Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-06-2008, 10:57   #15
Keth
 
Keth's Avatar
 
Reputacja: 1 Keth jest na bardzo dobrej drodzeKeth jest na bardzo dobrej drodzeKeth jest na bardzo dobrej drodzeKeth jest na bardzo dobrej drodzeKeth jest na bardzo dobrej drodzeKeth jest na bardzo dobrej drodzeKeth jest na bardzo dobrej drodzeKeth jest na bardzo dobrej drodzeKeth jest na bardzo dobrej drodzeKeth jest na bardzo dobrej drodzeKeth jest na bardzo dobrej drodze
Kenzo, „Mały”
Wiek: 2,5 lata
Rasa: Shi-tzu
Opis: Kenzo to mały i energiczny piesek. Jak typowy shi-tzu niezwykle szybko zarasta sierścią, dlatego musi regularnie strzyc się u weterynarza, by nie wyglądać jak kłębek beżowej wełny. Nienawidzi kiedy grzywka zasłania mu oczy, zwykł więc biegać z fantazyjną kitką na głowie (często powta: to czysta praktyczność, nie ma w niej nic niemęskiego!). Elegancka obróżka i starannie wypielęgnowane paznokcie świadczą o tym, że pochodzi z dobrej rodziny. Wszędzie go pełno. Na bezdechu jest w stanie wyrzucić z siebie kilka nieskładnych ciągów zdań, wskoczyć na kanapę, wyszarpnąć człowiekowi jakiś smakowity kęs, zanurkować pod stół i czmychnąć za szafę. Oczywiście, w tym czasie kęs już dawno trawi się w żołądku. W ten sposób nie jednego potrafi zirytować. Jednak, mimo niewielkich gabarytów i młodego wieku, nie da sobie w kaszę dmuchać. To weteran ulicznych bójek, które na ogół sam prowokuje. On to po prostu lubi, nawet jeśli musi salwować się ucieczką. Zdawałoby się, że jego oczy będą małe i rozbiegane. Przeciwnie. Są duże, głębokie i niemal nieruchome. Idealny argument przy negocjacjach z dwunożnymi (ludźmi), zwłaszcza gdy obok stoi dziecko i piszczy: jaki on słoooooodki. Potrafi zrobić użytek z tej cechy.

Historia: Kenzo miał kumpla. Świetnego kumpla. Poznał go, kiedy pierwszy raz zerwał się ze smyczy swojej właścicielce i ruszył na obchód po osiedlu. Zaczął od znaczenia terenu. Osiedlem nie trząsł wtedy żaden gang. Jedynie Labrador Bob miał w kwestii dominacji coś do powiedzenia. Mieszkał w jakimś kartonie przy pobliskim skateparku. Mimo tak marnej sytuacji wszyscy go szanowali. Wywalczył to sobie, strzegąc Jeziornego przed zakusami różnych amstaffów czy innych pitbulli. A teraz widział jak jakiś młokos szcza na jego śmietnik.
- Nie zapędziłeś się, kolego? – warknął wściekle i skoczył na Kenza. Bez problemu przygniótł go łapą.
- Aj! Puszczaj! Chcesz się bić? To się bijmy! Puść mnie tylko a sprawię ci takie lanie, że popamiętasz! – Młody shi-tzu wyrzucił z siebie te kilka hardych słów, lecz nie udało mu się zamaskować paniki, aż nazbyt słyszalnej w jego cieniutkim popiskiwaniu.
- Ha ha ha! Ty mnie bić! Ha ha ha! – Bob zarechotał, puszczając młodego. To był błąd. Kenzo zerwał się z miejsca i bez ostrzeżenia capnął go w nos.
- Świnia! – Bob chwycił go za kark i uniósł do góry. Szamoczący się piesek nie wiele mógł zrobić. Labrador ustawił Kenza na klapie śmietnika i zlustrował go uważnym spojrzeniem. – Uspokój się. Widzę, że jesteś tu nowy, będziesz musiał nauczyć się kilku zasad. Wysłuchasz mnie, czy wolisz wrócić do domu i nigdy więcej nie pokazać się na ulicy?
- No mów, mów… - Burknął niechętnie i z rezygnacją.
- Po pierwsze nie znacz tego terenu. Tak robią gangi, a póki żyję na Jeziornej nie będzie gangu. Obejdziemy osiedle i wyjaśnię ci całą resztę.
Tak to wszystko się zaczęło. Od tej pory Kenzo nie odstępował Boba na krok. Znalazł swojego idola. Bob uczył Kenza praw ulicy i zasad przetrwania, natomiast Kenzo wprowadzał boba na swoje podwórko, częstował zwędzoną ze stołu lemoniadą lub przysmakami z grilla. Labrador znalazł przyjaciela i poznał jak to jest żyć z rodziną. Kenzo jako jego pomagier natychmiast awansował w oczach kolegów z sąsiedztwa. Sielanka trwała ponad rok. W tym czasie nasiliła się presja ze strony sąsiednich gangów. W końcu dopadły ich amstaffy. Bob wziął je na siebie i kazał Małemu zmykać. Nic z tego. Kenzo był przy nim do końca i poszczekiwaniem dodawał otuchy. Labrador przepędził trzech z czterech napastników. Ostatni wbił mu kły w kark. Kenzo rzucił się na niego i wskoczywszy na plecy, nadgryzł ucho. Zaskoczony amstaff zawył i uciekł nie oglądając się za siebie. Niestety było już za późno. Bob odszedł na zawsze, Jeziorne straciło swojego obrońcę, a Kenzo przewodnika i przyjaciela. Nie mógł tego tak zostawić. Postanowił skrzyknąć kilku znajomych i zająć jego miejsce. Nowo powstający gang wydawał się do tego idealny
 

Ostatnio edytowane przez Keth : 01-06-2008 o 12:26.
Keth jest offline