Samuel zadumał się na chwilę.
- Pokażcie waszmościowie. Oglądał chwilę pieczęcie, po czym oddał dwa listy dalej.
- Te dwa to pana hetmana wielkiego i wojewody kijowskiego Żółkiewskiego. Ale on listy do mieszczek śle ? Toć mu będzie - rachował chwilę - toć mu będzie siódmy krzyżyk szedł, testamenty pisze co raz. A do mieszczek pisze ? - powiódł po zebranych zdziwionym wzrokiem. - Do rządcy to rozumiem, ale do mieszczki ? Chwilę kręcił głową cmokając ustami.
- Ten zaś - chwilę przypatrywał się pieczęci - to biskupa przemyskiego Siecińskiego. Coś mi tu dziwnego wygląda. Kuriera słać w drogę z otwartymi listami ?
List otworzyć, pieczęć szlachecką i hetmańską złamać, toć na Boga
to katem pachnie. Coś ten Brodziec mi na lepszego ptaszka wygląda niż z nazwiska możnaby sądzić. Lepiej że nas kilku było, łatwiej prawdę świadczyć w razie potrzeby.
Ale co nam teraz czynić wypada ? Na Poznań się obrócić, czy najpierw na Toruń. A może do Hetmana ? Bo tu może o polityczne sprawy iść, nie nasze głowy.
Jedyna rada, że pan Jan ułapi go po drodze -dokończył ale z tonu głosu możnaby sądzić, że wielkiej nadziei na to nie.
Jakoż za kilka pacierzy sprawdziły się jego słowa, gdy pan Jan z pustymi rękami wrócił. Wprowadzili go też towarzysze we wszystko co już sami wcześniej się dowiedzieli. |