Całus, jakim Nessa obdarzyła go na powitanie sprawił, że Derrick zachwiał sie w postanowieniu natychmiastowego wyruszenia. Dopiero po paru sekundach wypuścił Nessę z objęć.
- Niebezpieczna z ciebie kobieta - powiedział. - Przez moment zastanawiałem się, czy ta trawa jest dość wysoka, by nas zasłonić przed oczami postronnych...
- Jeszcze parę takich przypadków i stanę się nałogowcem...
- Ale z medycznego punktu widzenia to raczej bezpieczny nałóg? - zapytała zatroskana Nessa.
- Medycyna zna różne przypadki - odpowiedział Derrick z uśmiechem. - Wszystko zależy od tej drugiej strony... Z tobą byłaby to sama słodycz...
- Ale lepiej jeszcze zaczekajmy z tym uzależnianiem. Najpierw chcę pieniędzy hrabiego - czarodziejka uśmiechnęła się łobuzersko. - Oczywiście małe dawki nie przeszkodzą nam w podróży. A trawa jest niestety nie dość wysoka.
- Szkoda - powiedział Derrick z autentycznym żalem w głosie.- W takim razie jedźmy.
Za nimi pozostawało miasto, wraz ze swymi mniej czy bardziej pociągającymi atrakcjami, przed nimi rozciągał się szeroki, wygodny trakt. Urocza towarzyszka u boku - czy jakikolwiek wędrowiec mógłby marzyć o czymś więcej?
- Widać do tego stopnia rozpraszasz moje myśli - powiedział w pewnym momencie Derrick - że zapomniałem ci powiedzieć, dokąd jedziemy.
- Druid powiedział, że Lionora to dość stara jak na ludzkie standardy elfka, doświadczona kapłanka swej bogini. Ostatni raz spotkał ją dobre dziesięć lat temu w okolicach gór Mahakamu. Wiemy zatem, gdzie rozpocząć poszukiwania...
Strażnicy, kręcący się po drodze i bacznie oglądający wszystkich podróżnych sprawiali wrażenie jeszcze bardziej gorliwych niż ci w mieście.
Widząc piątego z kolei jeźdźca, który bacznie im sie przyglądał, Derrick nie wytrzymał.
- Stało się coś? - spytał.
- E, panie. Dwójka złodziei spier... - Strażnik zatrzymał się w połowie słowa widząc Nessę. - Znaczy, dwójka poszukiwanych złodziei uciekła z miasta i pozabijała przy tym kilku strażników. Szukaliśmy ich całą noc po lesie, ale deszcz utrudnił sprawę.
- Chodzi o tych, za których głowy wyznaczono nagrodę? Młoda, rudowłosa kobieta w zbroi i wysoki, brązowowłosy ranny mężczyzna?
Strażnik skinął głową.
- Bez nagrody też bym ich z przyjemnością schwytał - wycedził przez zaciśnięte zęby.
Z wyrazu twarzy łatwo było odczytać, co zrobiłby ze schwytanymi, a Derrick w zasadzie niezbyt mu się dziwił...
Gdy oddalili się nieco od strażnika Derrick pochylił się ku Nessie.
- Strażnicy szukają dwójki ludzi... Jedno z nich to młoda kobieta, dwudziestoparoletnia, rudowłosa, zielonooka. Ubrana jest w skórzana zbroję. Posługuje się ponoć sztyletami i jest wysoce niebezpieczna. Jej wspólnikiem jest brązowowłosy mężczyzna w kolczudze, wysoki na ponad 6 stóp. Ma obandażowane lewe ramię i jest ranny w nogę, przez co kuleje. Również wysoce niebezpieczny i uzbrojony po zęby. Jak mówił kupiec, u którego uzupełniałem zapasy ziół zabili strażnika, kilku poranili, a uciekając podpalili karczmę... Ponoć dają po dwieście denarów za ich głowy...
- Po tym, co słyszeliśmy przed chwilą, nagroda pewnie wzrosła... - dodał. - A jeśli trzymają się razem, to pewnie daleko nie zaszli. I z pewnością czekają na samotnego wędrowca...
Rozejrzał się dokoła. I przed nimi, i za nimi gościniec był dość pusty. A oni, przynajmniej na pozór, wyglądali na idealną ofiarę...
Sprawdził, czy broń jest pod ręką... |