Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-05-2008, 01:37   #211
Hael
 
Reputacja: 1 Hael jest na bardzo dobrej drodzeHael jest na bardzo dobrej drodzeHael jest na bardzo dobrej drodzeHael jest na bardzo dobrej drodzeHael jest na bardzo dobrej drodzeHael jest na bardzo dobrej drodzeHael jest na bardzo dobrej drodzeHael jest na bardzo dobrej drodzeHael jest na bardzo dobrej drodzeHael jest na bardzo dobrej drodzeHael jest na bardzo dobrej drodze
Vengador śmiejąc się lekko, wyciągnął przed siebie dłoń z gałązką. Brian jednak nawet nie podniósł na niego wzroku. Nadal wpatrywał się w świeżo rozkopaną ziemię. Po chwili sięgnął po trzymany przez zapaśnika kawałek drewna. Wziął go i mocno zacisnął dłoń, zmieniając w kupkę drewnianych strzępków. Otworzył dłoń i dopiero teraz spojrzał swym kocim wzrokiem na Vengadora. Lekko wydymając policzki, zdmuchnął trociny w kierunku zapaśnika.
Sam uchwycił zakrwawionego trupa, wrzucił go do dołka i zaczął zasypywać. Osłupiały i wściekły Vengador dołączył do niego dopiero po chwili. Brian nie podarował mu już nawet krótkiego spojrzenia. Gdy przerzucono już ostatnią grudę ziemi, pierwszy rzucił swoją łopatę i odszedł w kierunku dworku.
Gangrel pamięta. Może przebaczyć, ale nigdy nie zapomni. A czasem... Czasem także nie przebacza.

*

Słysząc butną i gorącą przemowę księcia, Gangrel nie mógł opanować lekkiego rozbawienia. Siedział na krawędzi ławki, uśmiechał się pod nosem i spuściwszy wzrok wpatrywał się w bliżej nieokreśloną przestrzeń. Trzeba było jednak przyznać, że słowa Aligariego zagrały na jego wyobraźni. Gdy mówił o jednej, szybko uciekającej osobie, która miałaby być osią podstępu już, już miał zgłaszać się na ochotnika...
Jednak wtedy włączył się George. I co ciekawe, mówił dużo rozsądniej od księcia.
Brian poczuł się rozbawiony jeszcze bardziej, jednak nic nie dał po sobie poznać, jedynie usadawiając się wygodniej na ławce. Przez myśl na powrót przemknęła mu owa pusta ściana w piwnicy...

-Ej, ty!

Głos Brujaha wyrwał go z zamyślenia. Na wspomnienie "gładkich buziek" Gangrel zacisnął palce na ławce, obnażył kły i syknął bezgłośnie w kierunku Goerga. Tamten jednak nic nie zrobił sobie z takiej reakcji wpatrując się tylko w Briana zmrużonymi oczami. Gangrel po chwili opanował się. Nadal jednak miał ochotę poczynić jakieś adekwatne porównanie do "buźki" Brujaha i na myśl przychodziło mu już nawet kilka uciesznych metafor. Jednak w tej samej chwili spojrzał przez okno, na wysiadającą z samochodu Mercedes i raptownie zmienił zdanie.
- Cenię sobie wasze uznanie, sire. Idę. - Skłonił się z przesadną dwornością. I poszedł.

*

Brian oparł się o futrynę drzwi wejściowych dworku i obserwował zbliżająca się parę Toreadorów. Ta nowa, Mercedes... Była chyba najpiękniejszą kobietą jaką kiedykolwiek widział. A widział ich niemało!... Pewnie nie aż tak wiele, jak taki Antoine, niemniej jednak - aż zanadto. Jej ruchy, ciało, sylwetka... Co ktoś taki robi w takiej dziurze? Nic dziwnego, że Archont skakał koło niej jak na złotym łańcuszku.

Gdy tylko zbliżyli się bardziej, Brian oderwał się od futryny i stanął prosto.
- Pani Mercedes Ortega. - Skłonił się nieco niżej, niż to miał w zwyczaju. Toreadorka lekko uniosła dłoń. Gangrel ujął ją i ucałował. Podnosząc wzrok, spojrzał w jej głębokie oczy, samemu błyskając swą kocią zielenią.
- Na imię mi Brian. To dla mnie zaszczyt, że mogę panią poznać. Książe pragnie przywitać panią i zaprosić na naradę... Jeśli tylko uczyni nam pani ten zaszczyt. - Uśmiechnął się lekko i spojrzał na Mercedes. Nie zaprotestowała. - Proszę za mną - polecił i wykonał dłonią gest jakby mający zapraszać do przekroczenia progu.
- Panie Lasalle. - Skinął głową archontowi, jakby dopiero teraz sobie o nim przypominając. Po chwili prowadził już dwójkę nowo przybyłych do pomieszczenia zdezelowanej klasy szkolnej...
 
__________________
Ich bin ein Teil von jener Kraft
Die stets das Böse will
Und stets das Gute schafft...

Ostatnio edytowane przez Hael : 18-05-2008 o 13:58.
Hael jest offline