Biegł. Pierdoleni idioci, zachciało im się ganiać ludzi za to, że z krzaków wyłażą! Ciekawe, czy żonki też tak ganiają z byle powodu. Pewnie zamiast dupczyć to po lasach biegają, dupki chędożone. A i skubańce całkiem dobrze sobie z bieganiem niestety radzili, bo go zaczynali doganiać!
Nagle, zza zakrętu wypadłą ta jędrna kobita. Ach, co to było za ciało! Peter wyminął ją z wielkim trudem, zaś trybiki w jego mózgu rzuciły w jej kierunku pierwsze, co przyszło mu do łba. -Zwiewaj! Wszystkich do wojska biorą!
Nawet się za bardzo nie zastanawiał nad tymi słowami, pędząc wprost na dwóch nowych strażników, którzy chyba jeszcze nie do końca zajarzyli o co biega. A biegało o ogromnego faceta, który wpadł na nich, trącając jednego barkiem tak mocno, że ten poleciał na kumpla i zanim obaj się pozbierali to Peter był już kawałek od nich. Ale lepiej by gdzieś tutaj obok była brama, za nią raczej już nie mogli mu wiele zrobić. A i miasto znał na pewno lepiej od nich i od tego chędożonego w owłosione dupsko parku! Postanowił sobie, że jeszcze tu przyjdzie i jeszcze raz wpierdoli temu klesze. Ot tak, za bycie idiotą. Albo wymyśli lepszy powód, gdyby się okazało że ten cały Khrorn czy jak mu tam było, to faktycznie coś złego i że chciał ich przestraszyć. Zresztą Peter nigdy nie interesował się religią, bo i po co? Teraz zaś interesował się jak najszybszą ucieczką. |