Elhan chwytając wzrokiem spojrzenia pozostałych klientów karczmy rozglądał się tym samym po pomieszczeniu. Poruszył się niespokojnie na krześle krzyżując ręce na piersi. - Widać nie często widywani tutaj są jacykolwiek awanturnicy - rzekł spokojnym głosem opiniując spojrzenia tutejszych bywalców - Nie dziwię się im, wszak niemal pewnym jest, że żaden śmiałek nie zapuściłby się w te strony tylko dla pozbawienia życia kilku maszkar czyhających na bezbronnych podróżnych w najlepszych zasadzkach.
Elf uśmiechnął się tylko, gdy usłyszał, jak młody czarnowłosy chłopak przedstawia swój problem z wierzchowcem Milo, swemu ojczymowi.
W końcu przyniesiono ciepłe piwo i kurczaka, którego Elhan tak bardzo oczekiwał. Dawno nie miał w zębach porządnego jadła, toteż gdy nadarzyła się okazja postanowił to zmienić, przy okazji odpoczywając po długiej podróży. Przysunął do siebie tacę z kurczakiem i kufel piwa. Łyknął ciepłego napoju, co poskutkowało przyjemnym dreszczem rozchodzącym się po całym ciele elfa. Westchnął błogo i zabrał się do pałaszowania kurczaka.
Posiłek elfa przerwało nagłe przybycie zbrojnej kobiety i jej obstawy. Elhan po uzbrojeniu poznał, że to straż miejska. "Zaraz, co robi straż miejska w tak spokojnej karczmie?" - Jego wahania rozwiało nagle objaśnienie przybyłej kobiety. - Jesteśmy tu tylko przejazdem - oznajmił Marze - I zapewniam cię pani, że nie zamierzamy w żaden sposób szkodzić temu spokojnemu miasteczku. - pociągnął ze swego kufla wielki łyk grzanego napoju nie spuszczając oczu z twarzy strażniczki. - A można wiedzieć jakie to kłopoty masz na myśli? - dodał po chwili opierając się o stół - Może możemy pomóc. Walka jest nam nie obca. - elf wskazał na swój miecz i oręż innych towarzyszy spoglądając pytająco na Marę. |