Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-05-2008, 22:43   #53
Blacker
 
Blacker's Avatar
 
Reputacja: 1 Blacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputację
Gdyby dobrze to przemyśleć to Astaroth mógłby śmiało nazwać się najszczęśliwszym z ludzi. Choć byłoby to nieco dziwne zważywszy na to, że większość jego rodziny nie żyje, a wszędzie tam gdzie się pokaże traktowany jest z wrogością to wszystko bledło w porównaniu z tym kim był teraz. Żaden człowiek jak dotąd nie doszedł nigdy tak daleko i wątpliwe, by ktoś powtórzył jego wyczyn. Nie dość, że jako człowiek dwukrotnie uniknął śmierci, a dzięki swojej determinacji i postępowaniu już po staniu się demonem dane mu zostało decydować o kształcie nowego świata. Ostatnio również zdał sobie sprawę, że szczęście dawało mu wspólne podróżowanie z tymi, z którymi ramie w ramie walczył z Rithem. Wypełnił również swoją ostatnią ludzką przysięgę przez co mógł śmiało powiedzieć o sobie, że był wolny od wszelkich zobowiązań. Rith stał się cieniem i teraz przez wieczność będzie ponosił karę za to, że odważył się podnieść na niego rękę. I choć prawdą jest, że wszystko co posiadał Astaroth zawdzięcza właśnie jemu i to dzięki niemu nie wiedzie dzisiaj żywota zwykłego szlachcica to mimo wszystko nie mógł go pozostawić bez kary. Poza tym również zdobycz po pokonaniu Ritha była bardzo cenna i mogła odegrać dużą rolę w nadchodzących wydarzeniach

A miało wydarzyć się wiele. Jak Verion zaznaczał oczekiwano od nich rywalizacji, na końcu której połowę z nich czekała wieczna niewola. Było to coś, na co Astaroth nie mógł się zgodzić z trzech zasadniczych przyczyn. Pierwszą i najbanalniejszą z nich była głęboko zakorzeniona niechęć do wykonywania rozkazów, która pozostała mu jeszcze po czasach bycia opętańcem. Verion mógł sobie być dobrym sługą dwóch pań, jednak Astaroth wykonywał rozkazy tylko wtedy, gdy niosły mu samemu korzyść lub były zbieżne z jego planami. Drugim powodem, który ostatnio stawał się coraz ważniejszy było to, że nie mógł skazać swoich towarzyszy na udrękę. Całe życie był sam a teraz dano mu sposobność przebywania razem z kimś, kogo co prawda nie mógł nazwać przyjacielem jednak ważne, że nie musiał znosić samotności. Trzecią i najważniejszą z przyczyn były jego zamiary. Miał zamiar zburzyć stary świat i na jego gruzach zbudować nowy. Jednak w nowym świecie to nie fiolet miał rządzić bielą ani biel fioletem, tylko obydwie równorzędne siły, ramie w ramie miały nieść światu życie. I choć ideologie bieli i fioletu były drastycznie różne, to połączone dopełniały się idealnie. I choćby miał walczyć zarówno z bielą jak i fioletem, i choćby miał być sam przeciw wszystkim to osiągnie swój cel, lub zginie dążąc do niego. Ten świat stanie się światem idealnym, a on zostanie zapamiętany jako jego stworzyciel lub jako jeden ze stworzycieli

W jego zamiarach utwierdziły go słowa jego towarzyszy. Pierwszy w odpowiedzi na jego propozycję przemówił Tevonrel, wyraźnie zaznaczając że niezależnie od okoliczności stanie po stronie Waldorffa. Cóż, nie przeszkadzało mu to, doskonale wiedział, że w razie konfliktu zostanie sam. Najważniejsze było, że był chętny do współpracy. Drugi odezwał się Barbak, orkowy wojownik który choć podróżował z nimi niedługo to wykazywał się dużym rozsądkiem. Gdy skończył Astaroth odpowiedział mu

- Właśnie dlatego chcę, by do współpracy doszło. Bylibyśmy skończonymi głupcami gdybyśmy jak stado posłusznych baranów wykonywali wolę tego, kto uważa się za naszego pasterza. Lepiej to my zostańmy pasterzami i pokażmy, że to właśnie nam dany jest decydujący głos o nadchodzących wydarzeniach. Mam również szczerą nadzieję, że do rozlewu krwi nie dojdzie, ponieważ moimi wrogiem nie jest ani biel ani fiolet ale ci, którzy stają na mojej drodze

Jako trzeci mówił Waldorff, który ostatnio kazał nazywać się Funghrimmem. Gdy mówił Astaroth delikatnie skrzywił się słysząc o ,,imperium mroku". Czy naprawdę za takiego go postrzegali? Chyba musiał im pokazać, że się mylą. Jednak w swoich słowach opisał dokładnie to, czego chciał Astaroth. Również gdy on skończył mówić demon zabrał głos

- Zgadzam się z tobą Funghrimmie. Tak, to prawda zdradziłem was lecz tylko dlatego, że wtedy służyliście Rithowi a wasze działania miały przynieść katastrofalne skutki. Teraz jednak, gdy udało się już naprawić szkody wtedy dokonane nie mam żadnego interesu w zdradzeniu was, o ile wy również nie zdradzicie mnie. Nie jestem głupcem i nie mam zamiaru budować potęgi fioletu tłamszącego biel. Jedynym wyjściem jest równowaga i wolny wybór. Zarówno biel jak i fiolet mają swoje wady i zalety. Każdy powinien przemyśleć to indywidualnie i dokonać własnego wyboru

Jako trzecia odezwała się Kejsi mówiąc, że nie będzie go nienawidziła. Nie wiedział, jak odpowiedzieć na taką deklarację więc tylko skinął głową w podziękowaniu. Kolejny zabrał głos Ray'gi, usiłując nakłonić ich by porzucili pomysł współpracy i rozpoczęli rywalizację. Astaroth uśmiechnął się i odpowiedział

- Jeżeli obawiasz się tych ,,bytów prawie równych bogom" to mogę cię śmiało zapewnić, że choć takimi się wydają to nie są tak groźni. Niektórzy z nas zapewne pamiętają, jak zakrwawiony Verion dogorywał i przeżył tylko dzięki naszej pomocy. Również Almena i Almanakh nie posiadają siły, by zmusić nas do walki. Wiedzą, że ta decyzja która teraz zapadnie zmieni wszystko i nie będą w nią ingerować. To nam przyszło decydować o losach świata a dokładniej o najważniejszym jego elemencie - o wojnie lub pokoju, współpracy lub rywalizacji dwóch potęg. Naszą decyzją jest mniejsze zło

Nowoprzybyli z jednym wyjątkiem zignorowali jego słowa, czym Astaroth nie przejął się zbytnio. Jeżeli w swoich słowach nie potrafili podjąć decyzji, będą musieli podjąć ją w swoich czynach. Każdy z nich, prędzej czy później zdecyduje, a jedynym pytaniem mogło pozostawać co wybiorą. Wypadało jednak odpowiedzieć Revanowi

- Nie przesadzaj z siłą tych, którzy zlecili nam zadanie do wykonania. Jestem w stanie przyznać, że w walce mieliby większe szanse, jednak nie są w stanie zdławić życia od tak sobie. Verion ukazał że zgasił gwiazdę jednym pstryknięciem, a jeśli cię to interesuje to mogę zaprezentować ci jak gaszę je wszystkie. Nie ufaj swoim zmysłom, które tak łatwo mogą zostać zwiedzione i wiedz, że ci którzy nas obserwują nie będą ingerować w nasze czyny. A jeśli spróbują, to gwarantuję że srodze się na swojej decyzji zawiodą

Była to jednak sprawa przyszłości, przyćmiewana tymczasem przez istotniejsze sprawy. Jak tego dokonać, by osiągnąć remis? Barbak wysunął dobrą propozycję, jednak było to rozwiązanie ogólne dotyczące bardziej kształtu przyszłego świata niż chwili obecnej. Jednak na wszystko była rada i ją właśnie miał zamiar przedyskutować

- Jednakże, skoro większości zgodziliście się na współpracę proponuję nie mieć przed sobą więcej sekretów. Najpewniej otrzymaliście swoje zadania, my otrzymaliśmy swoje. Proponowałbym wymienić wzajemnie informacje o nich i być może wspólnie je wypełnić. Mam na myśli oczywiście te, w których wzajemna pomoc może się przydać, bo jestem pewien że nie we wszystkim zgodzilibyśmy się współpracować.

To chyba było najrozsądniejsze wyjście. Wzajemna pomoc w wykonywaniu zadań mogła okazać się elementem kluczowym. Oczywiście nie we wszystkim mogli sobie pomóc - jakoś nie wyobrażał sobie swoich białych towarzyszy pomagających mu w budowie świątyni poświęconej chaosowi, jednak przy zadaniach wymagających sprawiedliwości ich pomoc mogła być przydatna. Tak samo było w drugą stronę - miał nadzieję że wiedzą, że na jego pomoc mogą liczyć w prawie każdym wypadku, jeżeli tylko nie przeciwdziałają chaosowi. Przyzwał do siebie swoją chimerkę i kazał jej odtąd towarzyszyć Funghrimmowi, a do samego karła powiedział

- Jeżeli rozdzielilibyśmy się a potrzebowałbyś mojej pomocy przekaż to jej, a jeśli tylko to będzie możliwe zjawię się.

W tym momencie przypomniał sobie swoją rozmowę z Almeną, tuż po tym gdy ukazała się mu po raz pierwszy. Już wtedy z jej słów wynikało, że domyśla się charakteru Astaroth. Pamiętał jej słowa o nim samym ,, Bez wahania odrąbałbyś nimi (szablami) rękę, która cię stworzyła”. Najwyraźniej wiedziała, że nie pozwoli sobą sterować i zachowa swoją wolną wolę. Skoro tego się spodziewała dokładnie to otrzyma. Tak jak wtedy nie musiał jej odpowiadać, gdyż jego odpowiedź była oczywista tak i tym razem nie trzeba było nic mówić. Nigdy nie uznawał autorytetów ani nie dawał się skrępować zasadami, niezależnie od tego kto próbował je narzucać. Również tym razem nikt ani nic nie zmusi go do zmiany zdania. Nie obawiał się również ani Veriona ani tych, które go przysyłały – nie było już na tym świecie nic, bo było w stanie wzbudzić jego lęk. Strach był ostatnim z uczuć, które odeszło wraz z Legionem

Wtedy w jego umyśle zrodziła się wizja. Nie malował od czasów kiedy porzucił rodzinny dom, jednak tym razem obraz sam zrodził się w jego głowie. Płótno zabrane wcześniej z wozu i farby trzymane jeszcze od przygody w pentagramie umożliwiły mu namalowanie tego, co zobaczył. Po chwili gdy obraz był gotowy Astaroth przyjrzał się mu krytycznie. Tak, to było wręcz idealne na symbol nowego ładu, oddające naturę zburzenia świata przez biel i fiolet po to, by odbudować go na nowo

TWILIGHT by *ladyrapid on deviantART

Gdy tylko farby były wystarczająco suche Astaroth schował obraz. Już wyobrażał sobie jak wiesza go w świątyni chaosu, w specjalnej nawie za ołtarzem na wzór takich, w jakich znajdowały się święte obrazy świątyń bieli. Teraz jedynak wypadałoby coś zrobić ze sprawą tego całego trolla oraz, co ważniejsze, zadań im przydzielonych. To w tym mieście miał odnaleźć Kirrene. Teraz, kiedy drużyna zajmowała się sprawą trolla on mógł spokojnie zająć się medyczką. A na wypadek gdyby go potrzebowali zostawił przecież swoja chimerę. Astaroth sprawdził czy obraz aby się nie zniszczy i ruszył do miasta
 
__________________
Make a man a fire, you keep him warm for a day. Set a man on fire, you keep him warm for the rest of his life.
—Terry Pratchett
Blacker jest offline