Wiatr smagał wciśniętą w grzywę konia twarz Folkena, kiedy gnali w ucieczce przed strażą. Złodziej..tak, tego określenia dawno nie używano na nim. Ale się jeszcze zemści. A przynajmniej chciał, do momentu kiedy koń nie odmówił mu posłuszeństwa i Legara spadł na ziemię. Krzyknął, kiedy noga uderzyła o kamień, rana na niej mocniej się otworzyła. W tym czasie Śnieżka już biegła dalej, piana toczyła się z jej pyska. A wraz z nią znikał łuk Legary. Folken zaklnął pod nosem i zebrał się z ziemi. Jeźdźcy byli coraz bliżej. Nie miał czasu na ucieczkę. Trzeba było walczyć.
Nim dziewczyna zdążyłą wstać Folken szybko przygotował łańcuch i dobył miecza. Strażnicy byli dosłownie kilka metrów od niego, kiedy zatoczył łuk ręką. Stalowe ognia uderzyły w nogi konia, ostre jak brzytwa ostrza wbiły się, podcinając ścięgna i mięśnie zwierzęcia. Zwierzę zwaliło się na bok, wpadając na swego sąsiada, który chociaż się nie przewrócił spanikował, a jeździec jego wystrzelił z siodła jak z katapulty. Folken uśmiechnął się, ale zapomniał prawie o ostatnim jeźdźcu. Mężczyzna jechał wprost na brązowookiego, który wystawił miecz na blok. Stal uderzyła w stal i wgryzła się w ciało. Łowca nagród krzyknął z bólu, gdy miecz strażnika wbił się w jego lewy bark. Siknęła krew, zalewając walczących. Stróż prawa znów uniósł miecz do ciosu, ale tym razem to Folken tryumfował. Błyskawicznie pchnął mieczem w górę, zachaczając mieczem o skroń mężczyzny. Struga krwi zalała jego oko, i następny cios, mając być śmiertelny dla Legary trafił go jednie w ramię, sztychem miecza. Niemniej jednak, łowca nagród słabł. W czystym akcie desperacji pchnął mieczem na oślep w stronę jeźdźca. I udało mu się, dzięki pomocy ze strony Franceski, której sztylet wbił się w plecy mężczyzny. Miecz wszedł między żebra mężczyzny, przebijając płuco. W kilka chwil skonał. Legara z trudem wyszarpnął broń i upadł na ziemię. Było z nim źle. Bardzo źle. |