Robin "Dziadek" Carver
Odetchnął z ulgą, kiedy wyszedł z karetki na ulice Sacramento. Nie dlatego, żeby jakoś wyjątkowo piękne miasto to było. Raczej dlatego, że po prostu było - to wystarczający powód do radości w tych okolicznościach. Carver szybko chwycił swój sprzęt, zrobił kilka kroków i odwrócił się do reszty kompanii.
- Nareszcie, cholera. Rich, szkoda, że nie miałeś na składzie jakiejś limuzyny zamiast tego wozu... - powiedział, ale nie dał rady się uśmiechnąć. Teraz Dziadek myślał głównie o tym, jak tu zaspokoić pragnienie. Mimo to spróbował się skupić na tym, co mają teraz zrobić.
- Panowie, nie wiem jak wy, ale ja bym się czegoś napił - i to zanim zacznę rzygać całym tym piaskiem. Proponuję zrobić ściepę narodową i władować się do tego lokalu. - spojrzał na bar. Wolał nie myśleć, jak horrendalnie wysoką cenę będą musieli zapłacić za wodę. Spojrzał na "supermarket." "Zapasy będzie trzeba kupić tam - swoją drogą, kto by pomyślał: centrum handlowe w tych czasach! - ale pozostaje jeszcze problem, za co je kupić." Zastanawiał się przez chwilę.
- Kurwa... - tak można by w skrócie określić wnioski z tych rozważań. Spojrzał na pozostałych -No dobra, to jak panowie?
Ostatnio edytowane przez Wilczy : 31-05-2008 o 20:17.
|