając w czarnym krysztale laski.
-Czy ja muszę występować w twoich durnych snach? Mam pełno pracy!-wściekał si Półelf.
-Wybacz, ale to nie moja wina!-wrzasnął Tev.
-Pobudka Słoneczka!-usłyszał wrzask.

-Pobudka Słoneczka!-wrzasnął Verion, a Tev stoczył się gwałtownie z gałęzi, drąc się jak spanikowany kot. Szczęśliwie wylądował na czterech łapach, ale to tylko dzięki szczęściu. Zobaczył, że jest ranek i zdziwił się, że spał aż tak twardo. Przecież tygrysy mają niezwykle płytki sen...
Dołączył do pozostałych, zbierających się. Waldorff i Barbak mięli potężnego kaca, co było bardzo widać.
Nagle Verion znowu przemówił, ale do Thomasa i wyraźnie miał coś do Anioła.

~Znam tą bajkę o Hiobie-rzekł od niechcenia Ravist, przejmując kontrolę jednakże tylko na chwilę.

Ravist nie zgadzał się ze słowami Veriona odnośnie wojen. Był zdania, iż Verion nie jest w tej sprawie obiektywny, gdyż był panem starego Chaosu, który toczył wojny z Bielą. Być może nawet mu się to podobało. W tej sprawie nie był wiarygodnym źródłem informacji. Być może było w tym coś z prawdy, jednakże Półelf był przekonany, że w wielu kwestiach Demon myli się przez swój brak objektywności.
W pewnym sensie zgadzał się, że stare przeżytki powinny odejść, żeby dać szanse nowym bytom. Nie wszędzie się to sprawdzało, jednakże w kwestii Chaosu było to prawdą, z którą się zgadzał.
Jednakże według niego nie było prawdą, że Biel i Chaos zostały stworzone, żeby prowadzić ze sobą wielką wojnę i inne bitwy. Zostały stworzone jako siły przeciwstawne, by zachodziła równowaga światów. Zachwianie równowagi groziłoby katastrofą, więc muszą współistnieć, by równowaga została zachowana, a nie niszczyć się. W ten sposób następuje zachwianie naturalnej równowagi.
Nie zgadzał się również, że Chaos jest złem ani wcielonym, ani po prostu złem. Był po prostu innym poglądem na rzeczywistość i siebie samego, niż Biel, zaś każdy pogląd powinno się szanować. Biel powinna szanować Chaos, a Chaos Biel, jako, że są odmiennymi poglądami i czynami. Trzeba było to zrozumieć, jednakże dla wielu przekraczało to możliwość zrozumienia. Skrajnym przypadkiem byli fanatycy po obydwu stronach.
Kolejnym stwierdzeniem, z którym połowicznie się nie zgadzał było to, że mógłby pozabijać połowę z nas. Jego na pewno nie. Dlaczego? Z kilku powodów. Miał silnych sojuszników w drużynie i kilkoro wyznawców Bieli, którzy ruszyliby na niego. On sam również nie byłby bezbronny w obliczu Demona, ale postanawiał nie rozdrabniać się.
Nie zgadzał się również ze stwierdzeniem, że Chaos nigdy nie działa jak Biel, a Biel jak Chaos. Wykonując to samo działanie byłoby to prawdą, ale to jedyny, specyficzny przypadek. Biel w swoich niektórych działaniach zachowuje się cechami typowymi dla Fioletu. Działało to również w przeciwną stronę.
Podczas wzmianki o niewoli u Mistress uśmiechnął się tajemniczo. On nie da się zamknąć. Niewątpliwie. Miał już nawet na to sposób, jednakże trzeba było doprowadzić do ukończenia celów obu drużyn w tym samym czasie, by inni nie cierpieli.
Kolejną sprawą, z którą się nie zgadzał była wzmianka o katastrofie połączenia Bieli i Chaosu. Zdecydowanie było to wątpliwe. Tutaj Verion był zapewne najmniej obiektywny i Ravist wraz z Tevem postanowili go nie słuchać w tej kwestii.

~Wracam do obowiązków-mruknął Ravist, a Tev z powrotem przejął kontrolę.

Ruszył przed siebie za pozostałymi. Wokół była naprawdę ładnie, lecz bez przesady. Wszystko miało swoje granice i wkrótce wszystko to znudziło się Tevowi przechodząc w obrzydzenie.
Nagle bardzo wyraźnie poczuł zapach krwi i gwałtownie zatrzymał się. Jako doświadczony łowca błyskawicznie zlokalizował kierunek z jakiego dochodził zapach oraz ocenił odległość jaka dzieli ich od owego zapachu.
Błyskawicznie wystrzelił w tamtym kierunku, wywijając dawnym Ilonthem na krzyż, torując sobie przejście.
Wiatr zmienił kierunek, lecz Tygrys wiedział, w którą stronę podążyć i biegł w tamtym kierunku. Drobne gałązki, których jego broń nie dosięgnęła, były niezwykle irytujące, uderzając go w pysk.
W końcu drzewa przerzedziły się, ukazując drogę. Tutaj zaczekał chwilę nie chcąc rozdzielić się z towarzyszami. Wydawało mu się, że zapach krwi dochodził z lewej strony, więc ruszył tam, gdy tylko drużyna pojawiła się za nim.
Nagle zobaczył porzucony wóz na skraju drogi. Ostrożnie podszedł bliżej, gdzie leżało źródło zapachu krwi. Martwy koń z rozoranym karkiem i brzuchem, zaś wokół wozu ziemia była zamieciona. Widoczne były tylko ślady kopyt i kół urywające się nagle.
Grunt to zidentyfikować zagrożenie. Podpowiadał mu instynkt, więc zaczął wykorzystywać wszelkie zmysły, by określić jak najdokładniejsze dane sprawcy, w tym jego aktualne położenie lub stronę, w którą podążał lub podążali.
Przy okazji chodził ostrożnie, oglądając otoczenie. Ciekawy był co było przyczyną napaści oraz co zostało ewentualnie zrabowane. Chciał jak najuważniej zbadać otoczenie nie tylko wzrokiem...
-Coś przyglądało nam sie w tamtych krzakach nad którymi kołuje Avadriel. Wilk lub pies. Nie pytajcie skąd wiem-rzekł Levin, a Tev pokiwał głową. Dlaczego tego nie dostrzegł? Postanowił zrobić to co wcześniej miał zamiar zrobić, uważając na to owe coś, po czym sprawdzić to.
 
__________________
Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje.
Nie jestem moją postacią i vice versa.

Ostatnio edytowane przez Alaron Elessedil : 17-05-2008 o 14:10.
Alaron Elessedil jest offline