Wrócił do pokoju. Był wśród swoich, a jednak całkowicie obcy. Cóż się stało, że po upadku każdy anioł stał się egoistą? Każdy dbał o własny tyłek, nikt nie wyciągnął ręki. Każdy mówił: "jak mnie boli", a nikt nawet nie spojrzał na drugiego. Żaden ze skrzydlatych nie spojrzał dalej, niż własne ja.
Rozejrzał się po, używając wielkich słów, towarzyszach. Amen.
Miał rację, nikt pewnie nawet nie zauważył, że Andrel wyszedł i wrócił.
Usiadł na łóżku i nieśmiało szepnął: - I co robimy? - pomimo szeptu jego głos niósł się w cichym pokoju. - Macie zamiar każdy pójść w swoim kierunku? Zauważcie, że uderzyliśmy razem, walcząc w innych miejscach. Dlatego też sądzę, że jakiś cel w tym musiał być. Zresztą, róbcie po chcecie.
Bezwiednie upadł na poduszki. Teraz wszystko zależy od nich. Nie będzie się na chama pchał w czyjeś towarzystwo. Amen.
Chciał po prostu się z tego wyrwać. Wrócić do wcześniejszego życia. Wrócić... do bluszczu... Czym jest to uczucie? Czy to żal? Żałuję tego, co zrobiłem? |