Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-05-2008, 13:51   #212
liliel
 
liliel's Avatar
 
Reputacja: 1 liliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputację
W obecności Lasalla czuła się wyjątkowo dobrze i to właśnie ją niepokoiło. Taki błogostan wydawał jej się nadzwyczaj niebezpiecznym uczuciem. Jakby jej czujność została rozmyślnie uśpiona. Targały nią sprzeczności. I dlaczego w ogóle była z nim tak niezwykle szczera? Wypowiadała głośno każdą myśl, która przychodziła jej do głowy, również te nie do końca pochlebne opinie na temat nowego księcia. Chyba faktycznie wpędzi się w kłopoty, w końcu to Archont. Gdyby tylko zapragnął zapewne mógłby uprzykrzyć jej życie. Co ty wyprawiasz Mercedes? Zachowujesz się jakbyście przyjaźnili się z nim od lat a przecież poznałaś go zaledwie dziś. Oprzytomniej wreszcie. Miała uczucie, że miotała się jak węgorz w wiadrze wody.

Dziwne uczucie. Nie pamiętała już nawet kiedy ostatnio czyjeś towarzystwo tak ją absorbowało a zarazem pobudzało. Ta gra zaczęła ją pochłaniać. Antoine był przystojny, czarujący, i działał na nią niemalże jak magnes, jakkolwiek nigdy w życiu by się przed min z tym nie zdradziła. Z zewnątrz chciała sprowadzić ich relacje do bezpiecznej płaszczyzny flirtu. To wystarczy.

Cholera, co się w zasadzie z nią działo? W sprawach romansów była wytrawnym graczem a zaczęła się zachowywać jak amatorka. Czyżby drapieżca padł wreszcie czyjąś ofiarą? A może tak po prostu pozwolić mu wygrać? Dlaczegóż by nie? - Ta myśl wydała się kusząca. - Poddać się jego urokowi? Dać się porwać rwącemu prądowi rzeki?

Nie mogła do końca wytłumaczyć swojego zauroczenia. W zasadzie to jego oddziaływanie wprawiało ją w zakłopotanie a nawet wzbudzało w niej lęk. To ona zawsze trzymała rękę na pulsie, to ona zawsze kontrolowała sytuację! Zmiana ról nie wchodziła przecież w grę!

Lasalle był wyjątkowy ale to w zasadzie nic zaskakującego. Był przecież Torreadorem, nie pierwszym, z którym przecież miała przyjemność obcować. Przez chwilę rozważała w głowie co ją w nim tak mocno pociąga. Może to jego melodyjny, hipnotyzujący głos, który upajał ją niczym najlepsza vitae? A może lekko zaróżowiona cera, która nadawała mu nadzwyczajny, niemal ludzki wygląd? Złudzenie na tyle przekonujące, że zapragnęła skosztować jego krwi. Czy smakuje tak wspaniale jak wygląda? Wyobraziła sobie tą bliskość, elektryzujące, niemalże erotyczne napięcie... Zapragnęła gładzić jego skórę, zatopić palce w miękkich włosach, pozwolić by spletli się ciasno, by ich krew się wymieszała. Jakby to było, mieć w sobie część jego samego? Płynną szkarłatną esencję jego wampirzej natury? Och, jesteś bezwstydna i rozwiązła Mercedes. Nic dziwnego, że Bóg tobą pogardza.

Przystanęła pogrążona w myślach. Zagapiła się przez dłuższą chwilę studiując detale jego rysów. Na jak długo będzie jej dane poddać się tej fascynacji? Czy jak zawsze przyjdzie ostatecznie znudzenie i zmęczenie? Odgoniła niechciane myśli i pokierowała je na bardziej rzeczowe, logiczne tory. Znów nieśpiesznie ruszyli w stronę drzwi wejściowych.

- Muszę przyznać, że nowy książę nie próżnuje – Mercedes znów wróciła do tematu nowego bossa rodziny w Reykjaviku. - Czy jego decyzja była aby mocno przemyślana? Niemniej jednak nie mam zamiaru długo tu zabawić. Przedstawię się tylko nowemu księciu, rozeznam odnośnie sytuacji wojennej i wracam do domu. Nie wiem jakie książę ma zamiary ale po wszczęciu wojny z wiedźmą jawi mi się jako osoba mało przewidywalna. Nie zdziwię się jeśli postanowią zorganizować tutaj koszary i ogłosić jakiś stan nadzwyczajnej gotowości. Cokolwiek by to nie było, ja wracam niebawem do domu. Nie ma takiej siły, która byłaby w stanie zmusić mnie abym spędziła dzień w tej ruinie. A czy mogę zapytać gdzie pan mieszka w naszym bajecznym, zazwyczaj skutym lodem mieście?

- Na razie w hotelu. - odparł Antoine. - Kupiłem co prawda miłą willę nieopodal. Właściwie niemal pałacyk z przepięknym ogrodem i termalnym jeziorkiem, w którym można się wspaniale wylegiwać nawet w środku zimy. Dookoła gałęzie drzew uginające się pod jasnymi czapami śniegu, różnorodne płatki białego puchu opadające wokół, powyżej gwiazdy i srebrny księżyc, a tam można się spokojnie ułożyć w półleżącej pozycji, rozluźnić, czuć ciepło omywające ciało, szczerze mówiąc, właśnie to spowodowało, że ją spośród innych szeregu wybrałem.

- Rozkoszny opis. I zabrzmiał prawie jak propozycja panie Lasalle. Proszę ostrożniej dobierać słowa albo będę zmuszona się wprosić na tą gorącą kąpiel. - w jej oczach błyszczały jakieś grzeszne iskry.

- Seniorita, do mnie przychodzą jedynie goście, proszeni, albo nieproszeni. Ci pierwsi są najmilej witani, natomiast ci drudzy... Proszę mi wierzyć, kiedy tylko skończę remonty, pani będzie należeć do tej pierwszej grupy i im częściej nawiedzi pani mój dom, tym większą sprawi mi przyjemność. Jednakże willa wymaga nieco przygotowań, przebudowy, przeróbek. Mój kamerdyner, Stephen, zajmuje się tym, ale remont jeszcze jakiś czas potrwa. Dlatego, póki co, obydwoje mieszkamy w hotelu. Całkiem sympatycznym zresztą na ulicy Laugavegur. Nazywa się CenterHotel Skjaldbreid.

- Hotel? - skrzywiła się z niechęcią - W takim razie nalegam aby pozwolił mi pan wykazać się swoją gościnnością. Chciałabym zaprosić pana do siebie, choćby dziś. Jestem pewna, że moja posiadłość przypadnie panu do gustu. Dom jest pokaźny i posiada wiele wolnych pokoi. Zatem bez obaw, nie będę się naprzykrzać, chyba że... - zatrzymała się, zerknęła na niego z ukosa i zmysłowo zmrużyła oczy – Chyba, że jednoznacznie wyrazi pan na to ochotę. Proszę się zastanowić. Oferuję panu bezterminowo luksusowe lokum, stały dostęp do świeżej, ciepłej krwi i dodatkowo moje boskie towarzystwo. Jak będzie panie Lasalle? Tylko głupiec by odmówił. A jeśli nadal się pan waha proszę rozważyć, że obecnie ze względów bezpieczeństwa lepiej byłoby trzymać się razem, nieprawdaż?

Co ty wyprawiasz Mercedes – zganiła się w myślach – obawiasz się jego bliskości i jak na życzenie zapraszasz lwa do swojego domu? Chyba oszalałaś.

- Siniorita, chyba tylko głupiec przyjąłby pani propozycję, bo mędrzec wiedziałby, że bez problemu pani czar owładnie nim bez reszty. Jednak mężczyźni szczęśliwie są głupcami, przynajmniej w większości. Szczęśliwie, gdyż nie zdajemy sobie sprawy z tej ukrytej potęgi kobiecego uroku. Ja zresztą także, dlatego chętnie i dziękuję za miłe zaproszenie dla nas, gdyż rozumiem, ze dotyczy ono także mojego kamerdynera. Zresztą tak, przyjmę pani propozycję, a kwestia bezpieczeństwa jest rzeczywiście jednym z wielu powodów, nie jedynym i nie najważniejszym.

- Wspaniale. - klasnęła w dłonie a na jej twarzy zawitał wyraz szczerej radości. Przez chwilę wyglądała jak mała dziewczynka, która dostała właśnie torbę łakoci. - Zatem będę oczekiwać pana, pana kamerdynera i każdego kogo zechce pan ze sobą zabrać. Myślę, że będziemy się razem znakomicie bawić. Nie wspominając, że to cudowna okazja aby bliżej się poznać.

Właśnie dochodzili do drzwi. Spostrzegła opartego o framugę młodzieńca, można by rzec chłopca o miłych, delikatnych rysach.
- Pani Mercedes Ortega...- zaczął.

Lewą ręką wciąż trzymała ramię Antoina, prawą wyciągnęła przed siebie i pozwoliła by nowo przybyły kurtuazyjnie ją pocałował.
- Widzę że nie na nawet potrzeby bym się przedstawiała. George musiał w takim razie już o mnie wspomnieć, mam nadzieję, że w samych pozytywach. - zaśmiała się czarująco.
- Książę pragnie przywitać panią i zaprosić na naradę... Jeśli tylko uczyni nam pani ten zaszczyt. Proszę za mną - polecił i wykonał dłonią gest jakby mający zapraszać do przekroczenia progu.

Młodzieniec posłał Antoine'owi chłodne, zdawkowe spojrzenie. Archont jednak nie dał się sprowokować. Kulturalnie skinął mu głową i odpowiedział:
- Witam cię szanowny członku Rady, Jacku Borowiczu z Gangreli. Miło znów cię widzieć.
Zawsze bawiło ją jak wszyscy mężczyźni w jej towarzystwie zmieniają się w rywalizujących ze sobą samców. A także jak nierzadko nieświadomie stają się dżentelmenami. Oczywiście Lasalle dżentelmenem był zawsze i w każdym calu, nie miała co do tego wątpliwości. Ale ten spektakl odegrany przez młodzieńca o ślicznej buzi skierowany był z pewnością wyłącznie dla niej. Zadowolona uśmiechnęła się do siebie bezwiednie. Pewna jej część wciąż domagała się by być w centrum uwagi, by ją hołubiono, obsypywano komplementami i prezentami. Płytkie, snobistyczne i trywialne odruchy sprawiały jej czasem ogromną uciechę.

Weszli wreszcie do sali, gdzie przebywała już śmietanka miejscowej rodziny z księciem Robertem na czele. Poczuła na sobie ich zaciekawione spojrzenia, wyprostowała się dumnie i przywołała szeroki, uroczy uśmiech. Z łatwością domyśliła się, który z nich jest księciem. Jakkolwiek Lasalle jak zwykle służył jej wsparciem. Podszedł do Aligariego wciąż prowadząc Mercedes pod rękę:

- Książę, proszę pozwolić mi przedstawić - Mercedes Ortega - jego melodyjny głos wypełnił małe wnętrze klasy.

Cóż za niegodne miejsce na narady na tak wysokim szczeblu.- pomyślała – Prymitywne i obskurne. Mam nadzieję, że nowy książę doprowadzi je wreszcie do przyzwoitego stanu. Ventrue nie mają co prawda tak wyrafinowanego poczucia smaku jak Torreadorzy, ale jednak dalece głębsze od Malkavian.

Wyciągnęła dłoń w kierunku Aligariego, skłoniła się dostojnie, posłała mu kolejny czarujący uśmiech i spuściła oczy w akcie udawanego onieśmielenia.

- To zaszczyt poznać nowego księcia. I proszę przyjąć ten drobny prezent – wskazała na trzymaną przez Archonta skrzynkę z krwią - abyśmy mogli wznieść wspólnie toast za naszego nowego zwierzchnika. Panuj nam mości książę długi czas i oby cała nasza społeczność opływała w dostatku kiedy Reykjavik będzie pod twoimi miłościwymi rządami.

W tym momencie usłyszała zbliżające się za plecami kroki i donośny baryton Georga:
- Mercedes, skarbie, jesteś wreszcie – oplótł ją rękami w pasie i przyciągnął do siebie. Poddała się jego dotykowi, pozwoliła by jego dłoń gładziła przez moment jej plecy. Chciał pocałować ją w usta ale w ostatniej chwili uchyliła się zgrabnie i jego wargi dotknęły ostatecznie jej policzka. George zmierzył ją lekko zdziwionym spojrzeniem ale ona zaśmiała się miękko i wczepiła palce w kosmyk jego długich włosów.

-Witaj George. Mam nadzieję, że choć troszkę się za mną stęskniłeś.

Jakby w odpowiedzi zacisnął mocniej dłoń na jej biodrze dając jej tym znać, że powinna trzymać się blisko niego. Mercedes zerknęła spłoszona na Lasalla jakby cała ta scena niespodziewanie ją zawstydziła. Nie wyzwoliła się z jednak z objęć Brujaha, wskazała za to gestem na Antoine'a i rzuciła formalnie:

- Antoine LasalleGeorge Pietrow, panowie zdaje się nie mieli jeszcze okazji się poznać.

- Witam wspaniałego wojownika, o którym tak wiele słyszałem. Jestem Antoine Lasalle – Torreador w pełnym szacunku geście wyciągnął dłoń do Brujaha. Zmusił go tym samym aby odpowiadając na powitanie wypuścił ją na chwilę ze swych objęć. Dostrzegła, że wymienili krzepki męski uścisk dłoni jakby potwierdzało to silny charakter obu panów. Lasalle kontynuował: - Wprawdzie widziałem już pana poprzedniego wieczora, ale jakoś nie było okazji się poznać. Cieszę się, iż udało się to teraz. Wprawdzie minęły lata, od kiedy jako oficer, jeszcze ludzki, prowadziłem szarże swojej konnicy, ale do tej pory raduje mnie widok prawdziwego wojownika.

Ta przemowa nieco zbiła Mercedes z tropu. Czyżby Lasalle próbował zdobyć sympatię Georga wskazując, że mimo odmiennego klanu mają ze sobą coś wspólnego? Ta myśl uderzyła ją z całą premedytacją. Oczywiście, że mają. Wojacy lubujący się w pięknych przedmiotach. Takich jak ona sama. Poczuła ukłucie żalu i ściągnęła gniewnie usta.

Poczekała aż mężczyźni skończą prezentację. Odwróciła się jeszcze tylko w stronę olbrzyma w masce i powiedziała ciepło:

- Pana również niezmiernie miło mi poznać. Mercedes Ortega. - wyciągnęła do niego dłoń. Mimo iż niewątpliwie stał przed nią przedstawiciel klanu Nosferatu nie zawahała się ani przez moment a na jej twarzy nie można było dostrzec najmniejszego śladu obrzydzenia czy zniesmaczenia.
 

Ostatnio edytowane przez liliel : 18-05-2008 o 16:38.
liliel jest offline