Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-05-2008, 21:17   #41
Blacker
 
Blacker's Avatar
 
Reputacja: 1 Blacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputację
Chimera odpowiedziała na wezwanie i już po chwili usadowiłą mu się na ramieniu. Astarothowi przebiegło przez myśl wspomnienie, jak ta sama chimera, będąc w formie kruka ginie od zdradzieckiego ciosu Asgharvila w fałszywej czasoprzestrzeni. Był to właśnie jeden z powodów dla których musiała zostać unicestwiona. Pozostałe powody właśnie podróżowały wraz z nim. Przyjął za nich odpowiedzialność i nie mógł się wycofać. A co z istnieniami wszystkich tych, którzy zginęli wraz ze zniszczeniem czasoprzestrzeni? Phi! A co oni mieli go obchodzić?

Był to właśnie jeden z powodów, dla których większość wyznawców bieli nazwałaby go ,,złem". Tym, co od zawsze kwalifikowało go po stronie chaosu był kodeks moralnym. Dla niego dobrem najwyższym nie była wiara, nadzieja, przyjaźń ani żadna z im podobnych drugorzędnych wartości. Najważniejszym dla niego był on sam. Głupotą jest przecież przekładać dobro innych nad dobro własne. Tak, jak jeszcze w poprzednim życiu argumentował Avalanche, że ratowanie Waldorffa z wioski jaszczuroludzi nie ma sensu, ze względu na to że nie dość że nie pomoże kapłanowi, to na dodatek sam straci życie. Nigdy nie zatrzymał się przed poświęceniem innych dla własnych celów. Najbardziej oczywistym przykładem może być perła wybrzeża, Rasgan. Sprowadził na całe miasto zarazę tylko po to, by nie przejmować się brakami energii. Na drugim miejscu stali ci, których nazywał swoimi sojusznikami. Dla nich był w stanie zrezygnować z części swoich planów, pozostawiając ich realizację na później. Sojusznikami jak dotąd mógł nazwać tylko Legion, Azmaera i Thomasa. Na trzecim miejscu byli jego towarzysze podróży, dla których nie był w stanie zmieniać swoich planów, ale których obiecał sobie bronić. Dalej byli pozostali czyli ci, których życie nie było nic warte w chwili, gdy trzeba je było poświęcić. Czy tylko to sprawiało, że był uznawany za złego?

Chimera, wysłana na zwiady przyniosła wiadomości topograficzne, jednak nie wypatrzyła żadnych przeciwników. Hmmm... Miasto na zachodzie? Będzie musiał to zbadać

Teraz jednak przyszedł czas, by zbadać dokładniej ten zniszczony wóz. Wraz z Barbakiem, Waldorffem i Revanem, gdy kruczą chimerę zaatakował przeorśnięty wilk. Zanim zdążył zareagować niebezpieczeństwo zostało zażegnane celnym strzałem Barbaka. W wozie znajdował się umierający człowiek, który tuż przed wydaniem ostatniego tchnienia poprosił ich o odnalezienie swoich towarzyszy. Być może i w normalnych warunkach by się tym zajął, jednak teraz nie miał zbyt wielkiej ochoty uganiać się po lesie za trolem.

Ruszyli dalej drogą, gdy spotkali elfa zielarza. Na jego widok Astaroth uśmiechnął się triumfalnie. Najwyraźniej szczęście mu sprzyjało. Teraz pozostawało uregulować kilka spraw i rozpocząć działanie. Zwrócił się do białej części drużyny, adresując do przede wszystkim do swoich dawnych towarzyszy

- Może trochę zły moment, jednak nie wiem, czy kiedykolwiek nadejdzie lepszy. Verion stwierdził, że przegrana drużyna stanie się więźniami Mistress. Zapowiadam od razu, że nie mam zamiaru ani sam nim się stawać, ani skazywać na to was. Jest w tym pewna luka, mianowicie równie dobrze może nie być żadnych przegranych jeżeli będziemy działać wspólnie. Dlatego pytam was tu i teraz: współpraca czy wojna? Bo nawet jeśli teraz dobrze podróżuje nam się razem, to bez ustalenia tej jednej kwestii prędzej czy później dojdzie do konfliktów
 
__________________
Make a man a fire, you keep him warm for a day. Set a man on fire, you keep him warm for the rest of his life.
—Terry Pratchett
Blacker jest offline