Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-05-2008, 16:55   #40
Vireless
 
Vireless's Avatar
 
Reputacja: 1 Vireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwu
Krasnolud mocniej ścisnął trzonek wielkiego topora w rękach zmęł w ustach krasnoludzie przekleństwo a potem splunął pod nogi i spojrzał na krzaki. Potem przeniósł wzrok na wóz. Ocenił ryzyko. W tamtą stronę kierowała się ich dwójka w stronę wozu żaden. Reszta jakby na chwilę się zmyła. Przez głowę przeleciało mu że do tej pory to on się tak najczęściej zachowywał. Ale to był jego wybór, świadomy. Wkurzało go wprost nie sadowicie gdy, któś próbował go zaszufladkować jako wycofanego i neutralnego.
Od zawsze był zdecydowany. Wiedział co chciał. Tak samo teraz. W garści ściskał topór i oczekiwał na potwora. Bo na pewno było coś tu w tych krzakach co napawało Moradine obrzydzeniem. On miał to usunąć.

Przed niego wepchnął się elf. Dwarf tylko zaklął i już miał się zamachnąć gdy usłyszał coś podejrzanego na wozie. Nie strasznego ale coś tam było. Nie czekał i od razu wskoczył na pakę. Bez żadnego słowa lub krzyku ale za to z toporem gotowym do ataku. To co zobaczył wróciło go o kilka tygodni do tyłu. Do czasów gdy był kapłanem w złym miejscu o złej porze. Pewnych rzeczy się nie zapomina, z nim było podobnie.

To były jego ostatnie chwile. Był w złym stanie, bardzo złym. Fungrihmm od razu przyklękł przy nim i wziął go za rękę. Nie miał złudzeń. Jedynym co można było teraz zrobić to dać nieszczęśnikowi trochę otuchy i nadziei że jego śmierć nie jest na darmo.
- Sh-sha...en...?
- Nie ma go tu. Jestem Fungrihmm, krasnolud czczący Moradine. Kowala dusz
- Pomóż im...
-Wyszeptał a jego głos był już słaby. Krasnolud pochylił się by wyłowić jego ostatnie słowa. W tle słyszał jakieś zamieszanie na zewnątrz. Był pewien że kwestia potworów wkrótce się wyjaśni.
Stęknięcie i krótkie charczenie i już po chwili do wozu zajrzał Barbak i Estre. Akurat by usłyszeć zaklecie na miłość Lavandera.

-Teraz już nie możemy odpuścić sobie tego spacerku do miasta. Co robicie? Acha dobra to wy przeszukajcie ten wóz a ja się nim zaopiekuje. Estreicher dziękuje za twoje słowa. Widzisz nawet będąc zabójcą nie można się oderwać od tego co masz gdzieś głęboko w duszy. Kiedyś byłem kapłanem...

Krasnolud wraz z Orkiem zabrali zwłoki chimery parę metrów dalej. Ork uparł się by szukać kamienie. Dwarf mu w tym pomagał. Gdy Ork skończył niszczyć swe sztylety Fungrihmm wyciągnął swe narzędzia do run po czy wygrawerował runy ku czci Almanach. Nie wiedział kogo wyznawał zmarły ale uważał że takie wotum nie może być źle odebrane.

Mimo że wszyscy już przeszukali miejsce Dwarf też postanowił się rozejrzeć. Bardziej dla sportu i zasady. Obejrzał też plany jakie skitrał Zielony. Wprost stanowiło że jednym z zaginionych to architekt. Osoba pokrewna zajęciem do każdego prawie Krasnoluda. Gdy ochodzili z tego miejsca Dwarf w myślach dodał: „Na Moradine i Almanach. Tym razem nie zawiedziemy!”

Drow, które spotkali został zasypany pytaniami przez Kejsi. Fungrihmm nie palił się wcale do witania kolejnego elfa i to czarnego. Postanowił chwilę odczekać i sprawdzić czy poznany podróżnik będzie mówił prawdę...
 
Vireless jest offline