Justicar wszedł za Louisem i Razielem. Był zmęczony, miał nadzieję że położy się jak najszybciej albo się upije. Po słowach towarzysza spojrzał na Barrego i dodał: - To przez ciebie sukinkocie jeden czy czym ty tam byłeś popsuł mi się pistolet. Ale przynajmniej wiemy już co nieco o tym trucicielu… tak mi się zdaje. -
Usiadł na podłodze wypuszczając powietrze przez zęby. Zdjął z ramion plecak i wyjął flaszkę. Ze zdziwieniem zobaczył że jest pusta. Schował ją ze złością z powrotem. -Jutro idziemy do jednego lasu obok. Większość tubylców się go boi więc pewnie jesteśmy obłąkani. Ktoś idzie ze mną? Nie chce mi się opowiadać ale w każdym razie jeden cyrulik może coś wiedzieć a kilka dodatkowych monet też by się przydało. Obudź mnie Barry jak będzie świtać. Muszę znaleźć kogoś kto by mi naprawił broń.-
Młodzieniec położył się. "Jeśli znowu będę miał te cholerne sny to się powieszę." |