Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-05-2008, 12:02   #44
hollyorc
 
hollyorc's Avatar
 
Reputacja: 1 hollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputację
- Może trochę zły moment, jednak nie wiem, czy kiedykolwiek nadejdzie lepszy.... zaczął Astaroth proponując zawarcie przymierza. Paktu dość wyjątkowego i sprowadzającego na jego członków dość potężnych przeciwników. Nie, nie przeciwników. Babrak milczał przez kilka chwil, zbierał myśli, po czym jakby nieśmiało przemówił tak do Astarotha, jak i reszty drużyny.

- Astaroth. Jeśli podamy sobie teraz prawice, zaczniemy coś co na kartach historii nie miało jeszcze miejsca. Ściągniemy sobie zapewne również na głowę nie jeden problem. Jest moim zdaniem wysoce prawdopodobne, że przypłacimy to życiem, czy może raczej gorzej niż życiem. Bo możemy spodziewać wręcz wiecznego potępienia. Uważam jednak, że warto spróbować. Po pierwsze dlatego, że zrobimy w ten sposób na przekór Verionowi... a w takiej materii możesz zawsze na mnie liczyć. Po drugie dlatego, że mam wrażenie że coś może z tego naprawdę wyjść. Ostrzegam Cię jednak jak przyjaciela, jak przyjaciela Demona. Podaję ci rękę i od tej chwili gotów jestem pomagać Ci zawsze. Prawie zawsze... ufam, że domyślasz się w jakich praktykach pomagać Ci nie będę, w innych kwestiach zawsze możesz liczyć na mnie i na moje umiejętności. Jeśli jednak mnie zdradzisz, to przysięgam na Palladine’a, Almanakh, biel, chaos i wszystkie świętości, znajdę Cię i któryś z nas wtedy zginie! Czy jakby to mógł patetycznie stwierdzić jakiś idiota, krew któregoś z nas popłynie na tę umęczoną ziemię!

To mówiąc Barbak podniósł prawicę aby uścisnąć dłoń swego kompana.

- A teraz wybaczenia proszę, muszę wyjaśnić komuś co właśnie zrobiłem.To mówiąc Barbak oddalił się kilka kroków w kierunku lasu, ukląkł i ujął oburącz medalion. Był przepełniony sprzecznymi uczuciami. Z jednej strony wiedział, że poznany przez niego demon, jest godzien zaufania, z drugiej strony był świadom tego jak bardzo groteskowa to myśl. On sługa Palladine’a sprzymierzył się właśnie z Panem Mgieł, z demonem. Z kimś kogo, i komu podobnym Babrak poprzysiągł walkę, z kimś kogo do tej pory Barbak szczerze nienawidził.

YouTube - Gregorian - The Sound Of Silence

Palladine! Mój Panie! Nie wiem czy właśnie nie zbłądziłem, nie wiem czy właśnie nie sprowadziłem na siebie Twego gniewu i nie wiem w końcu czy jestem jeszcze godzien nosić na sobie Twój herb. Wierzę jednak, ze Astaroth, Demon, ktoś z kim do tej pory walczyłem może sprawić coś dobrego. Wiem, że to co mówię jest paradoksem, wiem że może wychodzę teraz na niedowiarka. Jednak jestem gotów zaryzykować swą duszę i zaufać temu, kogo jeszcze do niedawna uważałem za wroga. On w jakiś sposób, choć może i bardzo odmienny od mojego wyznaje podobne wartości. Choć robi to zupełnie inaczej ceni i wyznaje to co i dla mnie jest ważne, czasem nawet bardzo ważne. Zatem gotów jestem poświęcić moje istnienie i moją duszę w zamian za pakt z nim. Może ten właśnie sojusz pozwoli mi w jakiś sposób (może nawet bardzo ograniczony) wpływać na demona. Może uda mi się w jakiś sposób zawrócić ze Ścieszki Zła. Panie! Nie jestem pewien teraz dokładnie tego co chciałbym wyrazić, me serce jest pełne sprzeczności i niepewności. Ufam jednak, że w jakiś sposób to czego właśnie się dopuściłem przyniesie coś dobrego. Ufam, ze nie zawiodę Cię swym postępowanie. Dopomóż mi proszę w tym przedsięwzięciu. Spraw aby me serce było czyste, spraw abym nie zbłądził bo w obecności tak dużej ilości zła, łatwo o błąd.

Gdy powstał nie czuł się specjalnie lepiej. Uznał jednak, że pogodzenie się z taką decyzją musi zająć trochę czasu. Miął szczerą nadziej, ze jednak wyjdzie z tego coś dobrego.

W tym czasie drużyna nie próżnowała, Kejsi zasypywała napotkanego elfa setkami, pytań a
Tev, stary dobry i przewidywalny Tevornrel zabrał w krzaki napotkanego elfa. Gdyby Ork nie znał dobrze swojego kompana, zaraz zaczęły by krążyć w jego wyobraźnie, chorej wyobraźni chore myśli. Barbak jednak znał dobrze przyjaciela (tak mu się przynajmniej wydawało). Gdy z krzaków zaczęły dobiegać do jego uszu wrzaski Tygrysa, Ork tylko uśmiechnął się do siebie. Taaaaak to zdecydowanie było działanie do jakiego był zdolny Tev.

Następnie Ork został zaciągnięty w krzaki wraz z Fungrimm’em oraz Kejsi. Coś co zapowiadało się ciekawie, czyli zestawienie, krasnolud, elf i dwie chimery w krzakach..... okazało się być jedynie pogawędką. Tevonrel, niestety nie błysnął swym talentem oratorskim i nie przekonał Elfa. Ten zwyczajnie mu nie wierzył. Barbak nie wiedział czy wpływ na to miały liczne wyzwiska jakie co i rusz dało się słyszeć, czy też wrodzona niechęć tego elfa do tego Chimery.... nie miało to w gruncie rzeczy żadnego znaczenia.

Na widok Barbaka, elf spoważniał i ukłonił mu się lekko pozdrawiając go. Ork odpowiedział tym samym, wdzięczny Palladine, że ten w swej nieograniczonej dobroci był rozpoznawalny zawsze i wszędzie tam, gdzie było to konieczne. Elfiasty poprosił o wyjaśnienie zajścia na wozie. Zoelonoskóry pokrótce, acz treściwie przekazał wszystko co wiedział na temat tego co się wydarzyło. Obiecał także pokazać miejsce pochówku lisio podobnej chimery.

Elf niestety nie podał żadnych rewelacji, nie potrafił wskazać miejsca gdzie można znaleźć zaginionych, nie potrafił także powiedzieć czy grozi im niebezpieczeństwo, czy może na przykład uciekli z wozu i teraz są gdzieś ukryci. Ork natomiast nie potrafił odpowiedzieć na pytanie dlaczego taka sytuacja się wydarzyła.

- Widać Palladine miał taki plan. Skwitował Ork. Było to jedyne stwierdzenie, jakie był w stanie z siebie wydobyć... i w jakimś stopniu była to szczera prawda. Pytanie tylko w jak wielkim stopniu, gorzko zapytywał się zielonoskóry.

Ponieważ nie miał lepszego pomysłu wyszedł z krzaków i podreptał do drużyny starając się zebrać ją całą w możliwie jednym miejscu.

- Przyjaciele, posłuchajcie mnie proszę. Stajemy teraz na pewnym rozdrożu i może w odniesieniu do tego co uczyniliśmy przed chwilą warto było by się zastanowić nad tym co robimy dalej. Obiecałem odnaleźć tego zaginionego Trolla, i jak bardzo by to dziwnie nie brzmiało chciałbym słowa dotrzymać.

Poza tym jest jeszcze kwestia rywalizacji... czy też może raczej kompromisu do jakiego chcielibyśmy doprowadzić. Bo chcielibyśmy prawda? Jak wspomniał Verion każdemu z nas wyznaczono jakieś zadanie na tej wyspie. Pewnego rodzaju test. Gdy go zdamy, lub gdy oblejemy zapewnimy istotom potężniejszym od nas temat do rozważań lub mordów rytualnych. My na to wpływu mieć nie będziemy. Pytanie tylko jak doprowadzić do remisu? Propozycję mam następującą.

Podstawą wszystkiego jest Wolna Wola. O tejże niejednokrotnie wspominał Ast. Każda z istot zamieszkujących ten świat jest nią obdarzona. I pozostawmy im tę wolę. Bazujmy na tym, że każda istota ją posiada i sama decyduje czy będzie wyznawać jasną czy ciemna stronę. Sama również ponosi konsekwencję podjętych wyborów. My możemy pokazać jej plusy i minusy wyznawania jednej lub drugiej, jednak ostateczną decyzję musimy jej pozostawić. Wyeliminujmy skrajności i dbajmy o to, aby nie zaburzyć bardzo delikatnej równowagi pomiędzy jedną i drugą potęgą. Bawimy się troszeczkę w Bogów grając w ten sposób, ale wydaje mi się, że jest to jedyna droga do osiągnięcia wspólnego celu. Co wy na to?
 
__________________
Tablety mają moc obliczeniową niewiele większą od kalkulatora. Do pracy z waszymi pancerzykami potrzebuję czegoś więcej niż liczydła. Co może mam je programować młotkiem zrobionym z kawałka krzemienia?
~ Gargamel. Pieśń przed bitwą.
hollyorc jest offline