Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 31-05-2008, 21:54   #11
 
andramil's Avatar
 
Reputacja: 1 andramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłość
Milo spojrzał się na metalowy kubek pełen złotego płynu. Nie ma glinianych? Toż to nie potrzebne wydatki żelaza na takie coś! Albo opływają w metale... Już miał wypić kilka łyków gdy nagle jego spokój zakłóciła rozmowa karczmarza z młodym chłopakiem.

"- Co tam jest?? - Nie dowierzał karczmarz mówiąc odrobinkę za głośnym szeptem - Pies z siodłem??. Warczy na ciebie bydlę i nie da się do stajni wprowadzić?. Czekaj no, pogadam z nimi..."

"- Szanowni panowie - Mężczyzna wtrącił się w popijanie piwka - Tam na dworzu, jest... jest... jest taki niezwykły wierzchowiec, mały dosyć, i warczy, czy mógłby szanowny pan pomóc memu synowi wprowadzić go do stajni, dzieciak się boi-"
- Na smętne for... ech już ide! - wstał kręcąc głową Milo i z żalem patrząc nawet nie zaczęty kubek piwa. - A niechaj komary pogryzą tego chłopaka co to psa ułagodzić nie potrafi - dopowiedział w niziołczym pod nosem"

- No Wazor przestraszyłeś młodego! O co Ci tym razem chodzi? Nie pachniał zachęcająco? No chodź tu psinko. Kto jest najlepszym pieskiem? No kto? - mówiąc to pieścił Wazora za szyją - No chodź. Zdejmiemy Ci to siodło i zajmiemy się pieskiem - powiedział Milo i poszedł z towarzyszem do stajni.

Gdy Milo wrócił do karczmy zobaczył straż miejską wraz z dowódcą przy ich stoliku. Czyżby tatko mnie szukał?! Nie wolno mu! Dziatek zabronił! Co on właściwie sobie myśli? Przecież zdradził nas! - myśli szybko przelatywały przez głowę niziołka. Uciekać! Nie zauważą... Ukryć się?. Wtem łotrzyk spostrzegł znak Helma na napierśniku dowódcy-kobiety. Uff, to nie oni.... Odprężony nagłą ulgą, Milo począł iść w kierunku drużyny. Szybkim spojrzeniem rzucił na twarze nadal stojących przy ich ławie przedstawicieli prawa po czym usiadł do swego zaczętego kufla.
- A Ci mil faństwo czego od was sobie życzą? Wyszedłem na fięć minut i już w tarafaty wfadliście? No tylko sfuścić was z oka - rzekł lekko się śmiejąc po czym wypił parę łyków czekając na parę słów wyjaśnień i dalszy bieg wydarzeń.
 
__________________
Why so serious, Son?

Ostatnio edytowane przez andramil : 01-06-2008 o 00:11.
andramil jest offline  
Stary 01-06-2008, 15:22   #12
Wiedźma
 
Buka's Avatar
 
Reputacja: 1 Buka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputację
Mara spokojnie wysłuchała co miał do powiedzenia Elhan, Blajndo i Laumee. Pierwsi dwaj mężczyźni zapewniali o braku jakichkolwiek kłopotów ze strony grupy, ostatni zaś wygłosił nawet nieco kwiecistą mowę zapewniając o podobnym nastawieniu i oferując nawet pomoc w rozwiązaniu trapiących miasteczko problemów, wywołując ledwie zauważalny uśmiech na ustach Paladynki. Pytania dotyczące jednak powodów owych kłopotów, wywołały po raz kolejny "teatralną" scenę w gospodzie. Znów wszyscy zamilkli, przestali popijać swoje trunki, kilku mieszczan nawet pobladło, zapadła denerwująca cisza.

- Nie chcę o tym mówić - Odezwała się w końcu nieco szorstko kobieta - Nikt nie chce o tym mówić. To przekleństwo, zło trapiące naszą małą społeczność, wielu już zginęło. Sama rozmowa o tym jest dla wielu udręką, przestańmy więc o tym mówić. Jeśli tu zostaniecie, po prostu nie wychodźcie w nocy na ulice, a jutro w południe przyjdźcie do ratusza na spotkanie z burmistrzem. Z mojej strony to wszystko, do zobaczenia więc jutro.



Z mocno poważną miną pozostawiła was przy stole, po czym ruszyła ze strażą do drzwi. Nim jednak wyszła odwróciła się jeszcze, głośno odzywając:
- Helm z wami dobrzy ludzie! - Pożegnała przebywających w gospodzie mężczyzn, a tym razem przeciwnie niż przy jej wejściu do tego przybytku, odpowiedziano jej znacznie ochoczo, "Helm z tobą pani!". No cóż, co kraj to obyczaj, a może raczej, co zapadła dziura to kolejne dziwactwa. I wszystko cholernie tajemnicze, bojaźliwe, niemal robiące w portki. Dziwne, naprawdę dziwne, a później było już tylko dziwniej... .

~

Siedzieliście przy stole, zastanawiając się o co w tym całym burdelu chodziło, obmyślając sprawę, czy też dyskutując między sobą nieco ściszonym głosem (w końcu co pijaczynki obchodziło o czym gadacie), gdy późne popołudnie zamieniło się we wczesny wieczór. Na dworze mocno już poszarzało, podobnie jak gęby wszystkich mieszczan, łącznie z karczmarzem, jego synem i sporadycznie wychodzącą z kuchni córką. Wtedy też, wszyscy niczym jeden, zakończyli wlewanie w siebie piwa i naprawdę z widocznym pośpiechem ruszyli ku drzwiom, żegnając się wyjątkowo wylewnie, zupełnie jakby mogło nie być jutra.
- Oby do rana kumie, bogowie z tobą!.
- Niechaj i jutro świeci dla nas słońce!.
- Helm z wami przyjaciele, oby do jutra! - I tym podobne, wyjątkowo dziwne, mocno niezdrowe nastawienie... .

- A więc zostaniecie na noc? - Pytanie karczmarza było bardziej stwierdzeniem faktu - Na piętrze mamy pokoje, dwa zajęte, ale dwa jeszcze są, ale nie ma w nich tyle miejsca do spania, wszędzie po jednym, sporym łożu. Chyba się jakoś pomieścicie?. Piwo z noclegiem i rano śniadanie to będzie po złotej monecie - Mężczyzna czekał przy stoliku na zapłatę, dzwoniąc dużymi, topornymi kluczami do izb na piętrze, przy okazji ponaglając swojego syna i córkę:
- Sergor zamknij dobrze stajnię, Zora okiennice, gdzie wasza matka, kuchnia już pozamykana?.

Co się do cholery działo?!.

Sam karczmarz po chwili zaczął zapalać w sali małe lampy naftowe, sprawdzać czy córka porządnie zamknęła zewnętrzne, jak i wewnętrzne(!) okiennice, a gdy młody wrócił ze stajni, zabarykadował sporą belą główne drzwi swojego przybytku. Mimo waszych zaskoczonych spojrzeń, dociekliwych pytań i nachalnych prób choć na chwilę zwrócenia na siebie uwagi, nikt nie przestał, póki wszystko i wszędzie nie zostało porządnie zamknięte. Na dworze słońce już zaszło, a ulice spowił mrok, rozświetlany jedynie sporadycznie miastowymi latarniami.
- Idźcie spać, idźcie do swych izb panowie - Wymamrotał mężczyzna, ocierając pot chusteczką ze swojej wyłysiałej głowy - Tak będzie najlepiej, i błagam was nie hałasujcie!.

Grupka awanturników miała jednak całkiem inne nastawienie do takich nietypowych spraw, nikt nie miał jeszcze zamiaru iść spać, czy tym bardziej słuchać się jakiegoś pokręconego miastowego. Wasze coraz bardziej natarczywe pytania i srogie miny w końcu przekonały karczmarza, by coś wam w końcu powiedzieć, mimo protestów jego dzieci i żony, która w końcu wyszła z kuchni.
- No dobrze na bogów, dobrze, powiem co wiem, ale błagam was przybysze, nie róbcie nic głupiego - Mężczyzna wygrzebał zza lady jakąś flaszkę, po czym nalał sobie jakiegoś bezbarwnego trunku, zapewne na odwagę - Wszystko zaczęło się kilka miesięcy temu, coś pojawiło się w naszym miasteczku, coś złego, zabijając ludzi. Pojawia się zawsze w nocy, kręci po ulicach i zabija. Zginęło już wiele osób, przypadkowi ludzie, strażnicy, czy ostatnio nawet nasza Kapłanka, chcąca stawić czoło temu czemuś. Do domostw nie wchodzi unikając światła, kręci się w mroku szukając ofiar, noc w noc, zabija bez litości i każdego kogo spotka. Zwierzęta to coś wyczuwają, stąd każdy ma kota, czy też ptaka w domu, nic nie umiemy poradzić, wszyscy się boją i powoli głupieją, wielu już wyjechało. Baron z zamku też nic nie robi, pewnie też się boi... .

Coś zamiauczało na schodach prowadzących na piętro i po chwili pojawił się tam czarny kot, wychodząc z półmroku. Futrzak pokonał schody, po czym podbiegł do rudowłosej dziewczyny, a ta wzięła go na kolana. Kot przypatrywał wam się niesamowitymi, wyjątkowo inteligentnymi zielonymi ślepkami, mrucząc z zadowolenia, gdy nieco nerwowa Zora zaczęła go głaskać po grzbiecie. Żona karczmarza posadziła sobie niechętnego syna na kolanach, bojaźliwie tuląc go do siebie, łysawy zaś ponownie się napił, wypuszczając z siebie głośno powietrze, mogące świadczyć o sporej ostrości trunku, jak i o powadze sytuacji i słów, które wypowiadał.

- Jeśli wam życie miłe, nie wychodźcie na ulicę, nie otwierajcie okiennic, a nawet nie podchodźcie do okien. Te miasto jest przeklęte... - Karczmarz odezwał się ponownie, przerwała mu jednak jego żona.
- Zamilcz Mival stary durniu, takie rzeczy przy dzieciach gadać!.
- Siedź cicho kobieto - Mężczyzna machnął ręką - Prawdę gadam do cholery!. Trza się stąd wynosić, mało już wyjechało?. Ale co ja mam zrobić, tak po prostu zostawić gospodę?. Rady nie da, a może mam was wypędzić?. Pojedziecie do brata i się już nigdy nie zobaczymy?. Nie jest łatwo ani tak, ani srak, więc żyjemy jak żyjemy.
- Oni go pokonają - Odezwał się niespodziewanie jego syn Sergor, wskazując na was paluchem - Mają miecze i łuki!.

Cała rodzina Sergora najpierw pokręciła głowami, a potem lekko się uśmiechnęła na słowa małego. Na twarzy każdego malował się jednak strach, niepewność co do każdego nowego dnia, do każdej nocy. Przedstawionej przez Mivala sytuacji panującej w miasteczku nie spodziewał się chyba nikt.
Lampy płonęły leniwie, cienie tańczyły po ścianach, a kot cicho mruczał, zapadła chwilowa cisza... .
 
Buka jest offline  
Stary 01-06-2008, 17:16   #13
 
Thanthien Deadwhite's Avatar
 
Reputacja: 1 Thanthien Deadwhite ma z czego być dumnyThanthien Deadwhite ma z czego być dumnyThanthien Deadwhite ma z czego być dumnyThanthien Deadwhite ma z czego być dumnyThanthien Deadwhite ma z czego być dumnyThanthien Deadwhite ma z czego być dumnyThanthien Deadwhite ma z czego być dumnyThanthien Deadwhite ma z czego być dumnyThanthien Deadwhite ma z czego być dumnyThanthien Deadwhite ma z czego być dumnyThanthien Deadwhite ma z czego być dumny
W karczmie panowała osobliwa cisza. Gospodarz karczmy i jego rodzina zachowywała się tak jakby każdy oddech mógł przywołać to coś, co spędzało im sen z powiek. Siabo usiadł na stołku i szybko przeanalizował to co usłyszał.

Ci ludzie są śmiertelnie przerażeni. Wyglądało na to, że całe miasteczko jest przerażone. Mógłbym przysiąc, że ten strach da się wyczuć. I wcale im się nie dziwie. Z tego co właśnie usłyszałem wynika, że to coś zabija już bardzo długo. Ale co to mogło być? Karczmarz powiedział, że to coś zabija w nocy, a także, że unika światła. A skąd ten wniosek? To, że nie zabija w dzień nie znaczy, że boi się światła. A, że do domostw nie wchodzi, to też nie dowód na to, że unika światła. Choć wcale nie wykluczam takiej możliwości. Gospodarz powiedział też: "zabija bez litości i każdego kogo spotka". Każdego? Czyli nikt nie przeżył ataku? Więc tak naprawdę, to może byś jakiś człowiek, szaleniec bądź jakaś sekta. Dlaczego więc, ludzie zachowują się jakby byli pewni, że to jakaś istota cienia, do tego o nadzwyczajnym słuchu? Zabija każdego. Może nie? Może ktoś przeżył? Przynajmniej w nocy? Co do samych zgonów. To jak wyglądali ci martwi ludzie? Mieli rany? Jakieś ślady walki? Blizny? Jak to wszystko wyglądało? Gdzie najczęściej byli znajdywani? Może coś ich łączyło? Jest coś jeszcze. Zwierzęta je wyczuwają? A skąd ludzie wiedzą, że zwierzaki wyczuwają właśnie to? Zwłaszcza jeśli nikt nie przeżył. Może reagują na coś innego? No i kwestia barona. Nic o nim nie wiem, ale skoro jest baronem to na pewno posiada środki, żeby wynająć jakichś awanturników. Na pewno ktoś by się znalazł? Czemu więc baron nie rozesłał wiadomości o tym, że miasto ma kłopoty? Nawet jeśli bardziej dla niego liczą się pieniądze, to może jego wołania o pomoc wysłuchałby jakiś zakon bądź organizacja? Może nawet harfiarze? Albo helmici? Ktoś by się znalazł. Więc dlaczego nikt nie prosi nikogo o pomoc? Dziwna sprawa.

Czarodziej popatrzył po swoich towarzyszach. Miał nadzieję, że nikt z nich nie będzie odgrywał bohatera i nie spróbuje wyjść teraz na zewnątrz. Było to teraz zupełnie niepotrzebne. Siabo spojrzał na karczmarza i jego rodzinę. Uśmiechnął się serdecznie do gospodyni, po czym przeniósł wzrok na karczmarza.
Mam do Ciebie parę pytań, - pomyślał - ale nie zadam Ci ich teraz. Po pierwsze jest za ciemno, to i tak nic mi nie powiesz. Po drugie muszę zrobić to tak, żeby Twa rodzina nie denerwowała się niepotrzebnie. W dzień na pewno będą bardziej pomocni i odważni. Po trzecie - Siabo cały czas się uśmiechał gdy formował te myśli - chcę usłyszeć i zobaczyć co też na to wszystko moi "przyjaciele". O co zapytają i jak się zachowają. Czy mają jakieś mądre pomysły, a zwłaszcza czy chcą pomóc temu miastu. - Laumee Harr przeniósł wzrok na rudowłosą córkę, tą która tak bardzo przypominała mu jego siostrę - Nie martw się, ja na pewno postaram się wam pomóc. Nie zostawię was samych.

Siabo wstał i uśmiechnął się najładniejszym uśmiechem jakim potrafił. Wyciągnął sakiewkę i dał karczmarzowi złotą monetę. Drugą dał Zorze i powiedział do niej spokojnie
- Droga Panienko, czy mogłabyś zagrzać mi wody do kąpieli? - po czym podał jej kolejną złotą monetę i obdarzył ciepłym uśmiechem.

Następnie skierował się do towarzyszy
- Więc jak dzisiaj śpimy panowie? Jestem otwarty na propozycję.- spojrzał na nich badawczo ciekaw co też im teraz siedzi w głowie. On wiedział jeszcze za mało żeby wysnuć jakiekolwiek podejrzenia.
 
__________________
"Stajesz się odpowiedzialny za to co oswoiłeś" xD

"Boleść jest kamieniem szlifierskim dla silnego ducha."
Thanthien Deadwhite jest offline  
Stary 01-06-2008, 17:28   #14
 
ŚLePoX's Avatar
 
Reputacja: 1 ŚLePoX nie jest za bardzo znanyŚLePoX nie jest za bardzo znanyŚLePoX nie jest za bardzo znanyŚLePoX nie jest za bardzo znanyŚLePoX nie jest za bardzo znany
Kończąc czwarte piwo i czując już lekki szum w głowie, młodzieniec wciąż widział przed oczami powagę kobiety, gdy mówiła "To przekleństwo, zło trapiące naszą małą społeczność, wielu już zginęło...". W końcu po chwili wpatrywania się w blat stołu, stwierdził:

- Poważna sprawa... Uważam iż powinniśmy choć spróbować im pomóc... - na chwilę ucichł, podniósł głowę i spojrzał na towarzyszy - Widzieliście przerażenie na twarzach tych co wyszli? - podrapał się po głowie - Dawno nie widziałem takiej reakcji - dopił ostatnie łyki z kufla i oczekując reakcji siedział kolejnych kilka chwil w spokoju, aż karczmarz wspomniał o zapłacie i noclegu. Nic nie mówiąc położył na skraju stołu 5 monet, opierając się łokciem o blat i podtrzymując głowę dłonią, prawdopodobnie ze zmęczenia bądź też z promili już krążących mu we krwii, patrzał tak tylko to na towarzyszy to na karczmarza.

Po wysłuchaniu opowieści zestresowanego gospodarza i dalszej rodzinnej dyskusji, wyprostował się i rzekł krótko:

- Nie martw się mały - zwrócił się z pocieszającym tonem do chłopca - Coś wymyślimy, no nie? panowie? - uśmiechnął się lekko, choć w głowie krążył już myślami wokół usłyszanej historii - hm, klątwa?... chyba jednak pobędziemy trochę w tym mieście...
- Myślę, że trzeba by zacząć jak najprędzej, bo nie ma co tracić czasu! Jednakże, nie ma też co działać pochopnie, ta sprawa jest conajmniej dziwna i nie wiem jak Wy ale ja jestem już troszkę zmęczony, a drogi też krótkiej nie mieliśmy... Jeśli ktoś tu się pisze na jakiś nocny rekonesans, to chętnie z nim wyruszę ale to dopiero za kilka godzin - ziewnął donośnie, w ostatnim momencie zakrywając usta dłonią - Muszę choćby ze trzy albo cztery godzinki się przespać - spojrzał pod stół, gdzie jego wilk leżąc wygodnie oddychał spokojnie, z pewnością już drzemał.
- Chyba każdemu przyda się trochę odpoczynku - lekko się uśmiechnął. - A w sumie to zawsze też można zrobić warty nocne, zmieniając się co kilka godzin, tak dla pewności, gdyby w nocy coś się działo. No i o poranku odwiedziłoby się tego burmistrza, jak to zaproponowała tamta piękność w zbroi - uśmiechnął się szerzej, po czym znów ziewnął, rozciągnął w górę ręce i ponastawiał sobie kręgi szyjne, aż było słychać cichy oddźwięk wskakujących na swoje miejsce stawów.
- No, to takie są moje propozycje, co Wy na to? - popatrzał po kompanach z wyczekującym spojrzeniem.
 
__________________
<PEACE>
ŚLePoX jest offline  
Stary 01-06-2008, 20:28   #15
 
Sinthael's Avatar
 
Reputacja: 1 Sinthael ma wspaniałą przyszłośćSinthael ma wspaniałą przyszłośćSinthael ma wspaniałą przyszłośćSinthael ma wspaniałą przyszłośćSinthael ma wspaniałą przyszłośćSinthael ma wspaniałą przyszłośćSinthael ma wspaniałą przyszłośćSinthael ma wspaniałą przyszłośćSinthael ma wspaniałą przyszłośćSinthael ma wspaniałą przyszłośćSinthael ma wspaniałą przyszłość
Młody elf miał już nadzieję, że Mara wydusi z siebie to co leży jej, to co leży całemu miastu, na sercu. Mylił się jednak, a na twarzy elfa wymalowało się głębokie zdziwienie, gdy nagle mieszkańcy ucichli, a ich twarze stały się białe niczym u nieboszczyka.

"Widocznie musi być to coś strasznego skoro wszyscy, aż tak się tego czegoś obawiają..." - pomyślał - "Ciekaw jestem, czy poczynione zostały jakiekolwiek kroki mające przeciwstawić się temu złu, czy też mieszkańcy tego miasteczka zamierzają przez cały czas żyć w strachu przed każdą nocą." - elf potarł dłonią podbródek zastanawiając się nad słowami Mary.
- Żegnaj szlachetna Maro - rzekł Elhan widząc kierującą się w stronę drzwi strażniczkę - Mam nadzieję, że burmistrz rzuci więcej światła na tę sprawę... - dodał już nieco ciszej.

- Dziwne, naprawdę dziwne - Elf widząc jak bywalcy w pośpiechu opuszczają karczmę i rzucają pożegnania, jakby mieli nazajutrz nie żyć, zdziwił się mocno - Ci ludzie chyba porzucili wszelką nadzieję na przeżycie najbliższych nocy w tym miasteczku. - rzekł do towarzyszy zerkając na, od czasu do czasu trzaskające, drzwi do karczmy.

Z rozmyślania Elhana wyrwał karczmarz oferujący im nocleg.
- Zostaniemy - rzekł do gospodarza potrząsającego kluczami - Nie uśmiecha mi się spacerowanie nocą po ciemnych uliczkach tego miasta w obliczu niebezpieczeństwa, o którym powiadomiła nas Mara. - oznajmił uśmiechając się lekko. W końcu wszyscy zajęli się swymi obowiązkami, w efekcie czego cały przybytek został szczelnie zamknięty i odgrodzony od reszty świata. Rodzina karczmarza była tak zajęta, że nie zwracała uwagi na prośby o wyjaśnienie zaistniałej w mieście sytuacji. Dopiero, gdy wszyscy skończyli, karczmarz spoczął w miejscu, cały spocony i nerwowy.

"- Idźcie spać, idźcie do swych izb panowie - Wymamrotał mężczyzna, ocierając pot chusteczką ze swojej wyłysiałej głowy - Tak będzie najlepiej, i błagam was nie hałasujcie!."

- Wybacz gospodarzu, ale nie spoczniemy w łóżkach dopóki nam nie wyjaśnisz o co tak naprawdę tu chodzi? - elf wstał z krzesła i podszedł do karczmarza, jego przenikliwy wzrok spoczął na twarzy karczmarza oczekując na odpowiedź. Po naleganiach ze strony towarzyszy strapiony mężczyzna ustąpił, mówiąc o stworzeniu nękającym to miasto. "Więc mamy do czynienia z jakimś upiorem?" - powiedział w myślach. Żadna inna istota, którą Elhan znał nie pasowała do czasu i miejsca polowania stwora. Ofiary giną w nocy i na dodatek owe "zło" boi się światła.

Na ostrzeżenie karczmarza co do wychodzenia na ulicę elf rzucił krótkie "nie zamierzamy" i ponownie usiadł na krześle.
Na wystąpienie małego syna karczmarza Elhan uśmiechnął się.
- Cieszę się, że w nas wierzysz Sergorze - zwrócił się do małego - Jednak nawet nasze łuki i miecze mogą nie wystarczyć na to co was nęka. Nie chcemy dawać wam złudnych nadziei, że pokonamy zjawę.

- Mi wystarczy kawałek podłogi w pokoju, żeby dobrze się wyspać - odrzekł do Laumee.
 
Sinthael jest offline  
Stary 02-06-2008, 07:35   #16
 
andramil's Avatar
 
Reputacja: 1 andramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłość
Paladynka nareszcie wyszła. Milo odetchnął z ulgą, ale tylko w duchu. Nie chciał przejawiać niechęci do służb miejskich w obecności przyjaciół i tak wielu nie znajomych osób. Tatko czemuś to zrobił?! Abym miał się teraz bać każdego strażnika w każdej dziurze? pomyślał po czym wypił resztę piwa ze swojego kubka.

Milo z zainteresowaniem przypatrywał się pożegnaniom ludzi oraz zabiegom dotyczącym zamknięcia całej gospody. Chmm przypomina mnie to jak sprzed sześcioma laty trolle grasowały w naszej okolicy. Ojejku, wspomnienia wracają jak oszalałe! Ech, ale dziadunio wystraszony był po moim zniknięciu! No i mnie ostro się oberwało! Ale wtedy zdobyłem ciebie mój "Zabójco Trolli" - pomyślał Milo zerkając na swój nie wielki mieczyk - Tak, to były czasy... Nagle groźniej wypowiedziane słowa przez żonę karczmarza przywróciły Milo do stanu gotowości. Nie mogę się tak zamyślać gdy wokół takie dziwne rzeczy!

"Oni go pokonają"
Ale kogo? I jak? Z tego co zrozumiałem to nawet kapłani nie dali rady! I ja taki mały mam pokonać zło czające się w tym mieści? Ta sprawa przyprawia mnie o dreszcze. Nie ma co. Tyłek narażać im się zachciewa. Chociaż z drugiej strony pewnie jakaś nagroda będzie przysługiwać obrońcom tego... miasta. I co opowiadać wieczorami będzie. Ech, pies to lizał! Zobaczymy co ten burmistrz będzie miał do powiedzenia. - znów zamyślił się niziołek lecz widząc błysk złota w rękach Blajndo i Siabo od razu wrócił znów na ziemię. Pięć monet?! Tego gospodarza chyba pogryzło coś wielkiego! A! To tylko łowca taki hojny... No tak, ale ja taki bogaty nie jestem. Zresztą nigdy pieniędzy na tyle aby być bogaty. Łotrzyk pogrzebał w swej sakiewce, po czym wyjął jedną, śniącą, złotą monetę, kładąc ją obok pięciu Blajndowych monet.
- Froszę ufrzejmie - uśmiechnął się do karczmarza, po czym ułożył się na ławie ich stolika, przykrywając się swym płaszczem. - No ja tu legnę jeśli nie macie nic frzeciwko... A jutro rano fójdziemy do tego burmistrza... A co do tego nocnego rekonesansu to sobie odfuść bo w nocy zimno, ciemno, a teraz jeszcze niebezfiecznie więc nie mam ochoty ofuszczać ciefłego kąta. Zwłaszcza, że nawet fijaczki uciekły zanim słońce zaszło. Romantyczny sfacerek o świetle księżyca to nie będzie. Wierz mi, ja na tych sfrawach się chyba znam. A warty to chyba bedzie nie fotrzebny zbytek luksusu chociaż frzeciwko nie jestem. Jakby co to obudzicie mnie na wartę czy coś tam innego. Dobranoc - po czym zmęczenie i jeden kufelek piwa zrobiły swoje usypiając niziołka w parę chwil.
 
__________________
Why so serious, Son?
andramil jest offline  
Stary 02-06-2008, 11:59   #17
 
ŚLePoX's Avatar
 
Reputacja: 1 ŚLePoX nie jest za bardzo znanyŚLePoX nie jest za bardzo znanyŚLePoX nie jest za bardzo znanyŚLePoX nie jest za bardzo znanyŚLePoX nie jest za bardzo znany
Słuchając decyzji towarzyszy wyglądał tak jakby odczuwał coraz większą ulgę. Ten kto się przyjrzał to z pewnościa zauważył, że pomimo jego dobrych chęci, on również miał stracha przed wyjściem w te ciemną i niebezpieczną noc:
- Czyli jednak? - spojrzał raz jeszcze po bohaterach.
- No dobra, to zostajemy i nic już dziś nie kombinujemy - uśmiechnał się, jego mina wskazywała na to, że kamień spadł mu z serca - Troszkę się zapędziłem z tym nocnym patrolem... Nie wiadomo co tam jest i moglibyśmy łatwo wpaść w zasadzkę... muszę pamiętać by więcej sie tak nie wychylać... lepiej będzie uzyskać trochę informacji o tym co mamy upolować. - popatrzał na pusty kufel - Chyba o jedno za dużo wypiłem, bo mi się coś ten mój jęzor za bardzo rozplątał... Dobrze, że chociaż oni zachowali trzeźwość umysłu. - uśmiechnął się pod nosem.
- W porządku, to ja zajmuję pierwsze lepsze łoże, po czterech godzinach możecie mnie obudzić i się z kimś zmienię - skończył mówić do towarzyszy i odwrócił się w stronę karczmarza i jego wyczekującej rodziny:
- Jak widać, nigdzie dziś jednak się nie ruszymy, tak więc jeśli można prosić o wskazanie naszych pokoi? - spojrzał lekko się uśmiechając. Jakoś się pomieścimy - uśmiechnał się nieznacznie oczekując odpowiedzi gospodarza.
 
__________________
<PEACE>
ŚLePoX jest offline  
Stary 03-06-2008, 12:11   #18
 
Thanthien Deadwhite's Avatar
 
Reputacja: 1 Thanthien Deadwhite ma z czego być dumnyThanthien Deadwhite ma z czego być dumnyThanthien Deadwhite ma z czego być dumnyThanthien Deadwhite ma z czego być dumnyThanthien Deadwhite ma z czego być dumnyThanthien Deadwhite ma z czego być dumnyThanthien Deadwhite ma z czego być dumnyThanthien Deadwhite ma z czego być dumnyThanthien Deadwhite ma z czego być dumnyThanthien Deadwhite ma z czego być dumnyThanthien Deadwhite ma z czego być dumny
Więc postanowili się jednak nie włóczyć po nocy? Przynajmniej na razie? No to jest dobry znak. Nie mają mani wielkości, a to znaczy, że może nie będzie z nimi wszystkimi tak źle, jak mogło by być.


- Mi wystarczy kawałek podłogi w pokoju, żeby dobrze się wyspać - powiedział Elhan
- Jak widzę nie jesteś przyzwyczajony do wygód? To dobrze o Tobie świadczy.

Ciekawe tylko, czy jest tak w istocie? I dlaczego? Nie jest mu to potrzebne, czy po prostu nie należy do najbogatszych i dlatego nie przywykł do spania w łóżku. Jeśli był biedny może myśleć, że pieniądze dadzą mu szczęście. A jeśli tak to być może, cała ta podróż jest sposobem na zarobienie pieniędzy? Nie, raczej nie. Jakby chciał pieniędzy na luksusy to nie wyrzekł by się ciepłego i miękkiego łoża. - zastanawiał się przez chwilę Laumee Harr, po czym sam się skarcił w duchu - A na cholere Ci to wiedzieć? Poza tym, "myśl o rozwiązaniu a nie o problemie", czyli najlepiej będzie jak go spytasz! - mag przerwał dialog sam ze sobą i powiedział do elfa:

- Może przysiądziesz się do mnie i porozmawiamy trochę? Chciałbym lepiej poznać kogoś z kim już od jakiegoś czasu wędruje. - powiedział uprzejmie wskazując miejsce obok siebie.
To Ty jesteś tym, co myśli, iż to zjawa. Czemu akurat to przyszło Ci na myśl? Ciekawe... - pomyślał przelotnie.

Siabo rozsiadł się wygodniej przyglądając się elfowi. Owinął się szczelniej swoim brązowo-szarym płaszczem ponieważ poczuł, iż robi się trochę chłodniej. Miał nadzieję, że wojownik zaszczyci go rozmową, ale jednocześnie był trochę zmęczony.

Obym tylko nie usnął, jeśli postanowi streścić mi swą historię - pomyślał i uśmiechnął się leciutko.
 
__________________
"Stajesz się odpowiedzialny za to co oswoiłeś" xD

"Boleść jest kamieniem szlifierskim dla silnego ducha."
Thanthien Deadwhite jest offline  
Stary 03-06-2008, 14:20   #19
 
Sinthael's Avatar
 
Reputacja: 1 Sinthael ma wspaniałą przyszłośćSinthael ma wspaniałą przyszłośćSinthael ma wspaniałą przyszłośćSinthael ma wspaniałą przyszłośćSinthael ma wspaniałą przyszłośćSinthael ma wspaniałą przyszłośćSinthael ma wspaniałą przyszłośćSinthael ma wspaniałą przyszłośćSinthael ma wspaniałą przyszłośćSinthael ma wspaniałą przyszłośćSinthael ma wspaniałą przyszłość
Elf usiadł na krześle, na którym siedział dawniej i popijał spokojnie piwo drobnymi haustami. Wpatrywał się przed siebie i milczał podobnie jak inni zgromadzeni w gospodzie. Z odrętwienia wyrwał go Siabo. Spojrzał na maga łagodnym wzrokiem odstawiając przy tym kufel z piwem.

"- Jak widzę nie jesteś przyzwyczajony do wygód? To dobrze o Tobie świadczy. "

- Dużą część mojego dotychczasowego życia spędziłem w terenie - oznajmił elf - Moje miejsce było wśród leśnych elfów z Cormyru, w małej wiosce wysuniętej na wschód - wspomnienia o domu powróciły do głowy młodego wojownika napełniając jego serce lekką tęsknotą. Potrząsnął głową i ponownie spojrzał na maga.
- Wygoda? - uśmiechnął się - W odizolowanym społeczeństwie ściśle opierającym się na łowiectwie i zbieractwie nie znamy takiego pojęcia.

Na skinienie Siabo wojownik usiadł obok niego bawiąc się swoim podręcznym sztyletem.
- Możemy porozmawiać... Przynajmniej na chwilę zapomnę o tej przeklętej i zimnej nocy - odparł - Wszystkie informacje, które przekazał nam karczmarz wskazują na upiora... a przynajmniej pozwalają mi tak sądzić. Nie mam jednak całkowitej pewności co do tego. - sięgnął po swój płaszcz i zarzucił go sobie na plecy. Noc stawała się coraz chłodniejsza.
- Z tego co mówią inni bestia grasuje tylko w nocy i boi się światła. Moim pierwszy skojarzeniem, wobec tego, była zjawa. Na tym świecie grasuje jednak jeszcze wiele innych stworzeń, które unikają światła.
 

Ostatnio edytowane przez Sinthael : 03-06-2008 o 20:48.
Sinthael jest offline  
Stary 03-06-2008, 20:38   #20
 
Kud*aty's Avatar
 
Reputacja: 1 Kud*aty ma wspaniałą przyszłośćKud*aty ma wspaniałą przyszłośćKud*aty ma wspaniałą przyszłośćKud*aty ma wspaniałą przyszłośćKud*aty ma wspaniałą przyszłośćKud*aty ma wspaniałą przyszłośćKud*aty ma wspaniałą przyszłośćKud*aty ma wspaniałą przyszłośćKud*aty ma wspaniałą przyszłośćKud*aty ma wspaniałą przyszłośćKud*aty ma wspaniałą przyszłość
Johan Blawith

To już kilkanaście dni odkąd Johan podróżował ze swoją nową drużyną. Prawdę mówiąc nie wiedział, czemu w ogóle do nich dołączył. Razem ze swym włochatym towarzyszem dawali sobie nienajgorzej radę sami. Mężczyzna w ogóle od kilku ładnych lat podróżował praktycznie sam, dopiero później doszedł do niego Harkh, ale tak czy inaczej Blavith przyzwyczajony był do samotności. A teraz? Podróżował w tak licznej grupie. Początkowo było mu nieswojo, lecz z czasem zaczął się przyzwyczajać. Z nowymi kompanami niewiele rozmawiał. Rzucał tylko krótkie – „czy mógłbyś podać mi wodę?” - i ot cała konwersacja. Dużo częściej otwierał usta do kobolda, lecz robił to, gdy inni nie słuchali bądź obaj byli w samotności. Teraz wojownik siedział wygodnie w siodle pozostawiając trochę miejsca dla kobolda na zadzie wierzchowca. Jego rozpuszczone włosy, na których można było już dostrzec cienkie nitki siwizny opadały mu na łopatki podskakując razem z jeźdźcem podczas jazdy. Wąsy oraz broda sięgały piersi i podobnie na nich też było już widać białe włosy. Natenczas jego stroju nie można było dostrzec gdyż mężczyzna okryty był zbroją a dokładniej napierśnikiem. Do pasa przypiętą miał pochwę z mieczem, na plecach dugi łuk refleksyjny trochę grubszy niż inne a przez lewe ramię przewieszoną drewnianą tarczę. Dosiadał pięknego białego rumaka, którego zwykł nazywać Bonzo. Johan często przyglądał się towarzyszom. Wiedział, że nikomu nie można zaufać za szybko, gdyż można na tym po prostu źle wyjść. Dlatego i teraz przyglądał się kompanom chcąc ich lepiej poznać. Uśmiechnął się nieznacznie pod nosem, gdy usłyszał narzekania niziołka. O nim wiedział na pewno jedną rzecz – Milo musiał mieć wadę wymowy. Blavith’a śmieszył sposób wysławiania niziołka, lecz nigdy nie śmiał mu tego powiedzieć, nie chciał go urazić. Gdy Milo powrócił ze zwiadu oraz zdał raport we chyba wszyscy się ucieszyli. W sercu człowieka również zapanowała radość, której w ogóle nie okazywał. W myślach jednak cieszył się razem z innymi. „Przyda się uzupełnić zapasy. Została mi już tylko jedna butelka… Może nawet zabawimy w tej mieścinie na noc. To chyba nie będzie zły pomysł tym bardziej, że raczej wszyscy zmęczeni są podróżą.” – myślał. Przyśpieszył, więc nieznacznie konia chcąc szybciej znaleźć się w mieście. Gdy widać już było jego zarysy kobold przypomniał o czymś wojownikowi. Ten z największą niechęcią wyjął i założył stworkowi coś na wzór obroży. Miasto zbliżało się z każdą sekundą aż w końcu grupka bohaterów znalazła się u jego bram. Wtedy Johan zrobił coś nieoczekiwanego. Szybkim ruchem zdjął obrożę z szyi Harkh’a, poczym rozerwał ją bez trudu na pół i wyrzucił jeszcze przed bramami miasta w tedy, gdy nie spoglądali na niego strażnicy. Skwitował to krótkimi słowami:

- Dziś będzie trochę inaczej…

Miasto było trochę dziwne. Wszędzie pałętały się koty, oraz masa przeróżnego ptactwa ponadto każdy napotkany mieszkaniec łypał podejrzliwie na całą grupę. Blavith nie przejmował się tymi spojrzeniami. Zdążył się już do nich jakiś czas temu przyzwyczaić. Nie jeden już tak na niego patrzył, więc teraz pozostawało mu to naprawdę obojętne. Bardzie zainteresowały go koty z resztą podobnie jak jego małego kolegę. Ten aż ślinił się na ich widok, lecz po kilku słowach człowieka ( Harkh zachowuj się, jesteśmy w mieście) stworek opamiętał się, choć dalej patrzył na zwierzaki łakomym wzrokiem. Po krótkim czasie drużyna dotarła do gospody o nazwie „Smoczy Łeb”. Wejście było po prostu świetne. Głuchą ciszę towarzyszącą od wejścia przerwał karczmarz, który od razu wskazał przybyłem wolny stół i przyjął zamówienie. Wojak długo zastanawiał się nad tym, czego się napije i co będzie jadł.

„Czego ja ostatnio nie piłem? Piwo piłem… Gorzałkę piłem… Dziś napiję się wina. A co by do tego zjeść? Może…” – lecz dalsze rozmyślania przerwał mu karczmarz pytając
A czego Pan sobie życzy?
- [i] Poproszę butelkę dobrego czerwonego wina, a co do jadła to zdam się na Pańską żonę – powiedział poczym rozsiadł się na krześle, jednak po chwili rzucił jeszcze do odchodzącego karczmarza – A i byłbym zapomniał jeszcze jedno piwo i porcja mięsa.

Dalej czas leciał już szybko. Zaraz podano zamówienia oraz dokładki nie tylko jadła. Atmosfera zdawała się rozluźniać, niektórzy zaczęli rozmawiać. Johan nie wdawał się z nikim w konwersację. Słuchał tylko tych rozmów popijając, co jakiś czas wino. Krótko potem drzwi karczmy otwarły się. Stanęła w nich ładna kobieta. Rozejrzała się trochę po tawernie poczym dostrzegłszy bohaterów skierowała się w ich stronę. Zaraz, gdy doszła do stołu przedstawiała się, powitała wszystkich i powiedziała, co można a czego nie w tym mieście z dość dosadnym podkreśleniem, iż grupa to obcy. Na jej słowa pierwszy zareagował Elan mówiąc w zasadzie to, co chyba każdy chciał powiedzieć, że nikt nie ma zamiaru łamać tu prawa. Kolejni, którzy się wypowiadali właściwie powtarzali to, co powiedział elf z tą jednak różnicą, iż inaczej formułowali zdania. Reakcja Blavitha była troszkę inna. Siedział cicho uważnie przyglądając się kobiecie. Jej twarz wydawała się tak bardzo znajoma. Wpatrywał się nią chłonąc ją całą swoją duszą. Lili… – wyszeptał, gdy odchodziła. Chciał wstać, wybiec za nią, zrobić coś, cokolwiek, lecz w głębi serca wiedział, że to nie jest Lili, że jej już nie ma… Poczuł się słabo. Sięgnął po kieliszek, opróżnił go i odstawił. Zrobiło mu się ciemno przed oczami a głowa bezwładnie opadła w dół. Ponownie widział te polanę… Wszędzie krew i te dwa ciała, osoby, które kochał najbardziej… Szedł do nich, zaczynał biec już był przy nich, chciał je ratować. Kate! Lili! – krzyczał opętańczo - Błagam obudźcie się! Obudźcie się! Nagle znów znalazł się w karczmie. Głowa bolała go niezmiernie. Jego przyjaciel Harkh chyba starał się go obudzić i jak było widać ze skutkiem.

- Musiałem usnąć, przepraszam. – powiedział cicho mężczyzna, lecz chyba nikt tego nie zauważył oprócz kobolda, który zaraz zapytał:

- Nic Ci nie jest? Coś mówiłeś, gdy spałeś, więc wolałem Cię obudzić na wypadek jakby to był zły sen – mówił stworek z lekkim przejęciem.

- Wszystko w porządku, dzięki. – odparł mężczyzna.

Pod wieczór karczma szybko opustoszała. Johan dalej miał przed oczami obrazy ze swojego snu. Nie potrafił się skupić na niczym innym tylko na rozpamiętywaniu przeszłości. Nawet się nie spostrzegł, że zostali sami. Dopiero poruszenie związane z zabezpieczaniem domu orzeźwiło wojownika. Gdy wszystkie wejścia i okna były zabezpieczone karczmarz wraz z rodziną usiadł w izbie i po namowie ze strony bohaterów zaczął opowiadać, co się tutaj dzieje. Blavith słuchał z największą ciekawością. Interesowała go ta sprawa. Gdy Mival skończył chłopaki zaraz zaczęli zobowiązywać wobec karczmarza. Wojownik również wstał i powiedział:

- Ja, podobnie jak moi towarzysze również postaram się zrobić wszystko, co w mojej mocy by do tego miasta wrócił spokój i radość. I dla mnie przyjemnością będzie unieszkodliwienie ciemiężcy tego miasta kimkolwiek on jest. Możecie na mnie liczyć. – mówił jak zwykle bardzo spokojnie – proszę oto sztuka złota – mówił dalej podchodząc do karczmarza i wręczając mu monetę. Szybkim krokiem skierował się w stronę schodów, lecz na odchodnym powiedział jeszcze: Panowie wybaczą, ale ja już uciekam do pokoju. Zapraszam, na pewno znajdzie się miejsce.

Wchodząc na górę przez krótką chwilę zastanawiał się jeszcze czy ktoś przypadkiem nie zamówił tego ostatniego pokoju przed nim. Z resztą i tak nie miało to żadnego znaczenia. Zaraz po wejściu do pokoju mężczyzna zdjął z siebie zbroję oraz część ubrania, zebrał z łóżka poduszkę oraz koc i zrobił sobie posłanie gdzieś blisko okna, gdzie z resztą i tak położył swoje rzeczy. Miecz oraz tarczę położył blisko „łoża” by w razie nagłej potrzeby móc szybko dobyć tych przedmiotów. Gdy to wszystko zrobił położył się nasłuchując, co dzieje się na zewnątrz. Nie otwierał okiennic, gdyż nie chciał narażać na ewentualne niebezpieczeństwo kompanów. Po chwili leżenia znów nawiedziły go myśli o rodzinie. Chcąc się z nimi uporać włożył rękę do plecaka by zaraz wyciągnąć z niego butelkę gorzałki. To był jedyny sprawdzony sposób by pozbyć się wspomnień. Przynajmniej na razie… Butelka osuszyła się szybko…
 
__________________
Nie-Kud*aty, ale ciągle z metalu...
Kud*aty jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 18:01.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172