Wątek: Listy Wojenne
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-05-2008, 21:29   #6
merill
 
merill's Avatar
 
Reputacja: 1 merill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputację
Kanonada artyleryjska z potężnych dział okrętowych osłaniających Inwazję zabrzmiała punktualnie o 6:45… to znaczyło, że w stronę plaż Utah, Omaha, Gold, Juno i Sword płynęły teraz barki wypełnione żołnierzami. Ta myśl wtedy zaprzątnęła mnie przez chwilę…pamiętam, że zadałem sobie pytanie: „Czy bym się z nimi zamienił?”. Teraz z perspektywy czasu wiem, że my mimo wielkich strat przy lądowaniu i ciężkich walkach z przeważającymi siłami wroga nie byliśmy a aż tak parszywej sytuacji. Rozmawiałem z wieloma, którzy przeżyli piekło desantu… i myślę, że jedynie Bastonge, mogłoby się z tym równać…

Dokładnie o 6:55 na nasze pozycje szkopy przypuściły atak. Porucznik Head, dowodzący kompanią D, wysłał nas na prawą flankę… zasadziliśmy się w ruinach starej farmy i okopów na małym wzgórzu tuż obok… na linii zarośli. Fouriera z LKM-mem wraz z obsługą z 82 (amunicyjnym Albertem i ładowniczym Mikiem – do dziś pamiętam tylko ich imiona) wysłałem na najwyższy punkt wzgórza, stamtąd miał doskonałe pokrycie ogniem całego przedpola naszej prawej linii obrony. Kaprala z 82 z karabinem wyborowym usadziłem w ruinach tego, co kiedyś pewnie było dobrze prosperującym młynem, miał stamtąd dobre pokrycie terenu… a z jego umiejętnościami mógł nieźle namieszać szkopom.

Reszta chłopaków rozlokowałem w okopie rozciągając nieco linię obrony… ale przy takiej ilości żołnierzy nie miałem wyjścia… i tak byłem w lepszej sytuacji, niż większość dowódców z tamtej strasznej nocy… miałem do dyspozycji całą prawie że drużynę – 12 chłopa.

Szkopy uderzyły na nas w liczbie plutonu, choć teraz jak o tym myślę, to chyba byli jeszcze wspomagani przez drużyny z innych pododdziałów bo było ich mnóstwo. Zaatakowali z dwóch stron, poprzedzając atak ostrzałem moździerzowym, od strony małego lasku uderzali wprost na nasze pozycje – na linię okopów. Drugie uderzenie przyszło od strony pozycji Fouriera i LKM, Niemcy wykorzystali za osłonę ruiny budynków mieszkalnych i administracyjnych podchodzących bardzo blisko pozycji chłopaków z Browningiem. Na szczęście strzec wyborowy z 82 spisał się nieźle, a do pomocy podesłałem im Del Campo – powiem szczerze, że zaskoczył mnie. Jeśli się bałem o któregokolwiek z oddziału to o niego, przed Zrzutem i w samolocie trząsł się ze strachu jak galareta, ale gdy wysyłałem go na pozycje Fouriera jego opanowanie i spokój zaskoczyły mnie.

Wraz z rozpoczęciem walki zaczął się najtrudniejszy sprawdzian moich umiejętności. Umiejętności odnajdywania się na polu walki… elastyczności w podejmowaniu decyzji… kiedy zaczyna się ostrzał… nad głową przelatują kule… trzeba wiedzieć co robić. Sytuacja zmienia się jak w kalejdoskopie… nie raz jeszcze miało się okazać, że wytyczne i rozkazy wydane przez górę, tak naprawdę nie można było wykonać. Bo Niemcy przyszli z prawej flanki a nie jak się spodziewano z lewej? Czy mieli większe wsparcie artyleryjskie niż się spodziewał sztab? byli bardziej liczniejsi? … itd. Wtedy musisz mieć głowę na karku… a wszystko pot by Ci których masz pod opieka przetrwali… nie znaczy to, że masz się zawahać przed posłaniem ich w rejon najzaciętszej walki… nie możesz się zawahać…ale musisz kalkulować i wybrać najlepsze rozwiązana… a to jest najtrudniejsze. Jeszcze wiele nocy nim zasnę będą mnie nachodzić myśli… czy wtedy zrobiłem dobrze? A może trzeba było zrobić inaczej…? Taka dola dowódcy…



[ z dziennika Thimothyego Paytona, kompania C 506 PIR]
 
__________________
Czekamy ciebie, ty odwieczny wrogu, morderco krwawy tłumu naszych braci, Czekamy ciebie, nie żeby zapłacić, lecz chlebem witać na rodzinnym progu. Żebyś ty wiedział nienawistny zbawco, jakiej ci śmierci życzymy w podzięce i jak bezsilnie zaciskamy ręce pomocy prosząc, podstępny oprawco. GG:11844451
merill jest offline