Aj, Butterbur, lichsza ta twoja brandy, niż myślałem. Jakoś nieswojo... I czego gały wybałuszasz, stary cudaku... Na pusty żołądek... Ale darmo nikt jeść nie daje... gorszym od kundala... jemu co ze stołu rzucą...
Podniósł się powoli, poprawił spodnie w kroku, złapał za zydelek i ruszył do ognia. Na mnie jak na psa wołać nie będziesz... Nie na twoje wołanie... Do ognia idę... Może który o sakiewce w tłoku zapomni...
- Suńcie, panie Ligment, szacowną dupę trochę, miejsce zróbcie. Miesiąc będzie, jak wam wygódkę opróżniłem, szmaty przeprane, smród wywietrzał!
Gruby hobbit niechętnie przesunął się z krzesłem, mamrocząc pod nosem, a chudzielec wpasował się w wolną przestrzeń ze swoim zydelkiem, rzucając na boki ukradkowe spojrzenia.
- A trzeba wam wiedzieć, panie Orendil, że pan Ligment ze swej wygódki sławny jest na cały kraj. Najlepsza, największa i najpełniejsza zawsze. Tyle co on...
Słowa jakoś umknęły. Bo choć do niechętnych spojrzeń przywykł jak mało kto, to resztki humoru ulotniły się już zupełnie. Znów skulił się na zydlu i zapatrzył w podłogę. Takie ziele... Za takie ziele to...
...
A niech cie, głupcze...
Nikt teraz w mroku nic nie zobaczy... sztuczek ci się, stary cudaku zachciało!
Uchylił się przed lecącymi ze stołu resztakami, potem błyskawicznie rozejrzał i rzucił za nimi na podłogę. Znalezienie łyżki graniczyło w tym bałaganie i mroku z cudem. Zresztą, sztućce byłyby niedość wydajne... Kiedy kilku skoczyło łapać zapalczywca, co się do drzwi pchał, jeden runął na ziemię z łoskotem, potknąwszy się o przycupniętego chudzielca. Zanim rąbnął łbem o deski, usłyszał ciche, złe warknięcie...
Ostatnio edytowane przez Betterman : 20-05-2008 o 01:17.
|