Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-05-2008, 21:47   #42
Alaron Elessedil
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
Tev bardzo lubił swoich pięć zmysłów i bardzo często z nich korzystał. Wiele razy uratowały my życie, wiele razy uratowały mu futro oraz inne, bardzo przydatne części ciała, w tym głowę.
Przywiązał się do swoich części ciała i bardzo je polubił, więc byłby wielce unieszczęśliwiony, gdyby tylko któreś z nich utracił. Byłaby to przykra zmiana. Cóż, nie miał zamiaru się z nimi rozstawać, więc bardzo często wył w stanie najwyższej gotowości, co wcale nie przeszkadzało w irytacji, zaś czasami nawet wspomagały się nawzajem.
Jednakże bardzo nie lubił kiedy jego zmysły nic nie wyczuwały wtedy, kiedy powinny. Oj, jak on tego nienawidził. Zdecydowanie musiał nad tym popracować.
Przecież węch Tygrysów był równie świetny, co wzrok! Jeżeli jednak nie może czegoś wyczuć węchem, zdecydowanie powinien to usłyszeć. Tygrysy słyną ze swojego znakomitego słuchu.

Tev zajrzał ostrożnie za krzaki, gdzie przyklęknął, nadstawiając uszu oraz rozglądając się. Takiej właśnie sytuacji wybitnie nie lubił. Potwornie go irytowało to, że nie mógł niczego wyczuć, słyszał tylko drące się papugi, które swoją drogą, chętnie by upolował. Dawno nie jadł mięsa ptaków.
Dodatkowo niczego również nie zauważył! Denerwujące!
Wstał, więc i ruszył w kierunku wozu, dalej pozostawiając zmysły w stanie gotowości. Na czym, jak na czym, ale na polowaniach to on się znał. Wiedział, że zaczajony w gęstwinie drapieżnik ma niemal idealną sytuację do polowania.

Prawie natychmiast po tym jak pomyślał o idealnej sytuacji, rozległ się ryk. Pierwszy błąd drapieżnika. Tev puścił się biegiem do przodu równocześnie z wyskoczeniem wielkiego wilka.
Kątem oka zauważył biegnącego Elfa, jednakże żaden Elf nie mógł dorównać prędkością tygrysom. To było niewątpliwe.
Nie mniej jednak zauważył, że Barbak jest gotowy do oddania strzału, więc szybko zatrzymał się, obserwując jak Elf biegnie dalej, a strzała Barbaka mija go, trafiając w wilka, który zaskomlał i uciekł.
Spokojnie podszedł do wozu, gdzie był już Waldorff przy umierającej chimerze. Prosiła o pomoc w uratowaniu trzech osób, w tym Trolla. Bezbronnego. Co prawda te dwa stwierdzenia wykluczały się, ale nie wyprowadził konającego z błędu. Zauważył jednak, że ma on ranę od ostrza, nie od kłów i pazurów. Rozpoznałby to, gdyż to są jego naturalne bronie.
Elf wziął teczkę, kładąc ją na beczkę, po czym otworzył, zaś Tygrys zobaczył plany budowy.
Architekt...-pomyślał, jednakże nie był pewny czy to ta zmarła chimera nim była, czy zaginieni towarzysze chimery. Nie było jednak czasu na takie rozważania.
Zabrał się do oględzin wozu. Były tam beczki z mąką, ogórkami, żywność zabawki dla dzieci oraz przedmioty na sprzedaż. Pieniędzy nie było. Ewidentnie ktoś tu był przed nimi.
Nagle zobaczył kolorowe koce, do które pachniały dziwnie. Zbliżył się do nich i powąchał jeszcze raz. Zapach bagienny, zapewne Trolla.
Wyszedł z wozu zaczynając, przeszukiwać okolice, gdzie znalazł szkielet człowieka. Musiał przyznać, że był niezgorsza ogryziony z mięsa. Zapewne wilk się pożywił. Nie tego jednak szukał.
Chodząc, zatrzymał się gwałtownie, czując coś. Tym czymś był zapach Trolla, czyli to, czego szukał.
-Ludzie bardziej i mniej perfidne!-rzekł głośno, chichocząc.
-Stworzonka, moje śliczne, wiem, gdzie poszedł nasz Troll! Udał się na północ-powiedział, a gdy wszyscy zakończyli swoje działania, ruszył przodem, kierując się węchem. Drogę torował sobie dawnym Ilonthem, wywijając nim na krzyż.

Ravist siedział przy biurku, zawzięcie czytając zwój. Zwój ten studiował przez bardzo długi czas, uczył się każdego słowa oddzielnie i wszystkich razem. Uczył się każdego akcentu oraz prawidłowej wymowy słów. Uczył się pojedynczych słów i całego pergaminu. W tej chwili mógłby wyrecytować cały z pamięci, odpowiednio wypowiadając każde słowo z odpowiednim akcentem. Zdecydowanie mógł to zrobić, jednakże wolał mieć wszystko pod kontrolą i ponownie czytał owy zwój.
Dostał od starca cztery zwoje, z czego dwa wykorzystał. Jeden umieścił tam, gdzie nikt nigdy nie będzie go szukał, po czym wymazał to miejsce ze swojej pamięci. Nie zamierzał go nigdy użyć, ale palić taką wiedzę to byłaby głupota. Mógł go, bowiem wykorzystać na innej personie niż na nim.
Ostatni ze zwojów, przekształcał dniami i nocami, by osiągnąć zamierzony efekt zaklęcia. Przepisywał zwój po jednej literce, za każdym razem zaznaczając akcent, jednocześnie wprowadzając gdzieniegdzie zmiany, które dogłębnie przemyślał.
Wstał powoli, przywołując swój kostur, zaś zwój automatycznie zwinął się, wpadając do rękawa szaty Półelfa, który podszedł do pięknego gobelinu, sięgającego podłogi, przedstawiającego mroczny pokój pogrążony w ciemności, zaś jedynym światłem były czarne oczy dwóch posągów Wampira, trzymających masywne miecze. Pomiędzy nimi stał portal, przez który widać było ścianę za portalem. W środku nie było przestrzeni właściwej, czyli pola, które przenosi w inne miejsce.
Obok gobelinu wisiały czarne sznury, zaś ich końce skierowane były ku górze.
~Etreh winarin!-wyszeptał, zaś z kryształu powoli zaczęła wychodzić kula czarnych płomieni z czarnoelektryczną nutą połączoną z ogniem. Kula rozdzieliła się na dwie mniejsze, a te usadowiły się szczytach sznurów, zaś wewnątrz gobelinu, oczy Wampirów zajaśniały bardziej.
Półelf postąpił krok do przodu i o dziwo znalazł się w środku gobelinu, tyle, że tym razem to pokój z biurkiem wydawał się gobelinem, zaś pokój z portalem, rzeczywistym pokojem. Poniekąd nim był.
Podszedł bliżej do portalu, wyjmując zwój, który rozwinął.
~Olivion fasseh onvalios flassin granten per olhornaliof rendernaminu' farghalen vitterien alezir porhenmillowis' urhantalee pragrato...-rozpoczął inkantację trwającą pięć obrotów klepsydr.
~...quuwi 'wen dernel!-zakończył głośno, zaś z kostura wypłynął czarny, płonący czernią, jęzor prądu, otoczony wirującym, czarnym pyłem, oraz czarną wodą, która uderzył w środek portalu, jaśniejąc czarnym światłem. Płynna czerń wypełniła portal, zaś z jęzora zniknęła ona. Potem powoli prąd zaczął przepływać ze strumienia, tworząc w portalu coś na kształt półpłynnej, czarnoelektrycznej, czarnej wody, lecz to nie był koniec. Płomień znikał tak samo jak elektryczność czy półpłynna substancja. Substancja zaczęła płonąć czarnym ogniem. Czarny pył poleciał w stronę portalu, łącząc się substancją, ale to nie był jeszcze koniec. Z jęzora zostało jeszcze wirujące, czarne powietrze, które również połączyło się z portalem. Widok był imponujący, zaś Półelf przyglądał się temu przez chwilę, po czym z tajemniczym uśmiechem na twarzy wyszedł tak samo jak przyszedł, gasząc ognie na czubkach sznurów. Te o dziwo nie były ani trochę spalone.
Jeszcze jedna sprawa. Podszedł do biblioteczki, wypowiadając zaklęcie. Zszedł niżej, rozpalając palenisko czarnym ogniem, po czym wrócił, zamykając biblioteczkę zaklęciem. Musiał jeszcze tylko schować dwa zwoje. Ten zmodyfikowany przez niego oraz ten oryginalny. Nawet wiedział gdzie je schowa. Uśmiechnął się do siebie...

Tev po pewnym czasie przedzierania się, zauważył ucieczkę stada kopytnych przed nimi, zaś na gałęzi siedział Elf z sierpem. Zaraz. On skądś znał tą parszywą gębę...
-Who are you?-zapytał Elf, zaś Tev uśmiechnął się perfidnie, a Ravist połączył kilka faktów, podsuwając odpowiedź. Prawdopodobnie powodem była Mistress.
- Może trochę zły moment, jednak nie wiem, czy kiedykolwiek nadejdzie lepszy. Verion stwierdził, że przegrana drużyna stanie się więźniami Mistress. Zapowiadam od razu, że nie mam zamiaru ani sam nim się stawać, ani skazywać na to was. Jest w tym pewna luka, mianowicie równie dobrze może nie być żadnych przegranych jeżeli będziemy działać wspólnie. Dlatego pytam was tu i teraz: współpraca czy wojna? Bo nawet jeśli teraz dobrze podróżuje nam się razem, to bez ustalenia tej jednej kwestii prędzej czy później dojdzie do konfliktów-powiedział Astaroth, na co Tev odparł:
-Znasz moje zdanie.Jeżeli doszłoby do konfliktu to stanąłbym za Waldorffem i prawdopodobnie przeciwko tobie, a tego przecież nie chcemy, prawda? Ja jestem za wspólnym działaniem i nie zgadzam się z Verionem, że połączenie sił byłoby katastrofą. Może sobie mówić co i ile mu się podoba, ale nie musi to być prawdą. Ja jestem za trzymaniem się razem. Sądzę, że Barbak i Waldorff też będą za, bo to rozsądni ludzie... Ork i Krasnolud, znaczy się. No są rozsądni-rzekł spokojnie.
Tymczasem Kejsi zaczęła gadać, jak to było w jej zwyczaju, jednakże Tygrys wystąpił do przodu.
-Panie Elfie, raczyłbyś zstąpić swą Elfią stopą na ziemię? Interesuje mnie, i nie tylko mnie, grupka trzech osób oraz Trolla-rzekł, zaś gdy Elf zstąpił na ziemię, odszedł z nim kawałek.
-Drogi Panie Elfiku, czy widział pan tutaj jakieś stworzenia prawdopodobnie z trollem lub Trolla samego?-zapytał.
-Nie... Zen i reszta podróżowali z małym trollem, ale nie widziałem ich od kilku miesięcy-odparł zdumiony.
-Och, to szkoda..., bo właśnie jakaś chimera podobna do lisa została zabita, jej koń rozpruty, a wóz spustoszony. Zostały tylko plany architektoniczne. Czy to ten lisek był architektem?-spytał ponownie.
-Z-zabity...?! Jak to zabity?! Zen?! K-kto to zrobił?! Kiedy to się stało?!-wyjąkał ze zgrozą.
-Cóż, przed śmiercią zdążył nas poprosić, żebyśmy zadbali o jego towarzyszy w tym trolla, a po jego zapachu doszedłem tutaj... może przechodził tędy wcześniej? Nie wiem kiedy nastąpił atak. Wiesz, jest pewna technika określania kiedy doszło do morderstwa po stadium larw much. Na przykład w końskim ciele. Niestety ja tego nie potrafię, więc nie wiem kiedy ich zaatakowali. Może Ravist to potrafi, ale nie ujawniał się z tym w każdym razie...
-To okropne! Kto mógł to zrobic?! Troll... tak, byl zn imi troll, ale nie widziałem go od paru tygodni, podobnie jak Zena i reszty, nie wiem gdzie jest! A Ike, Kiora i Shaen?! Nic im nie jest?!....-załamał się siadając.
-Właśnie ich też szukamy, bo zniknęli. Ten lisek, Zen? Tak, Zen, prosił, żebyśmy ich odnaleźli. Podobno są ranni-powiedział, siadając, gdyż nie chciał nad nim górować.
-To straszne! Obawiam się, że zbytnio wam nie pomogę. Rzadko ich widywałem, rzadko kupowali coś u mnie. Gdzie...?-nagle zamilkł, po czym poderwał się na nogi i jęknął ze zgrozą.
-Prosił was?!?!?! Jak to...?! Powiedziałeś, że go zamordowano, jak...?! Jak mógł was prosić...?!?!?! KIM JESTEŚ?!?! Nie widziałem wcześniej ciebie ani twoich towarzyszów na wyspie!!! Co stało się z Zenem i resztą?!?! ODPOWIEDZ!!!-cofnął się, mierząc Teva groźnym spojrzeniem, więc Tygrys wstał również. Z trudem opanował rosnącą furię.
-Przyszliśmy, wóz był zostawiony, napadł na nas jakiś wilczur z wielką mordą, o taką, bleeeee i dostał od nas po pysku, nasz Kapłan wlazł do wozu i zobaczył rannego liska, a wogóle to ja tam ich zaprowadziłem, bo wyczułem zapach krwi tego zdechłego konia!-rzekł oddychając jak rodząca kobieta, po czym policzył do dziesięciu i pięć razy powtórzył po cichu "niebo jest niebieskie".
-Bo jesteśmy na tej wyspie nowi, dlatego nas nie widziałeś, a ja właśnie wącham ślady za podobno bezbronnym i młodym Trollem-dokończył.
-Ale powiedziałeś, że nie mogłeś ustalić momentu zgonu! KŁAMCA!! Jeśli to wy skrzywdziliście Zena....!!!!-zaczął się nakręcać Elf.
-Ludzie, trzymajcie mnie, bo zczeznę! NIE ZNAM MOMENTU ATAKU GŁUCHA PAŁO, A SAMI BYLIŚMY ŚWIADKAMI ZEJŚCIA LISKA, ALE ZDECHŁY KOŃ Z LATAJĄCYMI MUCHAMI SUGEROWAŁ, ŻE ATAK NASTĄPIŁ JAKIŚ CZAS WCZEŚNIEJ I TO PRÓBUJĘ CI PRZEKAZAĆ!-wrzasnął na całe gardło.
-Nie wyczymie! No nie wyczymie! Stój tu!-wrzasnął ostatni raz, po czym jednym skokiem dopadł do Waldorffa i Barbaka, w demonicznej prędkości łapiąc ich za ręce i prowadząc jak małe dzieci do Elfa, po czym rzucił się do Kejsi, którą z tą samą prędkością złapał i postawił przed Elfem.
-WIDZISZ TO?!-wrzasnął, pokazując na symbole religijne Kapłana i Paladyna.
-TO JEST KAPŁAN I PALADYN! CICHO WALDORFF! A TO JEST KEJSI! KEJSI, POWIEDZ TEMU PÓŁIDIOCIE CO SIĘ STALO I JAK TO WSZYSTKO BYŁO OD ZNALEZIENIA WOZU! ZAGADAJ GO NA ŚMIERĆ! A WY JEJ POMÓŻCIEEEE!!!-wrzeszczał, skacząc ze złości i tupiąc jak małe dziecko.
 
__________________
Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje.
Nie jestem moją postacią i vice versa.
Alaron Elessedil jest offline