Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-06-2008, 15:41   #58
hollyorc
 
hollyorc's Avatar
 
Reputacja: 1 hollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputację
Gdy wraz z Fungrimm’em i Astarothe’em oddalili się od reszty wesołej gromadki, Ork delektował się świerzym powietrzem i urokami tutejszej fauny. Te drugie pozostawiały trochę do życzenia, ponieważ przedstawiały się w dziwnie suchych i zwiędniętych kolorach. Ork znał się tak dobrze na uprawie roli jak świnia zna się na gwiazdach, więc postanowił nie zaprzątać sobie głowy takimi drobiazgami. Gdy tak spacerowali beztrosko, na ich drodze pojawiły się pierwsze chałupy. Zabudowania przypominały raczej chłopskie domostwa, niż jakąś większą osadę. Barbak jak zawsze w takich sytuacjach czuł pewien niepokój. Nie ufał specjalnie chłopstwu i miał świadomość pewnych uprzedzeń jakie przeciętny zjadacz chleba może mieć do przeciętnego przedstawiciela zielonej rasy.

Tym większe było jego zdziwienie, gdy chłopi nie tylko nie przywitali go trzonkiem od łopaty, ale nawet odnosili się do niego z szacunkiem. Była to bardzo miła odmiana po tym jak w 99% witało go stwierdzenie „Jątek łap za widły! To ORK!”. Został co prawda wzięty za, łowcę, ale nie to było istotne. Wolał być postrzegany jako łowca niż jako krwiożercza bestia. Zabawnym był również fakt, że za Łowce został wzięty również Fungrimm. Orkowi mimowolnie nasunął się na myśl obraz krasnoluda skradającego się po lecie (iśćie na łowiecką modłę), tropiącego zwierzynę i żywiącego się korzonkami. Nie mógł powstrzymać się od parsknięcia śmiechem gdy spojrzał na przyjaciela.

By nie zbić do końca z tropu chłopa z którym przyszło mu rozmawiać Barbak postanowić wejść w dysputę.
- WitOjcie dobrY cłowiekU! Ork starał się wypaść możliwie naturalnie. Nabrał sporo powietrz w płuca, charchnął i splunął zieloną mazią (zahaczając o buty krasnoluda) Co prowdo łOwcym nie jestEm, ale z najwiĘksą psYjemnością, obAce, tegO wAsego pOtwOra. Ja i mój druh, na pewno znajdziEm chwile aby se z bEstyjkom pOtAńcować. Jeno dajcie nam chwile Dobry Cłowieeku, cObyśmy ino do miAstecka na chwile zajść mogli.

Następnie zwrócił się do krasnoluda.
- Dalej poszukujesz chwalebnej zagłady? Może się tam przjedziemy? Ale tym razem to Ty idziesz a ja ubezpieczam. Maleństwo na pewno chętnie sobie postrzela. Na razie może choć zobaczymy co w mieście świszczy, a wracając zajrzymy do tej dziury?

Barbak grzecznie pożegnał się, i pogonił za Ast’em. Ten zdecydował się odwiedzać głównie sklepy zielarskie. Ku rozgoryczeniu orka nie można w nich było znaleźć ani ciekawego oręża, ani żadnej zbroi. Było kilka mikstur nadających się do wysmarowania grotów strzał, ale trucizny nie były godne sługi Palladine’a. Pasowały raczej krnąbrnym sługom bogini Loth, niż jemu. Rumianek, szałwia i inne ciekawe specyfiki pomagające głównie na sraczke również jakoś nie były mu potrzebne. Po latach spędzonych na trakcie. Barbak miał żołądek przypominający raczej zbiornik do utylizacji odpadów niż normalny organ. Miało to swoje plusy, wszystko co nadawało się do zjedzenia mogło zaspokoić jego głód. Minusem było to że zapewne przyjdzie mu zejść z tego świata na jakich choróbsko związane właśnie z żołądkiem. Zabawne. Ciekawe jaki procent jemu podobnych dożywa wieku w którym trzeba się martwić o takie rzeczy. Jaki natomiast kończy swą egzystencję na inną przypadłość, czasem także żołądkową, mianowicie zatrucie metalem? Nic to.

Gdy tak rozmyślał przed kolejnym sklepem do jego uszu dotarł skowyt zwierzęcy. Tak głośny i tak charakterystyczny, ze nie powinien być pomylony z niczym innym. Na farmie, którą mijali przed kilkoma chwilami psy starały się dopaść coś co swym kształtem przypominało dużą kupę futra z jeszcze większą ilością zębów i pazurów. Ork przez chwilę stał zauroczony stworzeniem. Stworzenie......
Nagle dosłyszał nawoływania chłopów.

- O nie!! Fungrimie to Warg!! Muszę mieć go żywego!! Pomóż proszę!! Ork nie czekał na reakcję przyjaciela. Nie czekał też na chwilę gdy drugi wyjdzie ze sklepu. Puścił się biegiem w kierunku walczących stworzeń. Z DROGI KMIOTKOWIE!!! Zaryczał do pospólstwa. JEŚLI KTOŚ WAŻY MI SIĘ TKNĄC TO STWORZENIE KAŻE KOŃMI WŁUCZYĆ PO GOŚCIŃCU . Nie ważnym było że Ork nie dysponował koniem, nie ważnym było że zapewne nie miał by nawet możliwości wykonania swej obietnicy. Miał nadzieje że jego zdecydowanie, oraz tubalny głos pozwoli mu na chwilę zatrzymać ludzi.

Sztylety posłusznie zajmowały swoje miejsce w pochwach, Maleństwo było wierne... i wiernie spoczywało w tej chwili na plecach. Na takie okoliczności Barbak miał inny oręż. W jego pięści zabłysł, zdjęty zamaszystym ruchem z szyi, naszyjnik Palladine’a.

Panie Wejrzyj łaskawie na Swego sługę.
Pomóż mu w godzinie próby.
Spraw aby jego myśli były prawe.
Serce czyste,
A oko celne.


Gdy dobiegł do szamoczących się psów oraz Warga, zaczął rozdawanymi szczodrze na prawo i lewo kopniakami, obdarzać wszystkie wioskowe czworonogi. Jeśli nawinął mu się pod nogę jakiś wieśniak z widłami nie podarował mu również. Kierował się zdecydowanie w kierunku Warga.

Wargi to zwierzęta, które od zarania dziejów były związane z rasą Orków. Niezwykle zwinne, niezwykle silne, obdarzone pewną ograniczoną inteligencją. Były doskonałymi przyjaciółmi, a także doskonałymi wierzchowcami. Potrafiły być również śmiertelnie groźne.

Ork stanął przed ogromnym wilkiem i starał się złapać jego spojrzenie. Gdy mu się to udało, starał się nie okazywać strachu. Była to elementarna zasada. Zwierzę natychmiast by to wyczuło. Ork rozłożył ręce jakby chciał przytulić stworzenie i zaczął bardzo pomału, bardzo małymi kroczkami zbliżać się.

- Już dobrze. Nic Ci nie grozi. Nie skrzywdzą Cię. Spokojnie. Tylko spokojnie. Nic złego Ci się nie stanie. Zadbam o Ciebie. Spokojnie Malutki. Tylko spokojnie.

Barbak nie wiedział czy Warg przed nim nie był przypadkiem opętany. Jego oczy sprawiały takie wrażenie. Jeśli Warg skoczy na Orka ten zrobi coś czego zwierze powinno się najmniej spodziewać. Skoczy do przodu i postara się je złapać za gardło. Zacznie dusić Warga, oczywiście nie tak żeby zrobić mu krzywdę. Najważniejsze to przyłożyć medalion do jego sierści i doprosić się u Boga pomocy. Jeśli natomiast Warg pozostanie w bezruchu Ork będzie dalej pomału podchodził i też przyłoży medalion.
 
__________________
Tablety mają moc obliczeniową niewiele większą od kalkulatora. Do pracy z waszymi pancerzykami potrzebuję czegoś więcej niż liczydła. Co może mam je programować młotkiem zrobionym z kawałka krzemienia?
~ Gargamel. Pieśń przed bitwą.
hollyorc jest offline