Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 30-05-2008, 17:47   #51
 
Kejsi2's Avatar
 
Reputacja: 1 Kejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputację
Kejsi była pocieszona takim rozwojem wypadków. Astaroth miał chyba pokojowe zamiary, przynajmniej póki co, mimo to miała zamiar czujnie na niego uważać, z demonami nigdy nie wiadomo! Czuła się już raz przez niego zdradzona - kiedy miał jej pilnować pod drzewem Kisiego, a zamiast tego znikł, przysyłając swojego sługę, który zaatakował Kiessiego i samą kejsi! Nigdy nie wiadomo.
Póki co dogadywali się świetnie. Kejsi bała się jednak, że kiedy przyjdzie co do czego chaoci zaczną świrować, a wojownicy Bieli będę musieli ich "uspokoić". Wyszli z lasu
Chimerka Astarotha dokuczała krukowi Levina, lub po prostu się z nią droczyła albo bawiła. Podróż przez las minęła pomyślnie i dotarli do pól.

- Ah, chyba panuje tu susza! - zdziwiła się Kejsi. - Wszystko wyschło, wszystko, kukurydza, żyto, pszenżyto, jęczmień, fasolki, buraki też, zobaczcie, nawet tytoń i cukinie! To straszne! - zmartwiła się Kejsi. - Przecież wokół jest las tropikalny, nie pada tutaj!?

Znaleźli ślady trolla.
- Tev, udało ci się, udało, udało! - ucieszyła się. - Troll musi gdzieś tu być!
Kejsi postanowiła iść po śladach, odbiła się, zrobiła salto w powietrzu i wylądowała z szelestem w łanach zboża.
- Hihi, tropię go! - Ponad przesuszone zboże wzniósł się tylko zgięty na końcu koci ogonek Kejsi, cała reszta zniknęła w zbożu.
Może troll schował się w zbożu i nadal tu jest!?
 
__________________
"Bóg stworzył świat. Szatan zobaczył, że świat jest dobry i zaniepokoił się trochę. Bóg stworzył człowieka. Szatan uśmiechnął się, machnał ręką i rzekł do siebie: eee spoko, będzie dobrze!" - Almena wyjaśnia drużynie stworzenie świata....:D
Kejsi2 jest offline  
Stary 30-05-2008, 21:16   #52
 
Pandemonicum's Avatar
 
Reputacja: 1 Pandemonicum ma wspaniałą przyszłośćPandemonicum ma wspaniałą przyszłośćPandemonicum ma wspaniałą przyszłośćPandemonicum ma wspaniałą przyszłośćPandemonicum ma wspaniałą przyszłośćPandemonicum ma wspaniałą przyszłośćPandemonicum ma wspaniałą przyszłośćPandemonicum ma wspaniałą przyszłośćPandemonicum ma wspaniałą przyszłośćPandemonicum ma wspaniałą przyszłośćPandemonicum ma wspaniałą przyszłość
Wrzaski, które wydobywały się z krzaków, w których rakszasa przepytywał drowa wskazywały na to, że nie przebiega ono dobrze. Ale mogła to być też jakaś taktyka… Cóż, przyniosła jednak najwyraźniej pozytywne efekty.
Demon zwrócił się do Białych, ale Filetowi też mieli trochę do powiedzenia na ten temat. Nic dziwnego, ten sojusz dotyczył by ich bezpośrednio. Astaroth zaskoczył Revana. Nie spodziewał się nigdy usłyszeć tego z ust demona, istoty czystego Chaosu. Zebrał myśli, zastanowił się, wysłuchał, co mają do powiedzenia inni. W końcu sam się odezwał.

- Ten pomysł ma wady, i to ogromne. Łączy się z ryzykiem. Drow ma sporo racji, mówiąc o tym, że głupio byśmy zrobili sprzeciwiając się demonom. Jesteśmy w ich świecie, świecie stworzonym przez Mistress. Verion zgasił gwiazdę pstryknięciem palców. Nie sądzicie, że mógłby tak samo zrobić z naszymi życiami? A jednak kiedy do nas przemawiał na początku czułem, że nie zabije nas, choćby chciał. Gorzej, że Mistress może tego zachcieć. Ale oni się przecież nami bawią, obserwują nasze zachowania, jakbyśmy byli istotami żywymi podlegającymi eksperymentom. I mogą nas zabić, kiedy próby zejdą na złą drogę. Mogą jednak również obserwować, co się z nami stanie, kiedy sprawy potoczą się w takim właśnie kierunku – zjednoczenia Bieli z Chaosem. Nie możemy tak pochopnie podejmować decyzji. Po pierwsze – żeby zremisować musielibyśmy w ogóle wiedzieć, co mamy nawzajem zrobić. Nawet, jeśli już ujawnimy nawzajem swoje zadania, nie wyobrażam sobie Wojowników Światła działających na rzecz Chaosu i odwrotnie, a wtedy wciąż będziemy działać osobno, choć oficjalnie mielibyśmy sojusz. Zaczekajmy więc na razie, znajdźmy tego nieszczęsnego trolla,… - krukoczłek oczywiście ochoty na szukanie jakiejś nieznaczącej, zielonej kupki mięśni nie miał, ale mówienie tego nie miałoby sensu - …bo zdaje mi się, że my tu stoimy i gadamy, a on ucieka. Potem spokojnie to przedyskutujmy.

Krajobraz polny nie był tak irytujący jak las, był wręcz przyjemną odmianą. Mało go obchodziło, że pole było wybitnie nieurodzajne. Ślady trolla prowadziły przez pole wprost ku miastu. Wśród ludzi trolla bardzo trudno byłoby zauważyć. Zwrócił się do nowych towarzyszy:

- Trolla w mieście znaleźć trudno, przeszukiwanie go niewiele da. Nie wiem czy nos Teva będzie wystarczyć w mieście, gdzie przecież mnóstwo jest różnych zapachów. Możemy popytać ludzi w mieście, ja mogę też przyjrzeć się wszystkiemu z góry, wtedy będzie o wiele łatwiej.

Spojrzał się na chmerkę Astarotha, dość wymownie. Co do kruka Levina miał wątpliwości. Jakaś dziwna więź ich łączyła, ale czy faktycznie potrafią się komunikować na odległość? Verion raczej nie wybrałby zwykłego ślepca.
Oczekiwał na reakcję reszty. Jeśli zgodzą się z nim, poleci nad miasto wypatrywać zielonka. Jeśli nie… cóż, zależy od tego, co wymyślą.
 
Pandemonicum jest offline  
Stary 30-05-2008, 22:43   #53
 
Blacker's Avatar
 
Reputacja: 1 Blacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputację
Gdyby dobrze to przemyśleć to Astaroth mógłby śmiało nazwać się najszczęśliwszym z ludzi. Choć byłoby to nieco dziwne zważywszy na to, że większość jego rodziny nie żyje, a wszędzie tam gdzie się pokaże traktowany jest z wrogością to wszystko bledło w porównaniu z tym kim był teraz. Żaden człowiek jak dotąd nie doszedł nigdy tak daleko i wątpliwe, by ktoś powtórzył jego wyczyn. Nie dość, że jako człowiek dwukrotnie uniknął śmierci, a dzięki swojej determinacji i postępowaniu już po staniu się demonem dane mu zostało decydować o kształcie nowego świata. Ostatnio również zdał sobie sprawę, że szczęście dawało mu wspólne podróżowanie z tymi, z którymi ramie w ramie walczył z Rithem. Wypełnił również swoją ostatnią ludzką przysięgę przez co mógł śmiało powiedzieć o sobie, że był wolny od wszelkich zobowiązań. Rith stał się cieniem i teraz przez wieczność będzie ponosił karę za to, że odważył się podnieść na niego rękę. I choć prawdą jest, że wszystko co posiadał Astaroth zawdzięcza właśnie jemu i to dzięki niemu nie wiedzie dzisiaj żywota zwykłego szlachcica to mimo wszystko nie mógł go pozostawić bez kary. Poza tym również zdobycz po pokonaniu Ritha była bardzo cenna i mogła odegrać dużą rolę w nadchodzących wydarzeniach

A miało wydarzyć się wiele. Jak Verion zaznaczał oczekiwano od nich rywalizacji, na końcu której połowę z nich czekała wieczna niewola. Było to coś, na co Astaroth nie mógł się zgodzić z trzech zasadniczych przyczyn. Pierwszą i najbanalniejszą z nich była głęboko zakorzeniona niechęć do wykonywania rozkazów, która pozostała mu jeszcze po czasach bycia opętańcem. Verion mógł sobie być dobrym sługą dwóch pań, jednak Astaroth wykonywał rozkazy tylko wtedy, gdy niosły mu samemu korzyść lub były zbieżne z jego planami. Drugim powodem, który ostatnio stawał się coraz ważniejszy było to, że nie mógł skazać swoich towarzyszy na udrękę. Całe życie był sam a teraz dano mu sposobność przebywania razem z kimś, kogo co prawda nie mógł nazwać przyjacielem jednak ważne, że nie musiał znosić samotności. Trzecią i najważniejszą z przyczyn były jego zamiary. Miał zamiar zburzyć stary świat i na jego gruzach zbudować nowy. Jednak w nowym świecie to nie fiolet miał rządzić bielą ani biel fioletem, tylko obydwie równorzędne siły, ramie w ramie miały nieść światu życie. I choć ideologie bieli i fioletu były drastycznie różne, to połączone dopełniały się idealnie. I choćby miał walczyć zarówno z bielą jak i fioletem, i choćby miał być sam przeciw wszystkim to osiągnie swój cel, lub zginie dążąc do niego. Ten świat stanie się światem idealnym, a on zostanie zapamiętany jako jego stworzyciel lub jako jeden ze stworzycieli

W jego zamiarach utwierdziły go słowa jego towarzyszy. Pierwszy w odpowiedzi na jego propozycję przemówił Tevonrel, wyraźnie zaznaczając że niezależnie od okoliczności stanie po stronie Waldorffa. Cóż, nie przeszkadzało mu to, doskonale wiedział, że w razie konfliktu zostanie sam. Najważniejsze było, że był chętny do współpracy. Drugi odezwał się Barbak, orkowy wojownik który choć podróżował z nimi niedługo to wykazywał się dużym rozsądkiem. Gdy skończył Astaroth odpowiedział mu

- Właśnie dlatego chcę, by do współpracy doszło. Bylibyśmy skończonymi głupcami gdybyśmy jak stado posłusznych baranów wykonywali wolę tego, kto uważa się za naszego pasterza. Lepiej to my zostańmy pasterzami i pokażmy, że to właśnie nam dany jest decydujący głos o nadchodzących wydarzeniach. Mam również szczerą nadzieję, że do rozlewu krwi nie dojdzie, ponieważ moimi wrogiem nie jest ani biel ani fiolet ale ci, którzy stają na mojej drodze

Jako trzeci mówił Waldorff, który ostatnio kazał nazywać się Funghrimmem. Gdy mówił Astaroth delikatnie skrzywił się słysząc o ,,imperium mroku". Czy naprawdę za takiego go postrzegali? Chyba musiał im pokazać, że się mylą. Jednak w swoich słowach opisał dokładnie to, czego chciał Astaroth. Również gdy on skończył mówić demon zabrał głos

- Zgadzam się z tobą Funghrimmie. Tak, to prawda zdradziłem was lecz tylko dlatego, że wtedy służyliście Rithowi a wasze działania miały przynieść katastrofalne skutki. Teraz jednak, gdy udało się już naprawić szkody wtedy dokonane nie mam żadnego interesu w zdradzeniu was, o ile wy również nie zdradzicie mnie. Nie jestem głupcem i nie mam zamiaru budować potęgi fioletu tłamszącego biel. Jedynym wyjściem jest równowaga i wolny wybór. Zarówno biel jak i fiolet mają swoje wady i zalety. Każdy powinien przemyśleć to indywidualnie i dokonać własnego wyboru

Jako trzecia odezwała się Kejsi mówiąc, że nie będzie go nienawidziła. Nie wiedział, jak odpowiedzieć na taką deklarację więc tylko skinął głową w podziękowaniu. Kolejny zabrał głos Ray'gi, usiłując nakłonić ich by porzucili pomysł współpracy i rozpoczęli rywalizację. Astaroth uśmiechnął się i odpowiedział

- Jeżeli obawiasz się tych ,,bytów prawie równych bogom" to mogę cię śmiało zapewnić, że choć takimi się wydają to nie są tak groźni. Niektórzy z nas zapewne pamiętają, jak zakrwawiony Verion dogorywał i przeżył tylko dzięki naszej pomocy. Również Almena i Almanakh nie posiadają siły, by zmusić nas do walki. Wiedzą, że ta decyzja która teraz zapadnie zmieni wszystko i nie będą w nią ingerować. To nam przyszło decydować o losach świata a dokładniej o najważniejszym jego elemencie - o wojnie lub pokoju, współpracy lub rywalizacji dwóch potęg. Naszą decyzją jest mniejsze zło

Nowoprzybyli z jednym wyjątkiem zignorowali jego słowa, czym Astaroth nie przejął się zbytnio. Jeżeli w swoich słowach nie potrafili podjąć decyzji, będą musieli podjąć ją w swoich czynach. Każdy z nich, prędzej czy później zdecyduje, a jedynym pytaniem mogło pozostawać co wybiorą. Wypadało jednak odpowiedzieć Revanowi

- Nie przesadzaj z siłą tych, którzy zlecili nam zadanie do wykonania. Jestem w stanie przyznać, że w walce mieliby większe szanse, jednak nie są w stanie zdławić życia od tak sobie. Verion ukazał że zgasił gwiazdę jednym pstryknięciem, a jeśli cię to interesuje to mogę zaprezentować ci jak gaszę je wszystkie. Nie ufaj swoim zmysłom, które tak łatwo mogą zostać zwiedzione i wiedz, że ci którzy nas obserwują nie będą ingerować w nasze czyny. A jeśli spróbują, to gwarantuję że srodze się na swojej decyzji zawiodą

Była to jednak sprawa przyszłości, przyćmiewana tymczasem przez istotniejsze sprawy. Jak tego dokonać, by osiągnąć remis? Barbak wysunął dobrą propozycję, jednak było to rozwiązanie ogólne dotyczące bardziej kształtu przyszłego świata niż chwili obecnej. Jednak na wszystko była rada i ją właśnie miał zamiar przedyskutować

- Jednakże, skoro większości zgodziliście się na współpracę proponuję nie mieć przed sobą więcej sekretów. Najpewniej otrzymaliście swoje zadania, my otrzymaliśmy swoje. Proponowałbym wymienić wzajemnie informacje o nich i być może wspólnie je wypełnić. Mam na myśli oczywiście te, w których wzajemna pomoc może się przydać, bo jestem pewien że nie we wszystkim zgodzilibyśmy się współpracować.

To chyba było najrozsądniejsze wyjście. Wzajemna pomoc w wykonywaniu zadań mogła okazać się elementem kluczowym. Oczywiście nie we wszystkim mogli sobie pomóc - jakoś nie wyobrażał sobie swoich białych towarzyszy pomagających mu w budowie świątyni poświęconej chaosowi, jednak przy zadaniach wymagających sprawiedliwości ich pomoc mogła być przydatna. Tak samo było w drugą stronę - miał nadzieję że wiedzą, że na jego pomoc mogą liczyć w prawie każdym wypadku, jeżeli tylko nie przeciwdziałają chaosowi. Przyzwał do siebie swoją chimerkę i kazał jej odtąd towarzyszyć Funghrimmowi, a do samego karła powiedział

- Jeżeli rozdzielilibyśmy się a potrzebowałbyś mojej pomocy przekaż to jej, a jeśli tylko to będzie możliwe zjawię się.

W tym momencie przypomniał sobie swoją rozmowę z Almeną, tuż po tym gdy ukazała się mu po raz pierwszy. Już wtedy z jej słów wynikało, że domyśla się charakteru Astaroth. Pamiętał jej słowa o nim samym ,, Bez wahania odrąbałbyś nimi (szablami) rękę, która cię stworzyła”. Najwyraźniej wiedziała, że nie pozwoli sobą sterować i zachowa swoją wolną wolę. Skoro tego się spodziewała dokładnie to otrzyma. Tak jak wtedy nie musiał jej odpowiadać, gdyż jego odpowiedź była oczywista tak i tym razem nie trzeba było nic mówić. Nigdy nie uznawał autorytetów ani nie dawał się skrępować zasadami, niezależnie od tego kto próbował je narzucać. Również tym razem nikt ani nic nie zmusi go do zmiany zdania. Nie obawiał się również ani Veriona ani tych, które go przysyłały – nie było już na tym świecie nic, bo było w stanie wzbudzić jego lęk. Strach był ostatnim z uczuć, które odeszło wraz z Legionem

Wtedy w jego umyśle zrodziła się wizja. Nie malował od czasów kiedy porzucił rodzinny dom, jednak tym razem obraz sam zrodził się w jego głowie. Płótno zabrane wcześniej z wozu i farby trzymane jeszcze od przygody w pentagramie umożliwiły mu namalowanie tego, co zobaczył. Po chwili gdy obraz był gotowy Astaroth przyjrzał się mu krytycznie. Tak, to było wręcz idealne na symbol nowego ładu, oddające naturę zburzenia świata przez biel i fiolet po to, by odbudować go na nowo

TWILIGHT by *ladyrapid on deviantART

Gdy tylko farby były wystarczająco suche Astaroth schował obraz. Już wyobrażał sobie jak wiesza go w świątyni chaosu, w specjalnej nawie za ołtarzem na wzór takich, w jakich znajdowały się święte obrazy świątyń bieli. Teraz jedynak wypadałoby coś zrobić ze sprawą tego całego trolla oraz, co ważniejsze, zadań im przydzielonych. To w tym mieście miał odnaleźć Kirrene. Teraz, kiedy drużyna zajmowała się sprawą trolla on mógł spokojnie zająć się medyczką. A na wypadek gdyby go potrzebowali zostawił przecież swoja chimerę. Astaroth sprawdził czy obraz aby się nie zniszczy i ruszył do miasta
 
__________________
Make a man a fire, you keep him warm for a day. Set a man on fire, you keep him warm for the rest of his life.
—Terry Pratchett
Blacker jest offline  
Stary 30-05-2008, 23:39   #54
 
hollyorc's Avatar
 
Reputacja: 1 hollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputację
Nirwana? Olśnienie? Katharsis? Barbak nie wiedział jak powinien nazwać to co stało się przed chwilami kilkoma. Obecność smoka zawsze powodowała w nim szybsze bicie serca. Tylko tego jednego jedynego smoka. Palladine przemówił do niego po raz kolejny, dał mu wolną wolę i zapewnił iż wierzy w niego... sam bóg ma w nim upodobanie. Ork był przepełniony tak wielką dumą, że w zasadzie cały świat mógłby w jednej chwili przestać istnieć... cały świat, NIE!

Te rozmyślania szybko sprowadziły zielonoskórego na ziemie i szybko nakazały mu zastanawiać się nad tym co aktualnie działo się wokoło. A działo się jak zawsze sporo. Członkowie drużyny kolejno deklarowali swe poparcie dla wspólnej idei. Szczególnie bardzo Barbaka ucieszyła deklaracja Kejsi. Najmniej się jej spodziewał, szczególnie w danej w taki sposób. Potwierdzała ona jednak, że pod tą młodziutką główką krążą już w pełni dojrzałe myśli, że pomimo swego zachowania (które zawsze urzekało orka) jest ona w pełni świadomą wyznawczynią bieli. Przepełniało go coś co w zasadzie można by nazwać dumą.

Astaroth w sposób składny poprowadził dysputę drużyny sprowadzając ją na zasadniczy temat, którym powinni się teraz zająć... mianowicie zaufanie.

- Ast. Prawdą jest, że powinniśmy sobie zaufać. Prawdą jest, że powinniśmy przekazać sobie maksymalnie dużo informacji na temat tego co mamy tu uczynić i po co.... prawdą jest też to że będzie to szalenie trudne. Nasze przymierze, pakt czy nazwijcie to jak chcecie musi zostać zbudowany na czymś, co nie jest w żaden sposób powiązany ani z bielą, ani z fioletem. Niech to będzie szacunek, niech to będzie przyjaźń... niech to będzie nawet perwersyjne zamiłowanie do hebanu... ale nie może być związane z tym co nami tak mocno powoduje. Musimy też być świadomi konsekwencji zdrady przez jednego z członków. Niestety przewiduje taką możliwość (ork wymownie spojrzał na drowa). Składam uroczystą przysięgę wobec Palladine’a i powołuje Was na świadków, jeśli ktoś zdradzi... zabije! Gra w mojej ocenie toczy się o za dużą stawkę!

Po wypowiedzeniu tej sentencji na sercu orka zrobiło się jakoś lekko. Przez dalsza część drogi wędrował dziwnie uśmiechnięty i wesoły... podśpiewywał nawet

YouTube - Lordi - Devil Is A Loser

//zamiast Devil wstawcie Verion//

W przydrożnym sadzie rozglądał się za jakimiś gałęziami drzew owocowych, które czystym przypadkiem wychylały by się za parkan... żadna jednak tego nie robiła... a w zielonych kiszkach zaczynało coraz to głośniej grać.

Gdy wyszli z lasu natrafili na trolijskie tropy. Tev jak widać dobrze się sprawił. Barbak poprawił przewieszone przez plecy Maleństwo (Bow by ~VegettoGT4 on deviantART) po czym przysłuchiwał się temu co zaczynało się dziać.

Przed nimi wyrastało miasteczko... cywilizacja w której można by uzupełnić zapasy gorzałki, jadła... w której trzeba będzie również za to zapłacić. Ork tęsknie zerknął do pustego mieszka na złoto. Nie ważne. Już nie raz bywał w takich tarapatach. Wiedział doskonale, że da sobie rade na pewno.

W mieście był zapewne troll... zatem do miasta wiodły teraz jego kroki. Nie zaszkodzi oczywiście (czystym przypadkiem) wpaść i załatwić kilku innych spraw.

- Podejrzewam, że większość z Was będzie chciała coś w mieście załatwić, zapewne też prawdopodobieństwo znalezienia trolla jest większe jeśli się rozdzielimy. Spotkajmy się w tym miejscu jutro o zmierzchu. Zobaczymy co uda nam się ustalić. I nie pakujmy się może w żadne kłopoty. Ork uśmiechnął się tęsknie do wydarzeń z Ditrojd.

- Fungrimmie. Nie potowarzyszysz mi w poszukiwaniu jakiejś świątyni... lub przynajmniej kapliczki? Dobrze by było złożyć jakieś dziękczynienie Bogom.... a i wśród mnichów łatwiej o jakiś kawałek mięsa..... i może wina mszalnego. Ork uśmiechnął się brzydko po czym poszedł w ślady Ast’a.
 
__________________
Tablety mają moc obliczeniową niewiele większą od kalkulatora. Do pracy z waszymi pancerzykami potrzebuję czegoś więcej niż liczydła. Co może mam je programować młotkiem zrobionym z kawałka krzemienia?
~ Gargamel. Pieśń przed bitwą.
hollyorc jest offline  
Stary 31-05-2008, 21:25   #55
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
Tev podążył za Elfem do jego kramu, gdzie otrzymał niewielką, drewnianą skrzynię. Obwąchał ją dokładnie, zapamiętując wszystkie zapachy, po czym oddał ją Elfowi. Miał już to, co było mu potrzebne, więc skłonił się i wyszedł.
Usłyszał tam przemowę Revana.
Ravist nie wiedział czemu nie rozumieją tak prostych rzeczy jak te dziejące się wokół, więc zabrał głos, gdyż postanowił rzucić im trochę prawdy w ich oczy.
-Czy wy na prawdę nic nie rozumiecie? Nauczcie się słuchać. Verion powiedział sam, że połowę z nas zabiłby, gdyby tylko mógł, bo miał taki kaprys. To zaś znaczy, że nie może nas tknąć. Możemy zrobić tu cokolwiek, a on nie ma prawa nam nic zrobić. Może krzyczeć, upominać, grozić, ale nam nie może zrobić krzywdy rozumiecie? Poza tym my jesteśmy eksperymentem, czyli czymś, co trzeba sprawdzić. Przynajmniej oni tak uważają, a to, że mijają się z prawdą to inna sprawa. Badań nie zabija się w zarodku.żaden naukowiec tak nie zrobi, bo to wbrew rozsądkowi. Chcą sprawdzić jak się zachowamy w tym środowisku, a jeżeli chcą się dowiedzieć, muszą nas zostawić w spokoju. Prosty mechanizm działania badań. Czemu więc, skoro jesteśmy królikami doświadczalnymi, nie możemy zrobić czegoś, czego nie przewidzieli?
Jeżeli jednak i to was nie przekonało to zapytam: znacie Demony? Tak się składa, że ktoś mi powiedział to wprost. Jeżeli Demony znudzą się pewną zabawką, niszczą ją. To może dziać się również z tym światem. Przynajmniej teoretycznie. Wystarczy, że Demon się znudzi. Jeżeli tylko będziemy postępować zgodnie z ich przewidywaniami, znudzą się nami. Paradoksalnie, chcąc się uchronić przed ich gniewem, możecie ściągnąć zniszczenie na siebie i ten świat. Przynajmniej teoretycznie. Czy zalety nie przeważają wad?

-W jaki sposób uzyskać remis? Wykonać wszystkie zadania równocześnie, pomagając sobie w równym stopniu. Co do podzielenia się zadaniami. Z moich ust niczego nie usłyszycie, jednakże jestem zwolennikiem otwartych kart. Znając każde zadanie możemy unikać wchodzenia w drogę drużynie drugiej, by im nie przeszkadzać jednocześnie nie pomagając, lecz to tylko w przypadku przeciwności założenia zadania do założeń grupy lub persony z przeciwstawnej drużyny. Można wtedy również pomóc w wykonaniu zadania, które nie jest przeciwstawne do zasad, którymi kieruje się drużyna przeciwna. Nie znając zadań możliwe jest nieświadome wejście w drogę drużynie przeciwnej, uniemożliwiając remis lub zdobywając punkty ujemne do tego celu-zakończył, po czym oddał kontrolę Tevowi.
-I co tak stoimy? Ruszcie się!-warknął łapiąc trop. Nie było to trudno. Podążył traktem, wytężając i tak już wrażliwe zmysły. Słyszał odgłosy ptactwa, widział drzewa dookoła i trakt, czuł zapach Trolla. Narzucił całkiem niezłe tępo wędrówki, a mimo wszystko i tak potrwało to blisko godzinę zanim drzewa zaczęły się przerzedzać. Pojawiły się ogrodzenia, las się skończył, a przed nimi były pola i miasto.
Krajobraz nie wygląda na najzdrowszy o czym świadczą chociażby pousychane drzewa. Zdecydowanie nie było to zbawienne w skutkach dla gospodarki miasta. Jednakże mimo wszystko utrzymało się tam pięć wielkich drzew, które miały się całkiem nieźle. Krajobraz zmienił sie na wiejski, lecz przed nimi rysowało się małe miasteczko.
Nagle zauważył ślady Trolla i na ten widok uśmiechnął się triumfalnie. Astaroth udał się do miasta. Barbak i Waldorff mieli taki sam zamiar. Tev też chętnie by to zrobił, ale bez jego pomocy mogą nie poradzić sobie w odnalezieniu Trolla.
-Ruszamy-warknął, po czym prawie biegiem ruszył po śladach stworzenia.
 
__________________
Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje.
Nie jestem moją postacią i vice versa.
Alaron Elessedil jest offline  
Stary 31-05-2008, 21:38   #56
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
[media]http://www.youtube.com/watch?v=O6prR12DmQU&feature=related[/media]

- Mistress, Flafi znowu nie chce oddać piłki!!! – wrzasnął rozżalony Verion. – Durny pies. Flafi Dwa jest o wiele lepszy – zrezygnowany Verion odwrócił się do drugiego psa.


[media]http://www.youtube.com/watch?v=VQjipbLhNCc&feature=related[/media]

- Will you leave the dogs alone and do something useful?
- I`ll take them for a walk!;3
- Good.
- Still watching them? – otworzył jedno oko i zerknął w lustro z mgieł. – Nice, huh?;3
Almena uśmiechnęła się do niego z zadowoleniem, na co odetchnął.
* * *
Barbak; proponujesz, abyście się rozdzielili i spotkali tu o zmierzchu. Ruszasz wraz z Funghrimmem za Astarothem, w kierunku Ditrojid.

Revan; Pora rozprostować skrzydła. Wzbijasz się w powietrze i z góry pa-trol-ujesz okolicę. No, z góry stanowczo lepiej widać. Aventer na zachodzie, na wchodzie, za polami i zagajnikiem, jest rzeka.



Na północy zaczyna się pasmo górskie. Hmmm wypatrujesz śladów trolla. AHA! Zielone dziadostwo [zerkasz na Barbaka] eeh troll, musiał tu być całkiem niedawno, owszem, albowiem w łanach wysuszonych zbóż została wyraźna, kręta, wydeptana ścieżka! Biegnie ona wyraźnie przez pole do polnej drogi, w kierunku gospodarstw. Łany w dole kołyszą się, rysuje się w nich nowa ścieżka - Kejsi, która wskoczyła w zboże, krąży blisko śladów pozostawionych przez trola, i... jest tam też dziwny, eliptyczny placek, kilka metrów zgniecionego zboża, jakby... byłe leże dzika...?

Kejsi; wskakujesz w zboże.


Wiadomo jak jest w zbożu – fajnie, wesoło, szeleszcząco i miękko, pachnąco, rosną tu rożne ziółka, od maków po kąkole. Problem w tym, że widoczność jest , nazwijmy to, słaba.

Levin, Ray`gi, Tev, Estre; Kiedy Kejsi zniknęła w zbożu, dobiegło was głuche warczenie psa. Dużego psa, sądząc po niskim, tęgim tonie. Za waszymi plecami. Powoli, oglądacie się dyskretnie, sięgając po broń. Nic. Na drodze, w ogrodzonych sadach, nic nie ma. Żadnego psa.

Kejsi; Krążysz wokół, szeleszcząc i gnąc kolejne kępy zboża, torując sobie drogę przez kołyszący się lekko łan. Zboże przerzedza się. Przystajesz, odsłaniasz gęsto rosnące łodygi; przed tobą wygniecione zboże, źdźbła leżą na ziemi, zgniecione chaotycznie, wtarte w ziemię. Wygląda to na byłe legowisko...?

Levin, Ray`gi, Estre; Z łanów zboża dobiegł was nagle trzask i pisk Kejsi, który gwałtownie ucichł!

Tev; Słuszna uwaga. Rozgoryczenie Veriona wynika z faktu, iż nie może was zgładzić. Póki co przynajmniej.
Docieracie do pól. Ruszasz śladem Kejsi, węsząc. O tak, trol tu był. Fuj.
Kejsi oczywiście nieokrzesanie biega, widzisz tylko kołyszące się zboże. I naraz słyszysz trzask, pisk chimerki.

Astaroth, Barbak, Funghrimm;
Odeszliście już dość daleko. Odwracacie się; reszta drużyny to malutkie postacie na tle pól.
Idziecie polną dróżką, zbliżacie się do wiejskich zabudowań, za którymi wznoszą się wyższe budynki Aventer.
village by ~ajoj on deviantART
Kępy kukurydzy na połaciach pustej, wysuszonej ziemi, drzewka bez liści, z zasuszonymi owocami dyndającymi na gałązkach, suche trawy z malutkimi kłosami, kłęby krzu porywane przez Wiatr – tak wyglądają wszystkie tutejsze pola.
Po jednym wlecze się leniwie wóz ciągnięty przez znudzonego konia.

- Hej!
Konie by ~mdata on deviantART

Chłop wyłonił się zza wozu, klasyczny, spracowany, spocony chłop.
- Zostaw go! Po coś się odzywał?! – czuły słuch Astaroth wychwycił pomruk niezadowolonej żony chłopa.
Zza wozu wybiegły też dwa chucherkowate podrostki.
- Witajcie! – chłop podniósł rękę na powitanie. - Po bestię przybywacie?
- Najwyższy czas! – bąknęła baba.
- To łowca! – szepnął z zachwytem chłystek do kolegi, wytykając palcem Barbaka.
- Uuuu, prawdziwy łowca!
- Zobacz jaki ma łuk!
- Panie, bestia wyżera resztki z pola! – pożalił się chłop. - My tu z żonom już zbiromy co zostało prawda, bo ni da rady inoczej, wszystko zeżre [splunięcie]! Już my sidło zastawiali, psami szczuli prawda, doły kopoli, płoty stowioli, ni to kosą ni sierpem w dziadostwo! [splunięcie]. Od trzech miesięcy łazi toto po okolicy i wyżera co tylko zostało! Kiedyś myślem prawda, że toto siedziało w wodzie i ryby żarło albo wodorosty jakie, a tero, prawda, jezioro wyschło, toto wylazło na pola! Wszystko przez te durne elfy! [splunięcie] To te długouchy coś zrobiły z jeziorem, na pewno one! Bo im się kopalnia nie podobała prawda i ino rozwaliły tory i wagony, a teraz jeszcze nas głodem straszą bo sobie drzewek chcą nasadzić wszędzie sukinkoty! [splunięcie]. Łowcy kochani, wykurzcie dziadostwo! Tam ma norę – wskazał ręką na czarną rozległą dziurę na horyzoncie. – W misie wyschniętego jeziora, nora w ziemi, na dnie, wrzucaliśmy tam ino wszystko, proch, pochodnie, trucizny! Musi bestia kryć się głębiej gdzieś, ale kto tam wlezie, panie?! Rozerwie na strzępy!

Hm, bestia, wszystko pięknie, ładnie, ale póki co chcecie zajrzeć do miasta. Wszędzie jest blisko – wycieczka nad jezioro nie powinna zając więcej niż pół godziny z miasta. Póki co ruszacie dalej, do miasta. Może tam powiedzą wam coś o trolu, i bestii.

City of the Towers by ~nasht-01 on deviantART

Miasto jak miasto. Nie za duże, nie za małe. Podążacie za Astarothem. Ten, ku waszemu zdumieniu, krąży ulicami, wchodząc do każdego napotkanego sklepu alchemicznego i zielarskiego. Nie chcecie się rozdzielać, wiec chodzicie za nim.
W którymś sklepie Astaroth zatrzymuje się na dłużej.
wizard shop by *WakaBee on deviantART
- A on mi mówi, że ten rydz był nieświeży, chłe, chłe! – zabełkotał sprzedawca do kumpla. – Wybacz. Czym mogę służyć?
- Prosiłam, żebyś nie palił w sklepie! – z zaplecza wyszła kobita, wyglądająca na zielarkę.
Emblem of the White Rose by ~LadyRenie on deviantART

Barbak, Funghrimm;
Nie przyszliście tu na zakupy! Wychodzicie przed sklep, zostawiając tam Astarotha. Zaczepiacie klasycznego przypadkowego przychodnia i pytacie, czy nie ma tu kapliczek/świątyni. Mężczyzna wskazuje wam budynek nieopodal, ogłaszając, że to świątynia Khemetry.

http://cudaswiata.pl/photos/klasztor_batalha01.jpg

*
Levin, Ray`gi, Estre, Revan; Jakby mało było pisku Kejsi, nagle dobiegają was wrzaski i skowyt, piski psów z farmy nieopodal [oddalonej o jakiś 1 kilometr]. Psy się pożarły...? Widzicie, jak dwaj chłopi rzucają robotę w ogródku i z widłami, z grabiami, pędzą do zagrody dla koni.

- Ratunku, ratunku, ratunku, nie mogę wyjść!!! – słyszycie płaczliwe nawoływania Kejsi.

*
Barbak, Funghrimm;
Nagle dobiegają was odległe wrzaski, krzyki, i przeraźliwy skowyt psów. To chyba z jednej z farm, którą mijaliście po drodze tutaj. Niewiele myśląc zawracacie.
- Zróbcie coś! – wołają stłoczeni przy bramie ludzie.
- Lec po łuk!!!
Już od bram miasta widzicie doskonale znajdującą się nieopodal zagrodę dla bydła przy jednej z wiejskich chat, w której toczy się zażarta walka, psów, jak początkowo sądzicie. Wokół walczących jazgotliwie zwierząt biegają dwaj chłopi, jeden z widłami, drugi z grabiami, drąc się, bezradnie próbując rozdzielić zwierzęta. Wilk...? Olbrzymi, czarny wilk, atakowany przez psy!

[media]http://youtube.com/watch?v=ezKHATxyCdg&feature=related[/media]
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.

Ostatnio edytowane przez Almena : 31-05-2008 o 21:59.
Almena jest offline  
Stary 01-06-2008, 16:16   #57
 
Kejsi2's Avatar
 
Reputacja: 1 Kejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputację
Wszystko szło świetnie, znaleźli tropy trola, znaleźli, znaleźli! To oznaczało że trol jeszcze żył i chyba uciekał przed tymi którzy zamordowali chimerę chimerę lisa. Z drugiej strony oznaczało to też że jest sam, bez pozostałych dwóch chimer, a więc ich należało poszukać w następnej kolejności. Oby nic im się nie stało!

Kejsi wspomniała znów Ilundila i jego tragiczną śmierć. Otrzepała się. O nie, nie, nie, nie tym razem! Tym razem to oni będą szybsi, lepsi od zbójów, zabójców, kulfonów! Znajdą trola i ukażą złoczyńców!

Kejsi krążyła w zbożu, świetnie się przy tym bawiąc. Zboże miał charakterystyczny przyjemny zapach, wokół mnóstwo było kwiatów polnych. Gdyby Kejsi miała czas zrobiłaby wianek, dawno tego nie robiła, dawno, dawno! Teraz czas sku...piiIIIIIIIĆ...!?

Ziemia pod łapkami chimerki dosłownie zarwała się i Kejsi z piskiem runęła w dół, lądując w głębokim dole.
- Łach, a to co!? – jęknęła.
Próbowała wygrzebać się, wstać, ale zupełnie zaplątała się w jakieś sieci, gałęzie i siano które wraz z nią spadło do dołu.
- Co to ma być!? – wołała w oburzeniu. – Teeeeeeev! – zawołała tygrysa, bo wiedziała, że wszedł za nią w zboże.

Zdała sobie sprawę ze wylądowała w wilczym dole czy innego rodzaju pułapce na grubego zwierza. Miała nadzieję że gruby zwierz nie zechce akurat w tym momencie wpaść w ta samą pułapkę!
- Co za obrzydliwcy wykopali dół w środku pola!? – Kesji szamocząc się rozpaczliwie gryzła sieci, ale sznury były za grube. – Niech mnie ktoś stąd wyciągnieeeee, na pomooooc!

Mogła tylko czekać, próbując wyplątać jakoś łapki z sieci. Gdyby się jej to udało, gdyby jej ktoś w tym pomógł, wspięłaby się po jednym z palów i wyskoczyła z dołka!

Korzystając z wolnej chwili, a także ku pokrzepieniu, Kejsi zamknęła oczy i skupiła się myślałam na jej orędowniczce Almanakh. Wyobraziła sobie ją, piękną, dobrą, troskliwą, trójskrzydłą, Białą.

- Almanakh...



- Wybacz mi... – szepnęła z żalem. – Wybacz, że potrafiłam ocalić Ilundila. Że poniósł mnie gniew. Wielu ludzi nadal jest zamkniętych w swoim małym świecie swojego małego umysłu. Nie znają ciebie, Almanakh, nie chcą twojej przyjaźni, miłości, wiary. Szanują to, co lubią. Szanują to, co wygodnie im szanować. Tacy Jak My od wieków cierpieli, próbując otworzyć im oczy. Oko Światła, nie zważaj na nich, nie patrz na nich, nie sama! Pomóż mi ich dostrzec, pozwól mi nadal iść tą drogą, a pewnego dnia wszyscy zobaczą, wszyscy uwierzą! A ci, którzy świecą Twym odbitym blaskiem, zgasną jak słońca utopione w mrokach chaosu i pychy. Almanakh... Słyszysz mnie? Proszę... Odpowiedz na moje pytanie!.... Czy ten trol i te pozostałe dwie chimery jeszcze żyją!?

Kejsi chciała wiedzieć już teraz. Chociaż cały czas miała nadzieję, że wszyscy zaginieni się odnajdą, niepewność była nie do zniesienia.
 
__________________
"Bóg stworzył świat. Szatan zobaczył, że świat jest dobry i zaniepokoił się trochę. Bóg stworzył człowieka. Szatan uśmiechnął się, machnał ręką i rzekł do siebie: eee spoko, będzie dobrze!" - Almena wyjaśnia drużynie stworzenie świata....:D
Kejsi2 jest offline  
Stary 02-06-2008, 15:41   #58
 
hollyorc's Avatar
 
Reputacja: 1 hollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputację
Gdy wraz z Fungrimm’em i Astarothe’em oddalili się od reszty wesołej gromadki, Ork delektował się świerzym powietrzem i urokami tutejszej fauny. Te drugie pozostawiały trochę do życzenia, ponieważ przedstawiały się w dziwnie suchych i zwiędniętych kolorach. Ork znał się tak dobrze na uprawie roli jak świnia zna się na gwiazdach, więc postanowił nie zaprzątać sobie głowy takimi drobiazgami. Gdy tak spacerowali beztrosko, na ich drodze pojawiły się pierwsze chałupy. Zabudowania przypominały raczej chłopskie domostwa, niż jakąś większą osadę. Barbak jak zawsze w takich sytuacjach czuł pewien niepokój. Nie ufał specjalnie chłopstwu i miał świadomość pewnych uprzedzeń jakie przeciętny zjadacz chleba może mieć do przeciętnego przedstawiciela zielonej rasy.

Tym większe było jego zdziwienie, gdy chłopi nie tylko nie przywitali go trzonkiem od łopaty, ale nawet odnosili się do niego z szacunkiem. Była to bardzo miła odmiana po tym jak w 99% witało go stwierdzenie „Jątek łap za widły! To ORK!”. Został co prawda wzięty za, łowcę, ale nie to było istotne. Wolał być postrzegany jako łowca niż jako krwiożercza bestia. Zabawnym był również fakt, że za Łowce został wzięty również Fungrimm. Orkowi mimowolnie nasunął się na myśl obraz krasnoluda skradającego się po lecie (iśćie na łowiecką modłę), tropiącego zwierzynę i żywiącego się korzonkami. Nie mógł powstrzymać się od parsknięcia śmiechem gdy spojrzał na przyjaciela.

By nie zbić do końca z tropu chłopa z którym przyszło mu rozmawiać Barbak postanowić wejść w dysputę.
- WitOjcie dobrY cłowiekU! Ork starał się wypaść możliwie naturalnie. Nabrał sporo powietrz w płuca, charchnął i splunął zieloną mazią (zahaczając o buty krasnoluda) Co prowdo łOwcym nie jestEm, ale z najwiĘksą psYjemnością, obAce, tegO wAsego pOtwOra. Ja i mój druh, na pewno znajdziEm chwile aby se z bEstyjkom pOtAńcować. Jeno dajcie nam chwile Dobry Cłowieeku, cObyśmy ino do miAstecka na chwile zajść mogli.

Następnie zwrócił się do krasnoluda.
- Dalej poszukujesz chwalebnej zagłady? Może się tam przjedziemy? Ale tym razem to Ty idziesz a ja ubezpieczam. Maleństwo na pewno chętnie sobie postrzela. Na razie może choć zobaczymy co w mieście świszczy, a wracając zajrzymy do tej dziury?

Barbak grzecznie pożegnał się, i pogonił za Ast’em. Ten zdecydował się odwiedzać głównie sklepy zielarskie. Ku rozgoryczeniu orka nie można w nich było znaleźć ani ciekawego oręża, ani żadnej zbroi. Było kilka mikstur nadających się do wysmarowania grotów strzał, ale trucizny nie były godne sługi Palladine’a. Pasowały raczej krnąbrnym sługom bogini Loth, niż jemu. Rumianek, szałwia i inne ciekawe specyfiki pomagające głównie na sraczke również jakoś nie były mu potrzebne. Po latach spędzonych na trakcie. Barbak miał żołądek przypominający raczej zbiornik do utylizacji odpadów niż normalny organ. Miało to swoje plusy, wszystko co nadawało się do zjedzenia mogło zaspokoić jego głód. Minusem było to że zapewne przyjdzie mu zejść z tego świata na jakich choróbsko związane właśnie z żołądkiem. Zabawne. Ciekawe jaki procent jemu podobnych dożywa wieku w którym trzeba się martwić o takie rzeczy. Jaki natomiast kończy swą egzystencję na inną przypadłość, czasem także żołądkową, mianowicie zatrucie metalem? Nic to.

Gdy tak rozmyślał przed kolejnym sklepem do jego uszu dotarł skowyt zwierzęcy. Tak głośny i tak charakterystyczny, ze nie powinien być pomylony z niczym innym. Na farmie, którą mijali przed kilkoma chwilami psy starały się dopaść coś co swym kształtem przypominało dużą kupę futra z jeszcze większą ilością zębów i pazurów. Ork przez chwilę stał zauroczony stworzeniem. Stworzenie......
Nagle dosłyszał nawoływania chłopów.

- O nie!! Fungrimie to Warg!! Muszę mieć go żywego!! Pomóż proszę!! Ork nie czekał na reakcję przyjaciela. Nie czekał też na chwilę gdy drugi wyjdzie ze sklepu. Puścił się biegiem w kierunku walczących stworzeń. Z DROGI KMIOTKOWIE!!! Zaryczał do pospólstwa. JEŚLI KTOŚ WAŻY MI SIĘ TKNĄC TO STWORZENIE KAŻE KOŃMI WŁUCZYĆ PO GOŚCIŃCU . Nie ważnym było że Ork nie dysponował koniem, nie ważnym było że zapewne nie miał by nawet możliwości wykonania swej obietnicy. Miał nadzieje że jego zdecydowanie, oraz tubalny głos pozwoli mu na chwilę zatrzymać ludzi.

Sztylety posłusznie zajmowały swoje miejsce w pochwach, Maleństwo było wierne... i wiernie spoczywało w tej chwili na plecach. Na takie okoliczności Barbak miał inny oręż. W jego pięści zabłysł, zdjęty zamaszystym ruchem z szyi, naszyjnik Palladine’a.

Panie Wejrzyj łaskawie na Swego sługę.
Pomóż mu w godzinie próby.
Spraw aby jego myśli były prawe.
Serce czyste,
A oko celne.


Gdy dobiegł do szamoczących się psów oraz Warga, zaczął rozdawanymi szczodrze na prawo i lewo kopniakami, obdarzać wszystkie wioskowe czworonogi. Jeśli nawinął mu się pod nogę jakiś wieśniak z widłami nie podarował mu również. Kierował się zdecydowanie w kierunku Warga.

Wargi to zwierzęta, które od zarania dziejów były związane z rasą Orków. Niezwykle zwinne, niezwykle silne, obdarzone pewną ograniczoną inteligencją. Były doskonałymi przyjaciółmi, a także doskonałymi wierzchowcami. Potrafiły być również śmiertelnie groźne.

Ork stanął przed ogromnym wilkiem i starał się złapać jego spojrzenie. Gdy mu się to udało, starał się nie okazywać strachu. Była to elementarna zasada. Zwierzę natychmiast by to wyczuło. Ork rozłożył ręce jakby chciał przytulić stworzenie i zaczął bardzo pomału, bardzo małymi kroczkami zbliżać się.

- Już dobrze. Nic Ci nie grozi. Nie skrzywdzą Cię. Spokojnie. Tylko spokojnie. Nic złego Ci się nie stanie. Zadbam o Ciebie. Spokojnie Malutki. Tylko spokojnie.

Barbak nie wiedział czy Warg przed nim nie był przypadkiem opętany. Jego oczy sprawiały takie wrażenie. Jeśli Warg skoczy na Orka ten zrobi coś czego zwierze powinno się najmniej spodziewać. Skoczy do przodu i postara się je złapać za gardło. Zacznie dusić Warga, oczywiście nie tak żeby zrobić mu krzywdę. Najważniejsze to przyłożyć medalion do jego sierści i doprosić się u Boga pomocy. Jeśli natomiast Warg pozostanie w bezruchu Ork będzie dalej pomału podchodził i też przyłoży medalion.
 
__________________
Tablety mają moc obliczeniową niewiele większą od kalkulatora. Do pracy z waszymi pancerzykami potrzebuję czegoś więcej niż liczydła. Co może mam je programować młotkiem zrobionym z kawałka krzemienia?
~ Gargamel. Pieśń przed bitwą.
hollyorc jest offline  
Stary 02-06-2008, 16:48   #59
 
Mijikai's Avatar
 
Reputacja: 1 Mijikai ma wyłączoną reputację
Nie było nic dziwnego w tym, że jego wypowiedź spotkała się ze sporą negacją, a jakże, kompani nastawili się do niej, z zasady - źle.

Do Ray'giego towarzysze nigdy nie odnosili się zbyt życzliwie. Nie potrzebował tego. Szacunek, którym dażyła go część z nich mu wystarczał. Właśnie taki stosunek powinny mieć do mrocznych elfów niższe istoty.

Nie powątpiewał w prawdziwość słowa "niższe", ale nie umiał odmówić im w miarę logicznego myślenia. Jednak poza wszystkim był to objaw głupoty, bądź strachu - zawsze na dłuższą metę trzymali się razem, a szczególnie w świecie Mistress działanie na własną rękę dla osób takich jak na przykład Kejsi byłoby śmiercią gwarantowaną. Z drugiej strony dla innych była tylko balastem, to oczywistość.

Pomijając jednak profity i straty na wypadek samotnych przedsięwzięć, stworzyły się między nimi również więzy i uczucia. Zjawiska, które były najstraszniejszymi wrogami ras powierzchni.

Po konwersacji z przerażonym kilkakrotnie przez Tevonrela, nieudolnym przedstawicielem własnej rasy, drużyna udała się w jedyną słuszną stronę, mianowicie do miasta, leżącego rzekomo na końcu drogi, którą teraz podążali. Poszukiwania trola zaprowadziły ich na skraj pól uprawnych, co nie było zaskakujące bo takie właśnie pola, najczęściej znajdowały się na około ludzkich miasteczek, będących uosobieniem ludzkiej pogardy dla samych siebie, bez monumentalneskupiska obskórnych budowli.

Jako, że demon i duet karzełkowatego zabójcy z fanatyczną zieloną poczwarą udali się bokiem, w stronę miasta, a likantrop zniknął w przestworzach z mesjańską misją wypatrzenia trola, drow, nieco zgorszony, został w towarzystwie ślepca, jak się okazało - niedzielnego psionika; męskiego odpowiednika dewotki w postaci porywczego elfa powierzchni, Kejsi, która zniknęła w zbożu oraz Tev'a, który wszedł tam za nią, krok w krok z Ray'gim.

Krzyk.Ten charakterystyczny pisk, mogła wydać tylko Kejsi. Wszędobylska chimera, taka jak ona, miała naturalny talent do wpadania w tarapaty. Przemierzył zboże z elfią lekkością, bardziej z ciekawości w jakie tarapaty tym razem wpadła niesforna chimera, niż z troski o małą. Wyczulone zmysły podpowiedziały mu, że jeżeli będzie nieuważny skończy tak jak ona, jak się okazało - w dziurze, kilka metrów dalej.

Mroczny elf zachichotał, gdy zobaczył jak żałośnie wygląda poplątana chimera i powolnym krokiem stanął na brzegu dołu.

- Cóż widzę, że mam grubego zwierza w sidłach. - pozwolił sobie na uśmiech - Ach...! To ty, Kejsi... Cóż nie martw się... - cynicznie ukłonił się zamiatając ziemię kapeluszem i zeskoczył zwinnie na dół - bo pomoc już nadeszła...!

Lekko przymknął oczy i skorzystał ze swej psionicznej mocy, aby uwolnić zaplątaną Kejsi. Uwolniony impuls rozszedł się po sznurach, jak widać, dość słabej jakości i napiął je do granic możliwości, by rozerwać je na kawałki i oswobodzić chimerę.

- Następnym razem bardziej uważaj, bo mogłabyś nie mieć tyle szczęścia i nikogo by nie było w pobliżu, albo, tym gorzej, coś mogłoby tu siedzieć. - kolejny raz pozwolił sobie na uśmieszek i spojrzał na chimerę z pod szerokiego ronda - To tylko wskazówka, nie żebym się przejmował, za długo pracowałem na swą bezwzględną opinię. - puścił oko do Kejsi i spojrzał do góry.

Niedługo uda mi się to w czym nawet potężny Morcruchus zawiódł. Ray'gi, zawsze powtarzałem, że jesteś geniuszem...
 

Ostatnio edytowane przez Mijikai : 02-06-2008 o 16:53.
Mijikai jest offline  
Stary 02-06-2008, 21:21   #60
 
Blacker's Avatar
 
Reputacja: 1 Blacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputację
Gdy Barbak skończył mówić, Astaroth po raz ostatni przytaknął i dodał od siebie

- Ja również przysięgam na te dwie szable, które są wszystkim co posiadam tylko dla siebie, że ktokolwiek kto zdradzi mnie lub tych, z którymi się sprzymierzyłem straci swoje życie. Choćby cały chaos miał ruszyć na niego, choćby i moje twory miały oddać życie nikt taki nie uchowa się żywym. Niech więc nasza współpraca przyniesie owoce, niezależnie od motywów które nami kierują

***

Swoją drogą było to naprawdę coś nowego, by siły bieli odrzuciły fanatyzm i zgodziły się na współpracę z nim, demonem. Astaroth zastanawiał się, dlaczego nigdy wcześniej do podobnego sojuszu nie doszło. Choć sprawa była skomplikowana, po chwili nasówał się prosty wniosek: ani jedna ani druga strona nigdy nie próbowały wyciągać ręki do przeciwników. Teraz, gdy on sam złamał dotychczasowe schematy i pragnąc stworzyć coś nowego wyciągnął rękę do bieli, mimo początkowego odrzucenia którego doświadczał jeszcze w tamtym świecie, odpowiedzieli mu tacy jak on, również pragnący zmian. Czy była to wina miejsca, w którym się znaleźli, a które dotąd nie znało chaosu? A może dlatego, że udowodnił swoją wartość wspomagając ich w walce z Rithem? Czy może dlatego, że wspólny wróg najlepiej jednoczy, a więzi raz wykształcone trwają?

Najważniejszym było jednak to, że miał sojuszników. Zgodnie ze swoim podziałem świata, w którym wszyscy dzielili się na tych którzy są z nim i tych, którzy są przeciwko niemu wreszcie w grupie pierwszej znalazło się więcej niż dwie osoby. Teraz jego plany mogły wejść we właściwą fazę, a stary porządek miał się zmienić. Jednak jego plany sięgały dużo dalej. Fiolet tego świata, wzmocniony sojuszem z bielą może stać się wystarczająco silny by zaprowadzić nowy ład również w świecie z którego pochodził. Wręcz chciałoby się złośliwie uśmiechnąć na myśl o minie Asgharvila, gdy jego ponoć martwy twór stanąłby przed nim jako niszczyciel starego chaosu. To właśnie przedstawiciele starego chaosu oraz ci, którym podobały się sprawy zorganizowane jak dotąd byli jego głównymi wrogami, nie tacy jak on.

Ruszył więc do miasta, by odnaleźć zielarkę. Barbak wraz z Funghrimmem towarzyszyli mu, najpewniej mając własne sprawy do załatwienia w mieście. Proszących o pomoc wieśniaków zignorował, po pierwsze z braku czasu, a po drugie z powodu pewnego osłabienia, które aktualnie go dręczyło. Poczekał chwilę, aż jego towarzysze skończą rozmowę, po czym wspólnie ruszyli do miasta. Odwiedził kilka sklepów alchemicznych, aż trafił do tego właściwego. Teoretycznie w tym miejscu sprawa mogłaby być banalna. Wystarczyłoby, by podpalił sklep a następnie wybijał wszystkich uciekających z pożaru, jednak taka możliwość nie wchodziła w grę. Być może i byłoby to najprostsze wyjście, jednak całkiem nie w jego stylu. Bezmyślna sieczka nigdy go nie bawiła, a jeżeli już miał wykonywać zadania to tylko i wyłącznie tak, by sam miał z tego przyjemność. Wszystko da się rozwiązać rozmową, a podstawą działań subtelnych jest zebranie informacji. Zawsze działał na podstawie logiki, łącząc to co wiedział w ciągi przyczyn i skutków, zawsze dobrze na tym wychodząc. Gdy więc ork wraz z karłem opuścili sklep zwócił się do sprzedawcy

- Na razie się rozglądam. Wybór jak widzę duży, a i ceny najbardziej konkurencyjne. Jak to robicie, że przy tak niskich cenach zdołacie się utrzymać?
- To sekret dobrego sprzedawcy, chl chłe - zaśmial sie staruszek i zaciągnął się znów z fajki.
- Szuka pan czegoś konkretnego? - spytała uprzejmie dziewczyna
Astaroth zaśmiał się uprzejmie
- Pytałem z ciekawości, bo znajomy mój zielarz by obniżyć ceny ,,rozdzieńczał" zioła słomą, jednak w tak porządnym sklepie nie wchodzi to w rachubę. Dziękuję za pomoc, na razie zastanawiałem się nad cenami, nie szukałem niczego konkretnego.

Demon spojrzał jednak uważniej na dziewczynę

- Ty zapewne jesteś Kirrena? Słyszałem nieco o tobie. Dopiero sprowadziłem się do miasta, więc staram się o nim jak najwięcej dowiedzieć. Podobno jest tutaj również drugi zielarz, Quedron. Mogłabyś mi o nim nieco opowiedzieć?
- Quedron? To elf, drow, miał kiedyś sklep w mieście, ale przeniósł się później do groty w lesie.
- Mówił, że dzieciaki mu dokuczały - zachichotał staruszek. - Przezywały za te uszy, kradły, i takie tam...
- Powiedział, że woli mieszkac w lesie. Na dodtek znalazł jeszcze to kocię, malutką osieroconą panterę. Rolnicy z Aventer burzyli się, że kot pożre ich zwierzęta jak dorośnie, dzieci się go bały. Wiec kiren się wyniósł do lasu. Nadal ma tę panterę.
- Podobno kiedyś zaatakowała kapłana, który u Kierena kupował coś - bąknał staruszek. - od tej pory Kaplani tam nie chadzają.
- Dziękuję wam bardzo - odpowiedział uśmiechając się - Dobrze wiedzieć, że w tym mieście są tak uprzejme osoby. Jeżeli będę potrzebował ziół, to wiem gdzie się zaopatrywać. Ah, wybaczcie, zapomniałem się przedstawić. Jestem Astaroth - powiedział wychodząc
Zapadla cisza.
- A ja Majden! - odparl przyjaźnie staruszek.
- As... taroth?
- Dokładnie. Dziwi cię moje imię?
- He?
- Dziwne imię - przyznała.
- Czemu dziwne? Chimery zwą się jak zwą.
- Ale... n-nie, panie, przepraszam, jaaaa tylko... znałam kogoś o tym imieniu, stąd... - spuścila nerwowo wzrok.
Astaroth zatrzymał się w drzwiach i obrócił powoli
- Znałaś kogoś o imieniu Astaroth? Czy mógłbym wiedzieć, kim był? To nie jest zbyt częste imię...
- Był chimerą - uśmiechnęła się słabo. - Znajomy zielarz, dawno temu... dowidzenia - szybko odwrociła się i ruszyla na zaplecze

Astaroth zdziwiony wyszedł na ulice. Zebrał nieco informacji, jednak nie zdecydował się tymczasem na żadne działania. Nie powinien postępować pochopnie, tylko powoli, krok po kroku zdobyć zaufanie tych ludzi. Zaciekawiły go również słowa zielarki, o tym że znała Astarotha. Było to co najmniej dziwne, gdyż wątpił by jakiś zielarz nosił to samo imię co on. Spróbował sobie przypomnieć, gdzie zielarka mogłaby o nim usłyszeć. Musiała to być jakaś kłopotliwa sprawa, skoro nieudolnie zataiła tę informację. Jedynym, co przychodziło na myśl był dom publiczny, gdzie Azmaer przedstawił go jako swojego pana, jednak czyżby zielarka miała wstydliwą przeszłość? Wiedział jeszcze zbyt mało, by podjąć jakiekolwiek kroki, więc postanowił przejść się po pozostałych sklepach zielarskich, wypytując subtelnie o Kirrenę, a następnie ruszyć do miejsca gdzie najłatwiej o plotki: do karczmy
 
__________________
Make a man a fire, you keep him warm for a day. Set a man on fire, you keep him warm for the rest of his life.
—Terry Pratchett

Ostatnio edytowane przez Blacker : 03-06-2008 o 07:22.
Blacker jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 22:26.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172