Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-05-2008, 10:24   #155
Adr
RPG - Ogólnie
 
Adr's Avatar
 
Reputacja: 1 Adr ma wspaniałą reputacjęAdr ma wspaniałą reputacjęAdr ma wspaniałą reputacjęAdr ma wspaniałą reputacjęAdr ma wspaniałą reputacjęAdr ma wspaniałą reputacjęAdr ma wspaniałą reputacjęAdr ma wspaniałą reputacjęAdr ma wspaniałą reputacjęAdr ma wspaniałą reputacjęAdr ma wspaniałą reputację
Wiliam Moorhous


Chwilowe podniesienie emocji i dawka stresu jaką William zafundował Jennifer podziałała na nią pobudzająco. W jej ruchach dało wyczuć się niepokój, ale zapewne wzmogło to również jej czujność. W takich sytuacjach możliwe są różnorodne reakcje.

Jennifer widocznie nie chciała już dłużej ryzykować samotnej rozmowy z niedawno poznanym członkiem Zakonu. Nie patrzyła już na Williama, ale poszukiwała wzrokiem swych towarzyszy. To naturalna reakcja w chwili niepewności i zagubienia poszukujemy czegoś lub kogoś znajomego. Łudzimy się, że lęki się rozwieją, a do podrażnionego i zestresowanego umysłu powróci błogi spokój.

„Może powinienem jej powiedzieć, że prawie cała nasza rozmowa to sprawdzian jej reakcji w sytuacjach trudnych i kryzysowych. Nie. Nic jej na razie nie powiem. Na razie zaczekam z tym, aż będzie w stanie zrozumieć powody, dla których prowadziłem rozmowę w ten sposób.” – rozmyślał William.

„Próba opanowania emocji przez Jennifer w sytuacji nacisku i mimo podniesienia adrenaliny wypadła całkiem nieźle. Zważywszy na niezwykłe okoliczności – obce miejsce, obcy tłum ludzi – jej zachowanie można określić jako normalne.” – podsumowywał w myślach William.

Ciekawe czy Jennifer odczuwa choć trochę satysfakcji. W końcu to ona dowiedziała się czegoś Edwarda Callu, a nie jej towarzysze. Może teraz pochwalić się towarzyszom, że wie o powiązaniach Williama z Edwardem. Poza tym to ona została wybrana do rozmowy przez Wiliama.

- Stanie w miejscu też nie przynosi korzyści. Czasem lepiej ruszyć do przodu. – odezwała się Jennifer wyrywając Williama z chwilowego zamyślenia.

- Z pani słów można wnioskować, że woli pani działać niż biernie oczekiwać na rozwój wydarzeń. Ma pani na myśli jakieś konkretne działania? - odpowiedział mężczyzna i nie czekając na odpowiedź Jennifer zaczął mówić dalej.

- Panno Brown stoimy teraz w miejscu. Ale to tylko pozorny bezruch. Mimo naszej woli poruszamy się, a ściślej mówiąc jesteśmy poruszani. Wiele zależy od perspektywy jaką przyjmiemy. Jeśli spojrzeć na to z perspektywy kosmicznej. To planeta, na której żyjemy ciągle się porusza, a my wraz z nią. Czas również nie stoi w miejscu. To inna forma ruchu – ciągle podróżujemy w strumieniu czasu. W ciągu naszej rozmowy postarzeliśmy się o kilkanaście minut.

Williama opanował dość niespodziewanie refleksyjny nastrój i zapewne to było przyczyną tej nieplanowanej dygresji. Widząc nieznaczne zdziwienie Jennifer tym filozoficznym wywodem zamilkł na krotką chwilę.

Nagle poczuł, że zaschło mu w gardle i wymownym spojrzeniem przywołał przechodzącego kelnera, który niósł przed sobą tacę wyładowaną kieliszkami, wśród których wyróżniały się dwie szklanki soku.

- Ma pani ochotę na coś do picia? – zwrócił się do swojej towarzyszki, ale widząc, że Jennifer jest bardziej zainteresowana rozglądaniem się po sali odwrócił się do kelnera.

- Proszę podać szklankę tego napoju – zadysponował William.

- Ależ proszę pana to zamówienie…- wykrztusił z siebie sługa i zamilkł porażony rozkazującym wzrokiem Williama - … specjalne. – dokończył niepewnym głosem przestraszony kelner.

- Zgadzam się. To zamówienie specjalnie dla mnie. – William mocno zaakcentował ostatnie słowa jednocześnie zabierając z tacy szklankę z sokiem. Lokaj cały zesztywniał jak wykrochmalony kołnierzyk i stał tak oniemiały przez kilkanaście sekund patrząc jak William sycił pragnienie. Po chwili kelner odszedł z pustą szklanką.

- Panno Brown widzę, że znalazła pani swoich znajomych – zwrócił się do Jennifer – Chodźmy do nich. – rzekł i poprowadził ją w stronę Nico i Izabell.

Kiedy William i Jannifer stanęli na przeciw Izabell i Nico muzyka na chwilę zamilkła. Cisza trwała zaledwie kilka sekund, tak krótko, że niektórzy członkowie zakonu pochłonięci rozmową nie zwrócili na to najmniejszej uwagi. Jednak Williamowi ten moment wydał się trochę dziwny. Tak jakby czas zatrzymał się razem z muzyką, a otaczająca ich przestrzeń zgęstniała i na moment zastygła w bezruchu. Po chwili szafirowa kulka zamocowana na ramieniu patefonu ponownie opadła na płytę wydobywając z niej nowe dźwięki.

- Witam państwa ponownie – William zwrócił się do Izabell i Nico, a słowa powitania zaakcentował delikatnym skinieniem głowy.


 

Ostatnio edytowane przez Adr : 25-06-2008 o 14:12. Powód: Dodałem niewielki fragment na końcu postu.
Adr jest offline