Jan sięgnął po torbę — Pozwól Waszmość popatrzeć.
W środku były 3 listy, dwa faktycznie wyglądały na hetmańską pieczęcią opatrzone, z tym, że pieczęć złamaną była. — Spójrzcie — pokazał wszystkim w koło — otwarte. Osip — krzyknął — siodłaj luzaka ino migiem! — Jeden hetmański do jakiejś mieszczki w Poznaniu Waszmościowie, drugi do rządcy. Imć Strzybyszewski. Faktycznie wojskowe sprawy husarza z nimi trza wysyłać. — Uśmiechnął się, ale zaraz spoważniał — Ale on mi na Annę Derhoff nie wyglądał... a pieczęcie złamane. Coś mi tu śmierdzi pan husarz.
Jan sięgnął głębiej do sakwy. - O jest trzeci, nie naruszony tą razą. Jakaś biskupia pieczęć na nim. — Panowie bracia chyba mu trzeba o listach przypomnieć. — rzekł oddając listy cześnikowi — Osip! Arkan dołóż! Na tym swoim fryzu za szybko nie pojedzie bo by mu się rozparł.
Po chwili Osip przyprowadził luzaka, pan Jan wskoczył, arkan wziął w rękę i w ślad husarza ruszył ostro wyciągniętym kłusem, by zanim zniknął za drzewami przejść do galopu.
Za wsią droga rozdzielała się, Pan Jan zwolnił i przyjrzał się śladom. W pyle wyraźnie było widać wielkie kopyta, ciężkiego, mocno obciążonego fryza na jednej z bocznych dróżek.
Po kilku stajach tropy zboczyły w pola w kierunku leżącego w pobliżu lasku. W trawie nie odcisnęły się tak wyraźnie jak na drodze, więc pan Jan musiał kilka razy zsiadać z konia i starannie ich szukać. Po jakiś 10 zdrowaśkach wjechał w las. Jeszcze kilka później zobaczył fryza - niestety innego, kilku chłopów szykowało zwózkę drewna. Zaklął szpetnie i jak niepyszny wrócił do karczmy. — Zgubił się huncwot... Fryza dopadłem, ale nie tego, żeby go franca dopadła - rzekł zrezygnowany
Ostatnio edytowane przez Gwena : 20-05-2008 o 12:34.
|