Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-05-2008, 16:17   #216
liliel
 
liliel's Avatar
 
Reputacja: 1 liliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputację
Zakończyła rozmowę telefoniczną i znów uśmiechnęła się do wszystkich promiennie:
- Panowie, wygląda na to, że zostałam mianowana nowym członkiem rady. To zaszczyt zostać przyjętym do grona tak szacownych osób.

- Moje gratulacje, seniorita Ortega, choć przyznam, że nie wiem, czy to dobra posada w przeddzień wojny. Niewątpliwie w pani osobie rada zyska wreszcie osobę znającą miejscowe realia – powiedział Lasalle.

- Istotnie. Nie wiem na ile zdążyli się już panowie zapoznać z owymi „miejscowymi realiami". Mogłabym podsumować dla panów kilka faktów, ale może poczekamy z tym aż zbiorą się wszyscy. Nie lubię się powtarzać.

Książę wyszedł. Cóż za impertynencja. Jakie sprawy wydawały się teraz istotniejsze niż omówienie kwestii wypowiedzianej wojny? Tym bardziej, że to on rzucił hrabinie wyzwanie. A teraz jakby nigdy nic zwyczajnie się ulotnił. Och Robercie, chyba zbyt pewnie czujesz się na swoim stołku. - pomyślała a na jej twarzy wykwitł szelmowski uśmiech.

Lasalle dyskutował z Georgem. Słuchała ich uważnie analizując w głowie propozycje archonta. Jego rady wydawały się racjonalne.

- Osobiście bezpośredni atak, teraz kiedy wiedźma jest w pełni swojej mocy, jawi mi się jako ostateczność, której wolałabym uniknąć – skwitowała. - Zgadzam się, że sprawę powinniśmy najpierw wnikliwie przedyskutować i dać każdemu szanse oficjalnie zając stanowisko w sprawie.

W między czasie pojawił się Lipiński. Kolejny przedstawiciel najszpetniejszej wśród wampirzych rodzin. Mercedes podeszła do niego zdecydowanym krokiem obdarzając go ciepłym życzliwym uśmiechem. Bez wahania podała mu dłoń by się przedstawić:

- Niezmiernie miło mi pana poznać Karolu. Pan Lasalle bardzo pochlebnie się o panu wyrażał. To zaszczyt poznać przedstawiciela klanu, który nader wysoko ceni sobie wiedzę i cechuje się mądrością. Takie przymioty w obecnej sytuacji mogą okazać się na wagę złota. - uczyniła lekki ukłon w jego kierunku.

Sama uważam, że takie zalety warte są każdej ceny – dodała cicho. Te słowa były przeznaczone już tylko dla uszu Lipińskiego. Zbliżyła się bardzo blisko niego a jej dłoń delikatnym, prawie niezauważalnym gestem musnęła jego policzek - Zresztą jak pisał Exupery - „Najważniejsze jest niewidoczne dla oczu". Wy jesteście doskonałym potwierdzeniem tej tezy - posmutniała na chwilę i jakby odpłynęła myślami. Zaraz jednak wróciła do rzeczywistości i znów wyczarowała na twarz olśniewający uśmiech.

Stanęła za Georgem kładąc dłonie na jego ramionach. George był esencją siły a teraz, kiedy Mercedes miała zamiar przemówić do wszystkich, chciała trochę z jego siły zaczerpnąć. Podkreślić tym, że są ze sobą zżyci i poniekąd może cieszyć się jego poparciem. Nieistotne czy rzeczywiście byłby jej przychylny, ważne że w tej chwili sprawiali takie wrażenie.

W sali byli już wszyscy. Poza Robertem oczywiście. Postanowiła niecnie wykorzystać jego nieobecność. Jako rada stanowią przecież oddzielne ciało, powinni mieć okazję podyskutować w odosobnieniu. Tym bardziej, że mieli o czym rozmawiać. Nie muszą, a wręcz nie powinni, być posłuszni księciu. Są zobligowani do posiadania własnego zdania, nawet jeśli diametralnie różni się od jego. A ona spróbuje teraz to odmienne zdanie przeforsować wobec ogółu.

- W porządku panowie. Proponuję przypomnieć, że jako rada – rozbawiło ją jak szybko wczuła się w nową rolę, zupełnie zresztą niepożądaną przez siebie – mamy prawo zakwestionować decyzje księcia większością głosów. Osobiście sprzeciwiam się jego propozycji szybkich i nieprzemyślanych działań, na dodatek z użyciem tłumu śmiertelników jako przynęty. I to teraz kiedy hrabina może z łatwością przewidzieć każdy nasz ruch. - Mówiąc to przechadzała się po sali wpatrując się każdemu z osobna głęboko w oczy. Na dłużej zatrzymała się przy Brianie, okrążyła go przesuwając dłoń po jego ramieniu a na koniec szepnęła mu do ucha – To ważne abyśmy trzymali się razem. Musimy być rozsądni za nas i za księcia zarazem, bo jemu najwyraźniej brakuje wyobraźni.

Zbliżyła się następnie do Vegandora, zatrzymała na moment przy nim i znów zaczęła mówić. Przypomniała sobie komentarz Antoine'a na jego temat. Określił go jako narwanego i porywczego osobnika.

- Wiem, że niektórzy z nas pałają chęcią działania. Pochopne akcje mogą jednak obrócić się przeciwko nam. To, że zastanowimy się nad planem i przygotujemy solidnie w niczym nam nie uwłacza. Opóźnienie ofensywy nie znaczy przecież, że jesteśmy tchórzami. Wręcz przeciwnie. Potrzeba nam dobrej strategii, informacji jak zablokować umiejętności wiedźmy. Bez tego atak istotnie jest bezcelowy.

- Panowie – podeszła teraz do Karola – apeluję do waszego rozsądku. Wy Nosferatu wiecie lepiej niż inni, że najpierw należy zebrać odpowiednią wiedzę aby później stosownie jej użyć. Na bezpośredni atak będzie jeszcze czas. - znów odwróciła się do reszty. Wyglądała jak polityk, który bierze udział w kampanii wyborczej - Proponuję abyśmy zawetowali decyzje księcia. To my tak naprawdę, nie Aligarii, posiadamy ostateczny głos, nie zapominajcie o tym. Dzierżenie władzy to także przyjmowanie odpowiedzialności za swoje decyzje. Zgadzam się z panem Lasallem, że masakra zwykłych ludzi użytych jako „mięso armatnie" mogłaby przykuć niepotrzebnie uwagę, nie wspominając o tym, że Camarilla nie byłaby zapewne zachwycona takim obrotem sprawy. Mamy się nie ujawniać, nie wychodzić z cienia. Sprowokowanie masakry miejscowej ludności zapewne nie dobrze wpłynie na zachowanie maskarady.

- Książę nader łatwo podejmuje decyzje. - Stanęła znów za plecami Georga, który wciąż siedział przy biurku z nogami skrzyżowanymi na jego blacie. Jej smukłe ręce niby pędy trującego bluszczu oplotły jego barki. – Nie wspominając o tym skarbie – zwróciła się bezpośrednio do niego – że to ty masz ostatnie słowo, czy rzucić w sam środek rzezi swoich ludzi. Książę może wydać ci rozkaz ale to ty masz wśród nich posłuch. To ciebie kochają, za tobą pójdą, twoje imię będą skandować rzucając się w wir walki. Zawsze byłeś lojalny wobec swoich współbraci. Wiem, że nie będziesz niepotrzebnie ich narażał. Jeśli istnieje sposób aby osłabić najpierw moc hrabiny, by zminimalizować straty w ludziach, to chyba powinniśmy rozważyć w pierwszeństwie taką opcje. Jeżeli wiedźma potrafi czytać przyszłość możemy założyć, że o naszych planach wie już w momencie ich powstawania. Frontalny atak byłby więc najgłupszą rzeczą jakiej moglibyśmy się podjąć. Będzie na nas czekała, zwarta i przygotowana, my zaś dobrowolnie podsunęlibyśmy jej nasze gardła pod nóż.

Przysiadła na rogu biurka. Zerknęła przez okno kontrolując czy Aligarii wciąż rozmawia z Sorre, czy nadal ma czas na porozmawianie jedynie z członkami rady, za plecami księcia.

- Podsumowując kilka faktów... Może niektóre z nich nijak mają się do wojny ale informacja jest skarbem panowie, niewiedza zaś prowadzić może do niepotrzebnych błędów. Zacznę więc od ogólnych wyjaśnień. Reykjavik jest miastem specyficznym, o czym już zapewne zdążyliście się przekonać. Głównie z powodu przeważających pośród społeczności Kainitów przedstawicieli klanu Malkavian. Każdy jego członek jest chodzącą kopią Chrystusa. Dlaczego się przebierają? Ponieważ krąży legenda, że Gehenna zacznie się właśnie na Islandii. Gdzieś zaś w Reykjaviku znajdują się wrota piekieł a Malkavianie za najwyższy cel stawiają sobie nie dopuścić do ich otwarcia. Dżeje poczuwają się wybrani do wypełniania bożej misji i przyjęli rolę strażników owych wrót. Zważmy też na to, że ktoś w ich chorych umysłach musiał tą myśl zasiać. Jeśli miałabym być szczera i wyjawić osobistą opinię na ten temat, przypuszczam, że ktoś tutaj pociąga za sznurki marionetek jakimi są Dżeje. Mam podstawy sądzić, co jednak jest czysto hipotetyczne, ponieważ nie chcę rzucać czczych oskarżeń, że Roland włada zakazaną dyscypliną jaką jest demencja. Byłby on wówczas zdolny przelać swój obłęd na umysły tych, którzy go otaczają. Tym bardziej, że oblegają go jego współbracia, jakże podatni na takie sugestie...

- Co do owych „wrót piekielnych" osobiście podejrzewam, jeśli oczywiście one, bądź coś na ich kształt faktycznie istnieje, że najbardziej prawdopodobnym miejscem ich lokalizacji jest nic innego jak właśnie Elizjum lub jego otoczenie. Mlkavianie będąc ich obłąkanymi strażnikami staraliby się raczej przebywać stale w ich pobliżu. Nie zapominajmy jednak, że to tylko legenda i jako taką powinniśmy ją traktować. Wolę jednak o tym wspomnieć ponieważ nigdy nie wiadomo co może okazać się informacją istotną.

- Pozostaje jednak pytanie dlaczego Roland miałby mieszać w umysłach pozostałych Malkavian? Może stary książę działa z większym rozmysłem niźliby wszyscy mogli podejrzewać? A może jest tylko kolejnym pionkiem, nad szachownicą zasiada zaś ktoś zupełnie inny? Podkreślam raz jeszcze, że to tylko moja prywatna teoria. Jako członek rady poczuwam się do obowiązku podzielenia się nią, ile w niej jednak prawdy, nią mam pojęcia.

- Kolejną sprawą jest oczywiście hrabina Gertruda Munk. Czarownica stoi na czele grupy znanej jako Wysłannicy Księgi. Jest to zakon, który tworzy ona wraz ze spokrewnionymi sobie kobietami, jej domniemanymi córkami. Ich kapłanem jest niejaki Lalkarz, którego mieliście już sposobność poznać. Ponoć jego wzrok potrafi uwięzić dusze. Ktokolwiek znajdzie się w jego towarzystwie powinien więc unikać jego spojrzenia. Pomocne mogłyby także okazać się okulary przeciwsłoneczne, jakkolwiek to jedynie mój domysł. Zakon wydzielił specjalną strefę w mieście, do której zabraniają wchodzić „nieboskim" istotom. Faktem jest, że nieliczni, którzy naruszyli granice owej strefy ginęli. Trudno też powiedzieć jaka jest faktyczna liczebność samych czarownic. Znam zaledwie kilka imion: Natalie, Tina, Katarzyna, Rossa, Sabine. Ponoć jedna z nich łajdaczyła się z wilkołakiem, ale to znów tylko plotka.

- Co do wampirów w mieście, oprócz grupy Brujahów pod przewodnictwem Georga, jest jeszcze kilka osób. Pierwszą jest Krwawa Merry. W Reykjaviku przebywa okresowo. Ma prywatne zatargi z hrabiną, obsesyjnie realizuje jakiś swój plan. Bóg jeden wie co on zakłada. Wciągnęła w niego przedstawiciela klanu Nosferatu o imieniu Gustav. Merry zaraziła go niedawno swoją manią. Możliwe też, że Gustav pokusił się na ową księgę, od której wziął swoją nazwę zakon. Co miałaby ona zawierać, nie wiem. Faktem jednak jest, że Gustav zaginął i najrozsądniej będzie jeśli założymy, że nie żyje. W mieście przebywa jeszcze jeden Toreador – Tyler Durden. Mieszka wraz ze mną na obrzeżach miasta. Jest biegły w walce, jakkolwiek posiada specyficzny charakter. Nie łatwo zmusić go do czegokolwiek. To wampir niezwykle niezależny i generalnie niechętnie wdający się w rozmowy. Przypuszczam, że sprawa wojny niewiele go obejdzie, jakkolwiek Nożownik, bo tak go tutaj zwą, kieruje się własną pokrętną logiką, której nie sposób pojąć. Trudno mi więc powiedzieć jak ustosunkuje się do konfliktu z hrabiną.

Zgrabnym ruchem zeskoczyła z biurka i stanęła naprzeciw pozostałym. Uderzała jej pewność i siebie i stanowczość z jaką wygłaszała własne zdanie. Niewątpliwie potrafiła zgrabnie przemawiać i sprawiała przy tym wrażenie osoby, która zawsze otrzymuje to czego chce.

- Podzieliłam się z wami moja wiedzą. Teraz jest czas abyście wy podzielili się własną oraz ustosunkowali się do decyzji księcia. Pamiętajcie, że każda, nawet najmniej istotna w waszym mniemaniu informacja, może okazać się kluczowa. Im więcej będziemy wiedzieć, tym szerszy obraz całości pozwoli nam to zakreślić. Pamiętajcie, że wszyscy jedziemy na przysłowiowym, wspólnym wózku. Przede wszystkim musimy być wobec siebie szczerzy i sobie zaufać. Musimy przyłożyć wszelkich starań aby znaleźć słaby punkt hrabiny i wykorzystać go przeciwko niej. To absolutnie koniecznie aby dowiedzieć się jak zablokować jej zdolności. Może Roland albo Merry wiedzą też coś, co mogłoby naprowadzić nas na jakiś ślad.

Wpatrywała się w twarze towarzyszy oczekująco. Ciekawiło ją czy przystaną na jej pomysły i co mają do powiedzenia ze swojej strony.
 
liliel jest offline