- Waszeć zaiste dawnoś w naszej Rzeczypospolitej nie był, że pytasz - fuknął Samuel - skoro taką myśl rozważasz. Jakże to ? Pieczęć szlachecką łamać ? I do tego kościelną ? Kat nam w oczy zaświeci, a potem i diabeł po duszę zgłosi.
-Może i waszmość racje masz z tym listem. Byle nas potem niewiedza gdzieś na gościncu kulą w plecy nie poczęstowała - spokojnie odpowiedział Piotr. - Mościa panowie! Jako, że wieczór idzie, to i o podróży nam nie myśleć. Wiadomym jest, iż problema zaistniałe rozwiązać trza. Aleć nie w nocy, jeno za widnego, gdy starostowie w swoich kancelaryach siedzą. Tedy proszę waszmościów do swego dworu w Białutach. A i z paniami Kucińskimi sprawy omówimy! Po zmroku dotrzemy aleć tuszę, iż nocleg pod mym dachem wynagrodzi waszmościom niedogodności podróży. W mym dworze rzeczy omówimy i postanowimy co czynić. - Tu przerwał i rozejrzał się. - Józwa! Bywaj tu! Siodłaj konie! A bodaj go! No gdzież go diabli zawlekli?
Van Hager spojżał na swojego sługe, niedoszłego wisielca i na drzwi karczmy oczy zwrócił. Józef bez słowa pojął i na zewnątrz się skierował aby konie i bagaże przygotować do podróży. W drzwiach go słowa Piotra jeszcze doszły - Tylko mi znowu za jakiegoś szpiega nie rób! Za chwile masz być z powrotem.
Skłonił lekko głową ku Sosnowskiemu -Dziekuję za zaproszenie. |