Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-05-2008, 21:54   #19
Keth
 
Keth's Avatar
 
Reputacja: 1 Keth jest na bardzo dobrej drodzeKeth jest na bardzo dobrej drodzeKeth jest na bardzo dobrej drodzeKeth jest na bardzo dobrej drodzeKeth jest na bardzo dobrej drodzeKeth jest na bardzo dobrej drodzeKeth jest na bardzo dobrej drodzeKeth jest na bardzo dobrej drodzeKeth jest na bardzo dobrej drodzeKeth jest na bardzo dobrej drodzeKeth jest na bardzo dobrej drodze
Orendil
Światła zaczęły gasnąć. Orendil niedbale wyciągnął rękę w kierunku kominka, mrucząc coś przy tym pod nosem. Po raz kolejny tej nocy bez efektu. Parsknął wściekle. Był tym faktem wyraźnie poirytowany.
Powtórzył gest staranniej, a z jego ust wyrwało się kilka słów.
- Nimir! Aganallo unekku… Aganallo kalab!
Płomień zabłysnął mocniejszym blaskiem. Żywiczny zapach palonej sosny wypełnił nozdrza Butterburowych gości. Karczmarz uśmiechnął się nawet, powoli odzyskując wiarę w siły swojego gościa. Wtedy wszystko zgasło.
- Kto…? Psia krew! – Magik nareszcie przestał się silić na jakiekolwiek pozory zdystansowania i tajemniczości. Porwał swoją laskę, którą uprzednio zostawił wspartą o ścianę i mocnym głosem począł wydawać polecenia. - Panie Ligmet od wychodków! Rozpal ogień choćbyś miał użyć do tego wszystkich mebli w gospodzie! Niech nikt nie zbliża się do okien! Butterbur! Zostaw tego człowieka! Macie zabarykadować drzwi! Zastaw je stołem! Zasuwa nie wystarczy! Oż… nie! Odsuń się! Stół też nie wystarczy! Nie wystarczy mówięęę!
Bach! Drzwi wyleciały z hukiem. Z całą zresztą futryną, zasuwą i stołem. Biedny Tedd wylądował na podłodze pod warstwą wiórów, wierzgając śmiesznie nogami i drąc się wniebogłosy. Ligmet rzucił precz krzesiwo i zanurkował pod stół, omal nie wpadając w objęcia Szramy. Kilka innych osób rozbiegło się po karczmie.
- Ligmet, tłusty matole, OGIEŃ!
Szafir na różdżce Orendila zaświecił mdłą, zieloną poświatą. Mężczyzna wziął głęboki oddech, zebrał się w sobie i rzucił się w dziurę ziejącą po drzwiach.
Z podwórza rozległ się jego rozpaczliwy głos
- Nimir! Nimir!
oraz kilka innych, gardłowych i śliskich niczym gadzie języki Układały się w jedno słowo „Krwi!”
Jakaś niewyobrażalna siła cisnęła nim z powrotem do środka. O dziwo miał na głowie kapelusz, który wcześniej zdawało się zostawił w karczmie.
Kapelusznik wyglądał teraz jakby przybyło mu kilka lat. Pobladł straszliwie, a przez włosy przebijały pierwsze białe pasma. Wsparł się o kostur i począł powoli podnosić się ze szczątków rozbitego krzesła. Szafir znów zaświecił.
- Ogień, mówiłem…
 

Ostatnio edytowane przez Keth : 15-07-2008 o 12:53. Powód: literówka
Keth jest offline