Stan Hamilton
Chemik, do tej pory stał cicho, oparty o maskę karetki. Cóż, oferta szeryfa nie była zła... w sumie można by sobie coś dorobić, ale on wiedział, jaki jest cel tej wyprawy. Już wystarczająco dużo czasu stracili.
- Panie szeryfie, pan wybaczy, ale my... cóż, śpieszymy się. Jak rozumiem - zarzutów żadnych nie mamy, a na pewno nie wiem, za co mielibyśmy mieć- spojrzał z uśmiechem na stróża prawa. - Więc według mnie musimy odmówić... Chyba, że ma nam pan szeryf do zaoferowania coś naprawdę ciekawego w zamian za tą... hmm... misję. Sam oczywiście podporządkuję się woli drużyny, jestem w końcu tylko grzecznym chemikiem.- dorzucił Stan. A w głowie kołatało mu się dużo więcej myśli... |