Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 22-04-2008, 17:17   #31
Moderator
 
Johan Watherman's Avatar
 
Reputacja: 1 Johan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputację
Uhmathael
Azazael milczał, zrobił jeden krok w tył poczym zniknął. Spójrz gdzie był, a go nie będzie, czy to miało znaczyć? Nie ma, mrok wrócił. Istota ziemskiej ciemności. Czy to tak ma być? Kim teraz byłeś? Czy istota Twego bytu ma upłynąć na użalaniu się? Ciemność, inni są. Co poczniecie? Duma, pewność, były, lecz teraz ich w Tobie nie ma. Miast tego masz wątpliwości, czyżby ktoś was szukał, czyżby archanioł przyszedł do Ciebie? Przyszedł, nie przyleciał...

Ambustiel
Azazael zniknął, lecz to nie było ważne, ciemność nie była ważna. Liczył się Morf, zwierzak który wraz z ciemnością i znikniecie jednego z wielkich podszedł do Ciebie. Podszedł, zadarł łeb do góry, spojrzał Ci prosto w oczy. Tak, spojrzał, a w Tobie rozkwitła złość, stara rana po Twym ukochanym aniele zaczęła mocniej krwawić, kot zdawał się przelać Ci swój strach. Czyżby? Może to tylko fenomen umysłu, złudzenie. Lecz czemu...

Christianus
Archanioł uczynił krok w tył, w gęsty mrok. Zniknął, światło płomieni przestało rozświetlać otoczenie. Gniew, czułeś gniew. Gniew, tak mocny, że aż bolał. Gniew każdej patii ciała, gniew niewiadomego pochodzenia, gniew na innych. Złość na swój stan, złość szukająca ujścia, wypełniającą cię, zaciemniając widzenie, wyostrzając opacznie słuch. Lecz tu nie było czego słuchać, na co patrzeć, już nie. Poczułeś cos w Tej dłoni. Nóż. Skąd? Po co? Więcej nie myślisz, ten gniew, on Cię zignorował?

Andrel
Azazael spojrzał na Ciebie, z litością, spojrzał z głową u góry. Tak patrząc zniknął w mroku, nie było go. Czułeś to, nie było. Czułeś wraz z jego odejściem pustkę, brak łącznika z czymś niebiańskim, ze źródłem. Czyżby on przybywał z nieba? Niemożliwe! – krzyczy świadomość. Lecz jeśli, jeśli jest tam dalej, a Tylko Wy, Ty... tylko Ty leżałeś, upadłeś.
Amen.
Te skąd, skąd się wzięło? Jak wiele innych, znasz je nigdy nie słysząc. Lecz on jest inne, pieczętuje, czuć w nim... wiarę. Czymże jest wiara? Co dalej czynić, czekać aż inni podejmą decyzję, aż wybiorą za resztę.
 
__________________
Otium sine litteris mors est et hominis vivi sepultura.
Johan Watherman jest offline  
Stary 22-04-2008, 21:26   #32
 
Christianus's Avatar
 
Reputacja: 1 Christianus ma z czego być dumnyChristianus ma z czego być dumnyChristianus ma z czego być dumnyChristianus ma z czego być dumnyChristianus ma z czego być dumnyChristianus ma z czego być dumnyChristianus ma z czego być dumnyChristianus ma z czego być dumnyChristianus ma z czego być dumnyChristianus ma z czego być dumnyChristianus ma z czego być dumny
Christianus był tak wściekły, że czuł to w skroniach.
Broń...
Skup się na broni...
Co tutaj można uznać za broń?
Może Desert Eagle 40.?

Anioł chrząknął ze zdziwienia. Czy to była jego myśl? Skupił się jednak na broni. Nadzwyczajnie łatwo potrafił ją sobie wyobrazić.
Ciekawe czy Satanael jest kuloodporny...
Teraz jego twarz wykrzywił paskudny grymas, wrednego uśmiechu. Wyobraził sobie niosącego światło, jak miota się w takt straszliwej kanonady CKM-u.
Co to CKM?
Cięzki karabin maszynowy...
Ktoś mi kurwa siedzi w głowie!

W nie odważył się jednak otworzyć oczu. Spodziewał się leżącegow dłoni desert eagle. Christianus jednak miał pojęcie co jest dobre a co złe. Postanowił nie zabijać Bogu ducha winnych ludzi, chce tylko Satanaela.
Trzeba się stąd wydostać...
Anioł zwizualizował sobie skórzaną czarną kurtkę i jeansy. Poza tym jakieś bokserki, skarpety, hawajkę w tygrysy. Kurtka musi mieć wewnętrzną kieszeń. Nie mógł dać wyrazu swemu zdziwieniu. Nadzwyczajnie łatwo przychodziła mu wizualizacja tychże przedmiotów. Jednak nadal bał się otworzyć oczy. Spróbował ze skrzydłami. Skupiał się na nich tak mocno, że aż zabolały go skronie.
 
__________________
Uczyć się, modlić do swego Boga i pracować. Zawsze czerpać pełnymi garściami z życia, czując się jednocześnie bezwarunkowo szczęśliwym. Pracować nad sobą i kochać za nic. Oto co znaczy być dobrym człowiekiem.

Ostatnio edytowane przez Christianus : 26-04-2008 o 08:53.
Christianus jest offline  
Stary 25-04-2008, 21:02   #33
 
Aveane's Avatar
 
Reputacja: 1 Aveane ma z czego być dumnyAveane ma z czego być dumnyAveane ma z czego być dumnyAveane ma z czego być dumnyAveane ma z czego być dumnyAveane ma z czego być dumnyAveane ma z czego być dumnyAveane ma z czego być dumnyAveane ma z czego być dumnyAveane ma z czego być dumnyAveane ma z czego być dumny
Odczepił wszystko, co lekarze do niego przyczepili. Nie obyło się bez bólu. Powoli do niego przywykał. Wstał powoli, jakby nie był pewien, czy nogi go podźwigną. Rozejrzał się po towarzyszach: Ambustiel patrzył na kota, Christianus nad czymś się skupiał, Uhmathael wyglądał, jakby miał zasnąć nawet podczas spadania w przepaść, tak był zmęczony. Andrel wyszedł na korytarz.

- Halo, jest tu ktoś? Może ktoś mi pomóc?

Nie czuł hańby prosząc o pomoc. Był w miejscu, którego nie znał, więc bez niej się nie obędzie. A był głodny, więc chciał go zaspokoić.

Trzeba będzie zacząć działać. Nie mogli tu siedzieć w nieskończoność. Wiedział jedno: zostaną na tym świecie, więc trzeba grać według jego reguł.
 
Aveane jest offline  
Stary 27-04-2008, 11:07   #34
 
Baranio's Avatar
 
Reputacja: 1 Baranio nie jest za bardzo znanyBaranio nie jest za bardzo znanyBaranio nie jest za bardzo znanyBaranio nie jest za bardzo znanyBaranio nie jest za bardzo znanyBaranio nie jest za bardzo znanyBaranio nie jest za bardzo znany
Będę szukał, ale czy znajdę?... Czy będzie miało to sens? czy będzie tylko nieuzasadnionym marnowaniem energii...

Zapragnąłem znowu znaleźć się tam, skąd spadłem. Chciałem odzyskać skrzydła, chwałę, iskrę boskości, których zostałem brutalnie pozbawiony. Wraz z odejściem Azazaela, odeszła ma pewność siebie. Runęła jak budynek bez fundamentów. Lecz nie chciałem tracić nadziei, dzieliłem się na dwoje. Jedna strona pewna siebie, przekonywała tę drugą - wątpiącą.
Nikt nie wygrał - ciągle byłem niezdecydowany. Postanowiłem czekać w ciemnościach, aż coś się wydarzy.

Skąd Archanioł do nas przyszedł?... Skąd? Skąd wiedział, że tu jesteśmy. W jaki sposób to zrobił? Czy my też tak będziemy mogli czynić? I czym był ten ogień?

Mój umysł zajął się przez chwilę Azazaelem.

Musimy coś zrobić, nie możemy trwać w pustce, nicości i obojętności, zostaliśmy zdradzeni! Musimy kontratakować.

Przeciwko komu? czym? jak? gdzie? i kiedy? - Tego nie wiedziałem, czekałem w milczeniu, niczym hipokryta.
 
__________________
.
Baranio jest offline  
Stary 27-04-2008, 16:49   #35
 
Latilen's Avatar
 
Reputacja: 1 Latilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodze
Kot. Istota, której nie można posiadać. Można jej jedynie służyć. "Patrzy na mnie. Czeka." Nieme pytanie odbija się w zieleni jego oka. Czeka. Na ruch, na myśl, na odpowiedź. Miau. "Przynagla mnie." Tak zmienny. Przed chwilą jeszcze chował się pod łóżkiem, a teraz co? Teraz pan świata, gotowy sprostać każdemu wyzwaniu.
- Muszę zapalić. - Kabu uciekł spojrzeniem przed kotem. Ta iskierka nadziei, co tliła się w nim - że Formidiel tak jak i kot mógł zaryzykować - wydawała się zbyt zwodnicza. Potrzebował tego gryzącego dymu w płucach. Wbił wzrok w poduszkę na której mogłaby leżeć napoczęta paczka papierosów. Wtedy zaciągnąłby się. Ale nic takiego nie miało miejsca. Opadł na łóżko i znów usłyszał miau. Jego spojrzenie błądziło po pustym łóżku tuż obok i tym następnym. Ambu starał się nie myśleć o niczym, mimo to wewnątrz coś go dusiło i nie chciało puścić. Ten z pustego łóżka wyszedł na korytarz. Ciekawe co powie ludziom. "Sorry, czuję się już lepiej, to kiedy mnie wypiszecie?" Ambu schylił się i wziął kota na ręce. "Skąd sie bierze ten cynizm? Przynajmniej miał jakiś pomysł, a ty? Siedzisz na łóżku, gapisz się na kota, jakby to miało niby ci ulżyć. I marzysz o papierosie." Skoro Azazael was znalazł, to znaczy że inni też was będą szukać. Pościg za niedobitkami zapewne. Miło. Taka atrakcja, żeby się nikomu nie nudziło.
- Co się tak kręcisz? - cicho zganił Morfa, który mu na kolanach poligon do czyszczenia pazurów robił. Usłyszał zgrabne "miau" i prychnięcie. Właściwie by tu został, palił i udawał amnezję. Lekarze nie będą naciskać, każde kłamstwo wyda się lepsze niż upieranie się przy "upadku z nieba". Kot spojrzał na niego z wyrzutem. "Chwila. A jeśli Formidiel potrzebuje ratunku?" Do Ambu nie przemawiało to, co starał sobie wmówić "to nie moja sprawa". Kot zdawał się teraz bardziej zadowolony. Położył się w końcu podwijając łapki pod siebie. Czy on mu czytał w myślach? Ambu potarł mocno czoło nadgarstkiem. "Informacje. Trzeba skądś zdobyć wiadomości, co się dzieje tam wysoko. Ubranie." Przymknął oczy, skupił się na ubraniu. Nie miał wcale ochoty na spotkanie z ludźmi. W co ubierają się śmiertelnicy? Może jeansy (kolejne nowe pojęcie) najlepiej przetarte mocno na kolanach, albo nawet z dziurami. Może z urwaną kieszenią. Koszula w paski, z bawełny, z okrągłymi guzikami wpadającymi w błękit. Z czterema dziurkami. Kurta skórzana, w odcieniu dojrzałych kasztanów jesienią. Z dwiema kieszeniami, sięgająca połowy uda z wysokim kołnierzem. Obowiązkowo paczka fajek gdzieś w podszewce. I buty. Buty to podstawa. Wygodne, wysokie, mocne buty. Takie, jakie zabiera się w góry. Kot mu nie pomagał. Kręcił się. Pomrukiwał. Coś mu się śniło i bynajmniej nic przyjemnego. Wyglądał, jakby uciekał. A gdyby tak uciekli oboje? Ambu przygarnął zwierzaka bliżej. Ten trochę się uspokoił. Uciec. A może uciec? Znowu. Dalej. Jak daleko się tylko da... Ambu wstał, wziął kota na ręce i ruszył w stronę okna. Drugie piętro. "O tak, fantastycznie. To może drzwi. Miejmy nadzieję, że się jeszcze pielęgniarki nie zbiegły."
 
__________________
"Women and cats will do as they please, and men and dogs should relax and get used to the idea."
Robert A. Heinlein

Ostatnio edytowane przez Latilen : 27-04-2008 o 21:58.
Latilen jest offline  
Stary 28-04-2008, 19:22   #36
Moderator
 
Johan Watherman's Avatar
 
Reputacja: 1 Johan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputację
Christianus
Bolesny deresz przeszył Twe ciało. Zaraz po nim poczułeś spazmy. Czego? Wiesz co to za doznanie, umiesz je nazwać. Lecz nie możesz? To słowo nie ziemskie, te liche słowa które znasz nie wiadomo skąd. Tylko... takie boskie, niebiańskie, teraz Ci obce. Po spazmach Tego, nadeszła przemożna chęć otarcia oczu, ucieczki z mroku. Tak i otworzyłeś, widząc... nie, już nie mies. w ręce noża, narzędzia przesyconego Twym gniewem.
Jakie to nowe, pachnące... lecz co? Ubranie, samo ubranie. Takie ludzkie, lecz masz odzienie. Jak człowiek, lecz przynajmniej to nim nie śmierci. Chciałeś walczyć, lecz czym? Nie ma niczego, wyczuwasz w tym wszystkim coś nieprawego, przeciw Jemu, Jahwe. Tylko on tworzył, nieograniczenie. Teraz Ty, może inni aniołowie kiedyś też. Lecz nie w otchłani, w ciemnościach. Odzienie tako same jak chciałeś. Wnet w twym sercu zapalił się ulotny płomyk radości, wyczułeś w dłoni pocisk. Patrzysz, mały, jeden z wydrapanymi literami tworzącymi zdanie.
De caelo in caenum
To co przeczytałeś przygnębiło cię, było dobitne i prawdziwe. Lecz czy Ty jednak, nie musiałeś, spać z nieba w błoto...

Andrel
Korytarz był pusty i ciemny, ciemny, ciemny i jeszcze raz ciemny. Ciemność Cię przytłaczała, mrok dominował, cień pragnął. Była tam tylko pusta, żadnej duszy, żadnego człowiek, żadnego anioła. Jakże jaźń parzyła, mięśnie gotował się ku ucieczce, ustka chciały krzyczeć, uszy uciec od ciszy, oczy od pustki, myśli od mroku. Lecz cos się zmieniło.
Amen.
I zrozumiałeś, myśl w Twej głowie, lecz jakby cudza. I dotarło. Zrozumiałeś. Niczym płomyk w mroku, lecz on był w Tobie. I ciemność nie była straszni, nic nie było straszne.
Upadłeś, cóż więcej może stać się gorszego?
Pytanie, jakże dziwne, lecz prawdziwe. W korytarzu była dalej ciemno i pusto, lecz to nic, tak jak ziemie, tak jak niebo, tak i to było zwykłe.
Amen
Ponownie pieczętujące słowo z niewiadomej przyczyny przebiegło po Twej głowie. Cóż było czynić skoro nic poza drzewami do Waszego pokoju nic nie słychać. Waszego, nie byłeś sam.

Ambustiel
Morf podrapał Cię wystraszony, wyskoczył na łóżko i tam się położył przyglądając się Tobie. Jakby nie chciał wyjść, jakby się bał. Wystraszone oczęta patrzyły na Ciebie, z tą głębią, starem lecz i zaciekawieniem.
Wiesz już czemu, byłeś ubrany, ubrany jak chciałeś, w kieszeni spoczywała paczka papierosów, w ustach tlił się jeden. Kiedy? Któż wie, lecz Ty. Ty wiesz, teraz.
Za oknem mrok miasta, jakaś taksówka. Taksówka, kolejne nowe słowo, kolejne nowe. Nowe, też poznane niewiadomo skąd słowo. Czemu? Czemu wszystko. Ci ludzie, krzątają się jak mrówki, swymi sprawami zajęci. Krzątają się, nie widzą Waszej tragedii! Lecz czemu by mieli znać, wiedzieć, płakać? Powszednieje, wszystko Ci powszednieje, dym wypełnia płuca w tej przykrej przyjemności.
Twój kot pręży grzbiet, dalej się na Ciebie patrzy, lecz teraz inaczej. Pewnie, zaciekawienie i z miłością. Czymś co da tylko zwierze, wzajemnie za miłość właściciela.

Uhmathael
Myślałeś, lecz Twoimi myślami targnęła dziwna emocja, ból, strach, niepewność. Lecz to na chwilę, chwilę kiedy powróciło to co było, niepewność po odejściu Azazela. Wnet wiesz, czujesz i rozumiesz. Będzie pościg, Azazae przyszedł gdyż... Ty nic nie rozumiesz! Nic! Nic! Lecz skoro nic, to może coś? Logika, jakże dziwny wynalazek ludzi, czy ona Cię dotyczy? Moc wszystko i nie móc nawet wstać i odezwać się do innych.
Lecz jeśli możesz, tylko nie chcesz? Jeśli możesz przewodzić, uzgodnić działania, znaleźć się razem w tym świecie, poszukać wyjaśnienia, innych upadłych. Czujesz ze możesz, pytanie czy chcesz. Nie ma bólu, nawet zmęczenia. Jest Twój umysł.
Palec drgnął, po nim prawa ręka. Drgnęła szukając czegoś. I znalazła, lecz nie ręka. Ręka, palec które widziałeś, ich nie było. To jest tylko mara umysłu, ręka która szuka. Wyjaśnienia, pewności. Zapewne?
 
__________________
Otium sine litteris mors est et hominis vivi sepultura.
Johan Watherman jest offline  
Stary 28-04-2008, 20:24   #37
 
Latilen's Avatar
 
Reputacja: 1 Latilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodze
Ambu stanął w nogach łóżka. Patrząc na Morfa uśmiechnął się półgębkiem. "Właściciel. Nie ma jak tymczasowy bagaż." Zaciągnął się papierosem, zatrzymał dym w płucach na chwilę i wypuścił go do góry, unosząc głowę. I znów jego spojrzenie skrzyżowało się z kocim. Zieleń oka jak pierwsze wiosenne liście na drzewach. "Kto tu nad kim czuwa? Ja nad nim, czy on nade mną?" Chęć ucieczki stopniała jak wczorajszy śnieg. Znów zapadał w odrętwienie. Powoli podszedł do okna i otworzył je. Chłodne powietrze nocy wtargnęło do pokoju. Usiadł na parapecie i trzymał papieros w kąciku ust. Ludzie spieszą się. Gonią wśród sztucznie postawionych świateł. Latarnie jak świetliki oplatają miasto dokoła własnymi krętymi ścieżkami. Powietrze zdaje się pełne nocnej świeżości, ale też czegoś więcej. Atmosfera miasta nie pozostawia żadnego miejsca na ciszę, warkot silników, pokrzykiwania, co jakiś czas klaksony i ogólnie ciężki do opisania chrzęst. Jakby oddech gruźlika. Rzężący oddech miasta. Ambu uniósł ramię, aby przyjrzeć się czterem pręgom pozostawionym przez Morfa. Miasto opalizowało własnym blaskiem, także nawet mrok nie zdawał się do końca być nieprzenikniony. W porównaniu z tym towarzyszącym Azazaelowi to wczesny poranek lub zapadający wieczór. Pręgi zdawały się czernieć na skórze jak krzywo wbity kod kreskowy. Słowa same do niego przychodziły. Nie musiał nic robić. Asymilacja. Podkręcił zapalniczkę maksymalnie i potarł krzesiwko. Płomień gazowy zdawał się marną imitacją ognia. Grzał jednak mocno, odpowiednio zbliżony do przedramienia. Zadrapania teraz lśniły się krwawo. Jeszcze świeża czerwień powoli sztywniała. Organizm zamykał dostęp swoje wnętrze, tak kruche, przed światem zewnętrznym. Płomień znikł. Szkoda przecież gazu na takie zabawy. Rozgrzana skóra zdawała się kłóć tępym bólem. Coraz słabiej. Spojrzał na swoje łóżko. Morf drzemał na krzywo odrzuconej kołdrze. Dwa łóżka obok siebie stały puste. Jego spojrzenie samoistnie przeszło z kota na kolejne łóżko, na którym leżał jeden z Nich. Zdawał się spać. Sen. Jakżeż można spać, kiedyż tyle bodźców dochodzi z zewnątrz? Ambu przyjrzał się następnie temu, który siedział najbliżej niego. Jeszcze nie zamienili ze sobą ani jednego słowa. Łączyło ich pochodzenie i tylko to trzymało ich razem. Ambu wolał jednak widok z okna. Tym razem wpatrywał się w niebo. Słabo widoczne gwiazdy łączyły się ze sobą niewidzialnymi liniami tworząc konstelacje. Zaraz na wprost Pas Oriona wchodzący w skład Strzelca, nieco powyżej Wielki Wóz i pięć długości jego tylnych kół i Mały Wóz, tutaj niewidoczny. Wąż wił się gdzieś pomiędzy. "Dlaczego mnie powstrzymujesz Morf? Dlaczego nie pozwalasz stąd odejść? Zresztą co ze mną jest, że ufam kotu? Skąd pewność, że się ze mną nie droczy? Ufam. Tak? Raczej jest mi to obojętne." Papieros już dawno przestał się tlić.
 
__________________
"Women and cats will do as they please, and men and dogs should relax and get used to the idea."
Robert A. Heinlein
Latilen jest offline  
Stary 05-05-2008, 20:40   #38
 
Baranio's Avatar
 
Reputacja: 1 Baranio nie jest za bardzo znanyBaranio nie jest za bardzo znanyBaranio nie jest za bardzo znanyBaranio nie jest za bardzo znanyBaranio nie jest za bardzo znanyBaranio nie jest za bardzo znanyBaranio nie jest za bardzo znany
Dlaczego?

Próbowałem pojąć, dlaczego. Dlaczego taka sytuacja w ogóle miała miejsce.

Leżę w szpitalu, mą duszą targają sprzeczne uczucia, Azazael cały w płomieniach wpierw przyszedł, następnie odszedł, zostawiając mnie samego. Dlaczego?

Chciałem to pojąć, naprawdę chciałem, lecz nie mogłem.

Jestem mały, maluśki. Nic nie znaczący. Dlaczego? Dlaczego jestem taki? Dlaczego znajduję się tutaj, potępiony? To moja wina? Nie.

Nie chciałem się odzywać, chociaż pewnie zrobiłbym to, gdybym musiał.

Nie jestem asertywny. Asertywny?...
Czy wszystko jest tak jak powinno być? Co się teraz stanie?
Pościg.
Będą nas ścigać, aż dopadną. Dlaczego od razu nas nie zgładzili? Gdzie są inni?! Czy wszyscy upadli?...


Chciałem wiedzieć, znać przyszłość i powody przeszłości, które zaowocowały taką teraźniejszością. Znałem je, ale nie chciałem się do nich przyznać.
Nie chciałem...
Chciałem.
Niezdecydowanie - chciałem, ale nie mogłem. Chciałem, ale w głębi duszy nie.

Musimy coś zrobić

Mimo iż bałem się tego, co nastąpi. Strach obezwładnił mnie, zasiedlił się w mojej duszy, umyśle. Wbijał się we mnie, przeszywając mnie na wskroś. Po plecach przeszły mi ciarki.
 
__________________
.

Ostatnio edytowane przez Baranio : 05-05-2008 o 20:44.
Baranio jest offline  
Stary 18-05-2008, 11:48   #39
 
Aveane's Avatar
 
Reputacja: 1 Aveane ma z czego być dumnyAveane ma z czego być dumnyAveane ma z czego być dumnyAveane ma z czego być dumnyAveane ma z czego być dumnyAveane ma z czego być dumnyAveane ma z czego być dumnyAveane ma z czego być dumnyAveane ma z czego być dumnyAveane ma z czego być dumnyAveane ma z czego być dumny
Wrócił do pokoju. Był wśród swoich, a jednak całkowicie obcy. Cóż się stało, że po upadku każdy anioł stał się egoistą? Każdy dbał o własny tyłek, nikt nie wyciągnął ręki. Każdy mówił: "jak mnie boli", a nikt nawet nie spojrzał na drugiego. Żaden ze skrzydlatych nie spojrzał dalej, niż własne ja.

Rozejrzał się po, używając wielkich słów, towarzyszach.
Amen.
Miał rację, nikt pewnie nawet nie zauważył, że Andrel wyszedł i wrócił.
Usiadł na łóżku i nieśmiało szepnął:
- I co robimy? - pomimo szeptu jego głos niósł się w cichym pokoju. - Macie zamiar każdy pójść w swoim kierunku? Zauważcie, że uderzyliśmy razem, walcząc w innych miejscach. Dlatego też sądzę, że jakiś cel w tym musiał być. Zresztą, róbcie po chcecie.

Bezwiednie upadł na poduszki. Teraz wszystko zależy od nich. Nie będzie się na chama pchał w czyjeś towarzystwo.
Amen.

Chciał po prostu się z tego wyrwać. Wrócić do wcześniejszego życia. Wrócić... do bluszczu...

Czym jest to uczucie? Czy to żal? Żałuję tego, co zrobiłem?
 
Aveane jest offline  
Stary 01-06-2008, 01:15   #40
 
Latilen's Avatar
 
Reputacja: 1 Latilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodze
Czyjeś słowa. Jedno pytanie. Ambu uśmiechnął się pod nosem i ponownie spojrzał na "towarzyszy". Czyli "spacerowicz" wrócił już z oględzin korytarza?
- Nie wiem jak Ty, mój drogi, ale ja żadnej listy obecności nie podpisywałem. - ponownie zapalił papieros i wciągnął duszący dym do płuc. Co ludzie w tym widzą? W czym to jest takie wspaniałe? - Ale chętnie się dowiem, jakie macie plany. Jakby mnie ktoś znalazł i pytał, żebym wiedział co dokładnie powiedzieć.
Pierwszy raz zwrócił uwagę na swój własny głos. Jakby spod wody, lekko dudniący jak gong, prawie niski, ale z pewnością pasujący do miedzianych włosów.
- To może zacznę. - Wyrzucił papieros przez okno i zamknął je szybkim ruchem. - Wynoszę się stąd - Wzrok Ambu padł na kota - To znaczy wynosimy się zanim ktoś jeszcze przyjdzie nas odwiedzić, ale już nie będzie tak "wspaniałomyślny" - ironia w głosie zdawała się mieć ciężar kowadła - jak Azazael. Nie wspominając lekarzy, którzy pragnęli z nami porozmawiać. - Ambu włożył ręce do kieszeni. Morf zniknął ponownie pod łóżkami, co oznaczało, że zapewne ma własne plany. - Nie codziennie ma się na oddziale bandę mężczyzn, co spadli nadzy z nieba. A potem.... - Ambu zawahał się i zatrzymał w pół kroku. Co potem? Potem przydałoby się poszukać kilku odpowiedzi. - A potem obejrzę sobie bliżej ludzi. To jakby was ktoś pytał.
Ambu oparł się o framugę drzwi na korytarz i szybkim ruchem paczki wyjął kolejnego papierosa. Trzymając go w kąciku ust, bawił się zapalniczką. Raczej z nudów.
- A wy?
Spod najbliższego łóżka świdrowało go zielone spojrzenie. Rozległ się cisze, chropowate "miau". Może nie tylko będzie przyglądał się ludziom. Może też spróbuje się dowiedzieć czegoś. Tylko skąd?
 
__________________
"Women and cats will do as they please, and men and dogs should relax and get used to the idea."
Robert A. Heinlein
Latilen jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 18:30.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172