Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-05-2008, 03:48   #6
ŚLePoX
 
ŚLePoX's Avatar
 
Reputacja: 1 ŚLePoX nie jest za bardzo znanyŚLePoX nie jest za bardzo znanyŚLePoX nie jest za bardzo znanyŚLePoX nie jest za bardzo znanyŚLePoX nie jest za bardzo znany
Chłopak, bo ciężko nazywać go już mężczyzną, siedząc w swym siodle wciąż obserwował zachowanie kompanów. Przez dłuższa chwilę oczekiwał efektów zwiadu, znanego wszystkim niewielkiego towarzysza - Milo'a, który w dość szybkim tempie przytruchtał na swym obrośniętym "rumaku". Jakoś nie mogę się przyzwyczaić do tego iż jego siodło na nim się znajduje... - pomyślał, po czym spojrzał z delikatnym uśmiechem na swego idącego nieopodal wilczego towarzysza.

- No, tak... - szepnął do siebie cicho po spostrzeżeniu pobliskich budowli.
- Kolejne mury... No ale lepsze to niż te nudne pustkowia... - po czym lekko westchnął i delikatnie szturchając swego wierzchowca, ruszył za towarzyszami wewnątrz miasta.

Obserwując dookoła biegające koty, naszła go kolejna myśl, a ponieważ nie należał do tych co wszem i wobec ogłaszają swe myśli, rzekł znów pod nosem:

- Świetnie, świetnie - pokręcił lekko głową wciąż mówiąc jakgdyby do siebie - Jeszcze tylko ich mi tu brakowało - westchnął po czym rzekł dalej - Jakby ich mama więcej nie miała. - następnie spojrzał w niebo i z niewielkim, jakby szyderczym uśmieszkiem oderwał też wzrok od chmur. Po spojrzeniu na pobliskie budynki i zliczone na palcach jednej ręki krzewy (które niejeden mógłby zaliczyć do drzew), wrócił do obserwowania wałęsających się kotów i po chwili odezwał się do towarzyszy:

- Jak tylko wypoczniemy, to z rana spróbuję coś od tych - chrząknął - Wszawców coś wyciągnąć - spojrzał w moment z lekko krzywym uśmieszkiem w niebo i szybko zwrócił głowę w stronę kompanów - Być może dowiemy się czegoś ciekawego o tym mieście... - po czym ponownie lekko znów westchnął - choć też nie liczyłbym na wiele... te małe rozczochrańce nie należą do zbyt ufnych i wiarygodnych... zapewne wiele się nie dowiemy. - pomyślał wewnątrz siebie, a następnie spojrzawszy na swego włochatego przyjaciela rzekł:
- Trzymaj się blisko mnie Wherkens, nie daj się ponieść emocjom - uśmiechnął się, przy czym jego uśmiech jakby zbladł gdy spostrzegł nazwę gospody.

Widząc jego kręcenie głową można by pomyśleć iż należy on do osób nastawionych pesymistycznie do życia, aczkolwiek osoby znające jego charakter wiedziały dobrze iż jest on jednym z tych co potrafią być cicho przez dłuższy czas, a następnie wybuchnąć śmiechem jak ognista kula przy zderzeniu ze swym celem. Ci co mieli wiedzieć to wiedzieli, iż jego poczucie humoru równa się z najgorszym sarkazmem starych magów i zarazem z prostym, często można by rzec głupim, dowcipem nadwornych błaznów. Był to swój chłop, jak to mawiali o nim na znanych mu ziemiach, choć nie każdy mógł go zrozumieć w pełni. Ci co spostrzegli jego kręcącą się na lewo i prawo głowę, wiedzieli iż w głębi siebie miał on swego rodzaju ubaw z widniejącej na szyldzie nazwy gospody.

- W porządku - odezwał się po chwili machania swym krótkowłosym czerepem - Zobaczmy co tam zastaniemy.

Po wejściu, nic go tak naprawdę nie zdziwiło, gdyż było tam tak jak w każdej innej, podobnej tej tawernie, które napotkał w swym, jak narazie, krótkim życiu. Stoły i ławy podobnej budowy, choć inaczej ustawione. Oberżysta, taki jak zawsze, w lekko podeszłym wieku, z brzuchem mogącym mu służyć za podstawkę do piwa.

- Nic nowego Wherkens - skinął głową, nakazując wejść swemu wilczemu towarzyszowi do środka - Wejdź może pod stół, by ten gość - kiwnął głową na zbliżającego się do nich karczmarza - nie marudził nam tu na Twój temat.
Sporej budowy wilk szybkim susem schował się pod ławą, po czym Blajndo rozejrzał się dookoła, szybko zapoznając się z otoczeniem. Następnie gdy zbliżył się oberżysta, powiedział niespecjalnie głośno:

- Ja również poproszę o jakiś trunek, najlepiej specjał tych okolic... - minęło kilka sekund - Mam nadzieję, iż macie tu chłodno w piwnicach, bo niezbyt lubię ciepłe napitki po długich podróżach. - po czym szybko dodał - Nie żebym należał do wybrednych, ale jednak... - nie kończąc zdania uśmiechnął się niejednoznacznie, a następnie dorzucił - No i coś dla mojego obrośniętego towarzysza - kiwnął głową pod stół - Myślę, że garniec wody wystarczy - znów lekko się uśmiechnął po czym zaczął grzebać w swej sakiewce przeliczając pozostałe z ostatnich wypraw złoto, nie zwracając kompletnie uwagi na dziewczynę wychylającą się przez moment. Jedyne co zwróciło jego uwagę, to ciche warknięcie jego zwierzęcego towarzysza:

- Co jest Wherkens? - szybkim ruchem nachylił głowę pod stół i jedyne co po tym spostrzegł, to zamykające się za dziewczyną drzwi.
 

Ostatnio edytowane przez ŚLePoX : 22-05-2008 o 03:57.
ŚLePoX jest offline