Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-06-2008, 15:22   #12
Buka
Wiedźma
 
Buka's Avatar
 
Reputacja: 1 Buka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputację
Mara spokojnie wysłuchała co miał do powiedzenia Elhan, Blajndo i Laumee. Pierwsi dwaj mężczyźni zapewniali o braku jakichkolwiek kłopotów ze strony grupy, ostatni zaś wygłosił nawet nieco kwiecistą mowę zapewniając o podobnym nastawieniu i oferując nawet pomoc w rozwiązaniu trapiących miasteczko problemów, wywołując ledwie zauważalny uśmiech na ustach Paladynki. Pytania dotyczące jednak powodów owych kłopotów, wywołały po raz kolejny "teatralną" scenę w gospodzie. Znów wszyscy zamilkli, przestali popijać swoje trunki, kilku mieszczan nawet pobladło, zapadła denerwująca cisza.

- Nie chcę o tym mówić - Odezwała się w końcu nieco szorstko kobieta - Nikt nie chce o tym mówić. To przekleństwo, zło trapiące naszą małą społeczność, wielu już zginęło. Sama rozmowa o tym jest dla wielu udręką, przestańmy więc o tym mówić. Jeśli tu zostaniecie, po prostu nie wychodźcie w nocy na ulice, a jutro w południe przyjdźcie do ratusza na spotkanie z burmistrzem. Z mojej strony to wszystko, do zobaczenia więc jutro.



Z mocno poważną miną pozostawiła was przy stole, po czym ruszyła ze strażą do drzwi. Nim jednak wyszła odwróciła się jeszcze, głośno odzywając:
- Helm z wami dobrzy ludzie! - Pożegnała przebywających w gospodzie mężczyzn, a tym razem przeciwnie niż przy jej wejściu do tego przybytku, odpowiedziano jej znacznie ochoczo, "Helm z tobą pani!". No cóż, co kraj to obyczaj, a może raczej, co zapadła dziura to kolejne dziwactwa. I wszystko cholernie tajemnicze, bojaźliwe, niemal robiące w portki. Dziwne, naprawdę dziwne, a później było już tylko dziwniej... .

~

Siedzieliście przy stole, zastanawiając się o co w tym całym burdelu chodziło, obmyślając sprawę, czy też dyskutując między sobą nieco ściszonym głosem (w końcu co pijaczynki obchodziło o czym gadacie), gdy późne popołudnie zamieniło się we wczesny wieczór. Na dworze mocno już poszarzało, podobnie jak gęby wszystkich mieszczan, łącznie z karczmarzem, jego synem i sporadycznie wychodzącą z kuchni córką. Wtedy też, wszyscy niczym jeden, zakończyli wlewanie w siebie piwa i naprawdę z widocznym pośpiechem ruszyli ku drzwiom, żegnając się wyjątkowo wylewnie, zupełnie jakby mogło nie być jutra.
- Oby do rana kumie, bogowie z tobą!.
- Niechaj i jutro świeci dla nas słońce!.
- Helm z wami przyjaciele, oby do jutra! - I tym podobne, wyjątkowo dziwne, mocno niezdrowe nastawienie... .

- A więc zostaniecie na noc? - Pytanie karczmarza było bardziej stwierdzeniem faktu - Na piętrze mamy pokoje, dwa zajęte, ale dwa jeszcze są, ale nie ma w nich tyle miejsca do spania, wszędzie po jednym, sporym łożu. Chyba się jakoś pomieścicie?. Piwo z noclegiem i rano śniadanie to będzie po złotej monecie - Mężczyzna czekał przy stoliku na zapłatę, dzwoniąc dużymi, topornymi kluczami do izb na piętrze, przy okazji ponaglając swojego syna i córkę:
- Sergor zamknij dobrze stajnię, Zora okiennice, gdzie wasza matka, kuchnia już pozamykana?.

Co się do cholery działo?!.

Sam karczmarz po chwili zaczął zapalać w sali małe lampy naftowe, sprawdzać czy córka porządnie zamknęła zewnętrzne, jak i wewnętrzne(!) okiennice, a gdy młody wrócił ze stajni, zabarykadował sporą belą główne drzwi swojego przybytku. Mimo waszych zaskoczonych spojrzeń, dociekliwych pytań i nachalnych prób choć na chwilę zwrócenia na siebie uwagi, nikt nie przestał, póki wszystko i wszędzie nie zostało porządnie zamknięte. Na dworze słońce już zaszło, a ulice spowił mrok, rozświetlany jedynie sporadycznie miastowymi latarniami.
- Idźcie spać, idźcie do swych izb panowie - Wymamrotał mężczyzna, ocierając pot chusteczką ze swojej wyłysiałej głowy - Tak będzie najlepiej, i błagam was nie hałasujcie!.

Grupka awanturników miała jednak całkiem inne nastawienie do takich nietypowych spraw, nikt nie miał jeszcze zamiaru iść spać, czy tym bardziej słuchać się jakiegoś pokręconego miastowego. Wasze coraz bardziej natarczywe pytania i srogie miny w końcu przekonały karczmarza, by coś wam w końcu powiedzieć, mimo protestów jego dzieci i żony, która w końcu wyszła z kuchni.
- No dobrze na bogów, dobrze, powiem co wiem, ale błagam was przybysze, nie róbcie nic głupiego - Mężczyzna wygrzebał zza lady jakąś flaszkę, po czym nalał sobie jakiegoś bezbarwnego trunku, zapewne na odwagę - Wszystko zaczęło się kilka miesięcy temu, coś pojawiło się w naszym miasteczku, coś złego, zabijając ludzi. Pojawia się zawsze w nocy, kręci po ulicach i zabija. Zginęło już wiele osób, przypadkowi ludzie, strażnicy, czy ostatnio nawet nasza Kapłanka, chcąca stawić czoło temu czemuś. Do domostw nie wchodzi unikając światła, kręci się w mroku szukając ofiar, noc w noc, zabija bez litości i każdego kogo spotka. Zwierzęta to coś wyczuwają, stąd każdy ma kota, czy też ptaka w domu, nic nie umiemy poradzić, wszyscy się boją i powoli głupieją, wielu już wyjechało. Baron z zamku też nic nie robi, pewnie też się boi... .

Coś zamiauczało na schodach prowadzących na piętro i po chwili pojawił się tam czarny kot, wychodząc z półmroku. Futrzak pokonał schody, po czym podbiegł do rudowłosej dziewczyny, a ta wzięła go na kolana. Kot przypatrywał wam się niesamowitymi, wyjątkowo inteligentnymi zielonymi ślepkami, mrucząc z zadowolenia, gdy nieco nerwowa Zora zaczęła go głaskać po grzbiecie. Żona karczmarza posadziła sobie niechętnego syna na kolanach, bojaźliwie tuląc go do siebie, łysawy zaś ponownie się napił, wypuszczając z siebie głośno powietrze, mogące świadczyć o sporej ostrości trunku, jak i o powadze sytuacji i słów, które wypowiadał.

- Jeśli wam życie miłe, nie wychodźcie na ulicę, nie otwierajcie okiennic, a nawet nie podchodźcie do okien. Te miasto jest przeklęte... - Karczmarz odezwał się ponownie, przerwała mu jednak jego żona.
- Zamilcz Mival stary durniu, takie rzeczy przy dzieciach gadać!.
- Siedź cicho kobieto - Mężczyzna machnął ręką - Prawdę gadam do cholery!. Trza się stąd wynosić, mało już wyjechało?. Ale co ja mam zrobić, tak po prostu zostawić gospodę?. Rady nie da, a może mam was wypędzić?. Pojedziecie do brata i się już nigdy nie zobaczymy?. Nie jest łatwo ani tak, ani srak, więc żyjemy jak żyjemy.
- Oni go pokonają - Odezwał się niespodziewanie jego syn Sergor, wskazując na was paluchem - Mają miecze i łuki!.

Cała rodzina Sergora najpierw pokręciła głowami, a potem lekko się uśmiechnęła na słowa małego. Na twarzy każdego malował się jednak strach, niepewność co do każdego nowego dnia, do każdej nocy. Przedstawionej przez Mivala sytuacji panującej w miasteczku nie spodziewał się chyba nikt.
Lampy płonęły leniwie, cienie tańczyły po ścianach, a kot cicho mruczał, zapadła chwilowa cisza... .
 
Buka jest offline