Elhan jechał po trakcie znużony ciągłą podróżą. Monotonny widok pustkowi i lasów w oddali doprowadził elfa do granic znudzenia. Kołysając się pod wpływem kroków konia wtulił się jeszcze bardziej w płaszcz. Chłodny wicherek sprawiał, że przyzwyczajonego do ciepła wojownika przeszywały dreszcze. Humor elfa poprawił się znacznie, gdy Milo powiadomił drużynę o mieście na horyzoncie. Elhanowi marzyło się ciepłe piwo i pieczona kura, nie mówiąc o miękkim łożu, co by chwilę odetchnąć od podróży.
Elf wjechał przez bramy miasta wyprostowany, aby nie wzbudzić niczyich podejrzeń. Zwykłe miasto nie wywarło na nim wrażenia, lecz w oczy od razu rzuciła mu się ogromna liczba kotów. "Co tyle tych przeklętych stworzeń robi w tym mieście? Cholerne sierściuchy..." - przeklnął w duchu. Jego nienawiść do kotów była nieuzasadniona, podświadomie starał się ich unikać, albo, gdy było to konieczne, zabijać. Sam nie wiedział czemu tak się dzieje, może wpłynęły na to pewne wydarzenia z dzieciństwa, których nie pamięta.
Gdy przed drużyną pojawił się szyld poszukiwanej gospody, w oczach elfa zapaliły się dwie iskierki, a, jak dotąd kamienny, wyraz twarzy rozpromienił uśmiech. "Wreszcie" - pomyślał schodząc z konia. Ruszył pewnym krokiem przed siebie przestępując próg gospody. Jego nozdrza uderzył przyjemny zapach fajkowego dymu. Zasiadł przy stole wskazywanym przez karczmarza i podparł oburącz głowę, w której panowała pustka myślowa. Ocknął się dopiero po chwili, gdy karczmarz czekał niecierpliwie na zamówienia. - Ciepłego piwa i pieczonego kurczaka. - odparł do karczmarza wpatrując się w ścianę naprzeciw niego. Nagle jego uwagę zwróciła dziewczyna, która pojawiła się i znikła; najwyraźniej pociągnięta przez kogoś do środka izdebki, z której wyszła. Elhan pomyślał, że to tylko córka karczmarza, którą matka przyłapała na leniuchowaniu, miast pracy w kuchni. |