Młody elf miał już nadzieję, że Mara wydusi z siebie to co leży jej, to co leży całemu miastu, na sercu. Mylił się jednak, a na twarzy elfa wymalowało się głębokie zdziwienie, gdy nagle mieszkańcy ucichli, a ich twarze stały się białe niczym u nieboszczyka.
"Widocznie musi być to coś strasznego skoro wszyscy, aż tak się tego czegoś obawiają..." - pomyślał - "Ciekaw jestem, czy poczynione zostały jakiekolwiek kroki mające przeciwstawić się temu złu, czy też mieszkańcy tego miasteczka zamierzają przez cały czas żyć w strachu przed każdą nocą." - elf potarł dłonią podbródek zastanawiając się nad słowami Mary. - Żegnaj szlachetna Maro - rzekł Elhan widząc kierującą się w stronę drzwi strażniczkę - Mam nadzieję, że burmistrz rzuci więcej światła na tę sprawę... - dodał już nieco ciszej. - Dziwne, naprawdę dziwne - Elf widząc jak bywalcy w pośpiechu opuszczają karczmę i rzucają pożegnania, jakby mieli nazajutrz nie żyć, zdziwił się mocno - Ci ludzie chyba porzucili wszelką nadzieję na przeżycie najbliższych nocy w tym miasteczku. - rzekł do towarzyszy zerkając na, od czasu do czasu trzaskające, drzwi do karczmy.
Z rozmyślania Elhana wyrwał karczmarz oferujący im nocleg. - Zostaniemy - rzekł do gospodarza potrząsającego kluczami - Nie uśmiecha mi się spacerowanie nocą po ciemnych uliczkach tego miasta w obliczu niebezpieczeństwa, o którym powiadomiła nas Mara. - oznajmił uśmiechając się lekko. W końcu wszyscy zajęli się swymi obowiązkami, w efekcie czego cały przybytek został szczelnie zamknięty i odgrodzony od reszty świata. Rodzina karczmarza była tak zajęta, że nie zwracała uwagi na prośby o wyjaśnienie zaistniałej w mieście sytuacji. Dopiero, gdy wszyscy skończyli, karczmarz spoczął w miejscu, cały spocony i nerwowy.
"- Idźcie spać, idźcie do swych izb panowie - Wymamrotał mężczyzna, ocierając pot chusteczką ze swojej wyłysiałej głowy - Tak będzie najlepiej, i błagam was nie hałasujcie!." - Wybacz gospodarzu, ale nie spoczniemy w łóżkach dopóki nam nie wyjaśnisz o co tak naprawdę tu chodzi? - elf wstał z krzesła i podszedł do karczmarza, jego przenikliwy wzrok spoczął na twarzy karczmarza oczekując na odpowiedź. Po naleganiach ze strony towarzyszy strapiony mężczyzna ustąpił, mówiąc o stworzeniu nękającym to miasto. "Więc mamy do czynienia z jakimś upiorem?" - powiedział w myślach. Żadna inna istota, którą Elhan znał nie pasowała do czasu i miejsca polowania stwora. Ofiary giną w nocy i na dodatek owe "zło" boi się światła.
Na ostrzeżenie karczmarza co do wychodzenia na ulicę elf rzucił krótkie "nie zamierzamy" i ponownie usiadł na krześle.
Na wystąpienie małego syna karczmarza Elhan uśmiechnął się. - Cieszę się, że w nas wierzysz Sergorze - zwrócił się do małego - Jednak nawet nasze łuki i miecze mogą nie wystarczyć na to co was nęka. Nie chcemy dawać wam złudnych nadziei, że pokonamy zjawę. - Mi wystarczy kawałek podłogi w pokoju, żeby dobrze się wyspać - odrzekł do Laumee. |