Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-05-2008, 17:16   #7
Eliasz
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
- Nie wiem jak reszta chłopaków, ale ja nigdy więcej nie chcę mieć do czynienia z tym potwornym Buranem. Nikt przy zdrowych zmysłach nie chciałby się znaleźć w środku tego piekła.
Już właściwie wracaliśmy, na pewno rozumiecie tą radość i podniecenie związane z końcem wyprawy.

Usłyszał jedynie westchnięcie słuchających go żołnierzy.
- I właśnie wtedy nadszedł. Powiew wiatru mógłby zmieść każdego, zimno jakie nadeszło było nie do opisania. Gdyby na dłużej otworzyć usta, można by było ich już nie zamknąć, gdyż mróz łapał wszystko. Konie szalały a wiatr co raz smagał gałęziami i ostrym śniegiem. Tak właśnie ostrym, gdyż rozpędzone, zamrożone małe kawałeczki lodu, raniły skórę, chyba tylko po to by mróz chwilę później zatamował ranę.
Z trudem przetrwaliśmy tą nawałnicę… nie obyło się bez ofiar. Pamiętacie Wilka, Genevieve
czy Reynara? Nie przeżyli trudów powrotu. O mały włos wykończyły by nas choroby, jednak napar z kory brzozy świetnie pomógł gdy zabrakło już mi leków. Parszywe oszczędności w armii… Nie ważne, w każdym razie warto pamiętać o brzozie, gdy nie ma się nic innego pod ręką. Całego tego mrozu chyba było nam mało, skoro na naszej drodze stanęły gobliny, a dokładniej jeźdźcy wargów. Wiecie, w normalnej sytuacji każdy by się cieszył na bitkę. Jednak musielibyście nas zobaczyć w jakim byliśmy stanie… Nie ma co ukrywać banda obszarpańców, wycieńczona przez choroby i mróz, z połową ekwipunku, bo drugą część zabrał śnieg i wiatr. Każdy ruch sprawiał ból i wymagał ogromnego wysiłku, a gdy śmierć w końcu zajrzała nam w oczy…spadliśmy, z wysokiej skarpy toczyłem się w śniegu, z kamratami i odzyskałem przytomność w chałupie. Znaleźliśmy się we wsi, której mieszkańcy mieli własne kłopoty. Bandyci porwali im dzieci i postanowili przezimować, trzymając je jako zakładników. Ruszyliśmy na odsiecz.

Gdy kropla łzy pojawiła się na poliku Felixsa dodał jeszcze przez skurczoną krtań.
- Cały nasz wysiłek i tak był próżny, wolę już o tym nie mówić, gdyż na nowo widzę zwłoki dzieci, jakie ci plugawi mordercy zabili.
Felix po chwili doszedł jednak do siebie, przynajmniej na tyle by wysłuchać opowieści sierżanta. Stracił już jednak ochotę na głębszą zabawę i świętowanie.
 
Eliasz jest offline