Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-06-2008, 21:21   #60
Blacker
 
Blacker's Avatar
 
Reputacja: 1 Blacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputację
Gdy Barbak skończył mówić, Astaroth po raz ostatni przytaknął i dodał od siebie

- Ja również przysięgam na te dwie szable, które są wszystkim co posiadam tylko dla siebie, że ktokolwiek kto zdradzi mnie lub tych, z którymi się sprzymierzyłem straci swoje życie. Choćby cały chaos miał ruszyć na niego, choćby i moje twory miały oddać życie nikt taki nie uchowa się żywym. Niech więc nasza współpraca przyniesie owoce, niezależnie od motywów które nami kierują

***

Swoją drogą było to naprawdę coś nowego, by siły bieli odrzuciły fanatyzm i zgodziły się na współpracę z nim, demonem. Astaroth zastanawiał się, dlaczego nigdy wcześniej do podobnego sojuszu nie doszło. Choć sprawa była skomplikowana, po chwili nasówał się prosty wniosek: ani jedna ani druga strona nigdy nie próbowały wyciągać ręki do przeciwników. Teraz, gdy on sam złamał dotychczasowe schematy i pragnąc stworzyć coś nowego wyciągnął rękę do bieli, mimo początkowego odrzucenia którego doświadczał jeszcze w tamtym świecie, odpowiedzieli mu tacy jak on, również pragnący zmian. Czy była to wina miejsca, w którym się znaleźli, a które dotąd nie znało chaosu? A może dlatego, że udowodnił swoją wartość wspomagając ich w walce z Rithem? Czy może dlatego, że wspólny wróg najlepiej jednoczy, a więzi raz wykształcone trwają?

Najważniejszym było jednak to, że miał sojuszników. Zgodnie ze swoim podziałem świata, w którym wszyscy dzielili się na tych którzy są z nim i tych, którzy są przeciwko niemu wreszcie w grupie pierwszej znalazło się więcej niż dwie osoby. Teraz jego plany mogły wejść we właściwą fazę, a stary porządek miał się zmienić. Jednak jego plany sięgały dużo dalej. Fiolet tego świata, wzmocniony sojuszem z bielą może stać się wystarczająco silny by zaprowadzić nowy ład również w świecie z którego pochodził. Wręcz chciałoby się złośliwie uśmiechnąć na myśl o minie Asgharvila, gdy jego ponoć martwy twór stanąłby przed nim jako niszczyciel starego chaosu. To właśnie przedstawiciele starego chaosu oraz ci, którym podobały się sprawy zorganizowane jak dotąd byli jego głównymi wrogami, nie tacy jak on.

Ruszył więc do miasta, by odnaleźć zielarkę. Barbak wraz z Funghrimmem towarzyszyli mu, najpewniej mając własne sprawy do załatwienia w mieście. Proszących o pomoc wieśniaków zignorował, po pierwsze z braku czasu, a po drugie z powodu pewnego osłabienia, które aktualnie go dręczyło. Poczekał chwilę, aż jego towarzysze skończą rozmowę, po czym wspólnie ruszyli do miasta. Odwiedził kilka sklepów alchemicznych, aż trafił do tego właściwego. Teoretycznie w tym miejscu sprawa mogłaby być banalna. Wystarczyłoby, by podpalił sklep a następnie wybijał wszystkich uciekających z pożaru, jednak taka możliwość nie wchodziła w grę. Być może i byłoby to najprostsze wyjście, jednak całkiem nie w jego stylu. Bezmyślna sieczka nigdy go nie bawiła, a jeżeli już miał wykonywać zadania to tylko i wyłącznie tak, by sam miał z tego przyjemność. Wszystko da się rozwiązać rozmową, a podstawą działań subtelnych jest zebranie informacji. Zawsze działał na podstawie logiki, łącząc to co wiedział w ciągi przyczyn i skutków, zawsze dobrze na tym wychodząc. Gdy więc ork wraz z karłem opuścili sklep zwócił się do sprzedawcy

- Na razie się rozglądam. Wybór jak widzę duży, a i ceny najbardziej konkurencyjne. Jak to robicie, że przy tak niskich cenach zdołacie się utrzymać?
- To sekret dobrego sprzedawcy, chl chłe - zaśmial sie staruszek i zaciągnął się znów z fajki.
- Szuka pan czegoś konkretnego? - spytała uprzejmie dziewczyna
Astaroth zaśmiał się uprzejmie
- Pytałem z ciekawości, bo znajomy mój zielarz by obniżyć ceny ,,rozdzieńczał" zioła słomą, jednak w tak porządnym sklepie nie wchodzi to w rachubę. Dziękuję za pomoc, na razie zastanawiałem się nad cenami, nie szukałem niczego konkretnego.

Demon spojrzał jednak uważniej na dziewczynę

- Ty zapewne jesteś Kirrena? Słyszałem nieco o tobie. Dopiero sprowadziłem się do miasta, więc staram się o nim jak najwięcej dowiedzieć. Podobno jest tutaj również drugi zielarz, Quedron. Mogłabyś mi o nim nieco opowiedzieć?
- Quedron? To elf, drow, miał kiedyś sklep w mieście, ale przeniósł się później do groty w lesie.
- Mówił, że dzieciaki mu dokuczały - zachichotał staruszek. - Przezywały za te uszy, kradły, i takie tam...
- Powiedział, że woli mieszkac w lesie. Na dodtek znalazł jeszcze to kocię, malutką osieroconą panterę. Rolnicy z Aventer burzyli się, że kot pożre ich zwierzęta jak dorośnie, dzieci się go bały. Wiec kiren się wyniósł do lasu. Nadal ma tę panterę.
- Podobno kiedyś zaatakowała kapłana, który u Kierena kupował coś - bąknał staruszek. - od tej pory Kaplani tam nie chadzają.
- Dziękuję wam bardzo - odpowiedział uśmiechając się - Dobrze wiedzieć, że w tym mieście są tak uprzejme osoby. Jeżeli będę potrzebował ziół, to wiem gdzie się zaopatrywać. Ah, wybaczcie, zapomniałem się przedstawić. Jestem Astaroth - powiedział wychodząc
Zapadla cisza.
- A ja Majden! - odparl przyjaźnie staruszek.
- As... taroth?
- Dokładnie. Dziwi cię moje imię?
- He?
- Dziwne imię - przyznała.
- Czemu dziwne? Chimery zwą się jak zwą.
- Ale... n-nie, panie, przepraszam, jaaaa tylko... znałam kogoś o tym imieniu, stąd... - spuścila nerwowo wzrok.
Astaroth zatrzymał się w drzwiach i obrócił powoli
- Znałaś kogoś o imieniu Astaroth? Czy mógłbym wiedzieć, kim był? To nie jest zbyt częste imię...
- Był chimerą - uśmiechnęła się słabo. - Znajomy zielarz, dawno temu... dowidzenia - szybko odwrociła się i ruszyla na zaplecze

Astaroth zdziwiony wyszedł na ulice. Zebrał nieco informacji, jednak nie zdecydował się tymczasem na żadne działania. Nie powinien postępować pochopnie, tylko powoli, krok po kroku zdobyć zaufanie tych ludzi. Zaciekawiły go również słowa zielarki, o tym że znała Astarotha. Było to co najmniej dziwne, gdyż wątpił by jakiś zielarz nosił to samo imię co on. Spróbował sobie przypomnieć, gdzie zielarka mogłaby o nim usłyszeć. Musiała to być jakaś kłopotliwa sprawa, skoro nieudolnie zataiła tę informację. Jedynym, co przychodziło na myśl był dom publiczny, gdzie Azmaer przedstawił go jako swojego pana, jednak czyżby zielarka miała wstydliwą przeszłość? Wiedział jeszcze zbyt mało, by podjąć jakiekolwiek kroki, więc postanowił przejść się po pozostałych sklepach zielarskich, wypytując subtelnie o Kirrenę, a następnie ruszyć do miejsca gdzie najłatwiej o plotki: do karczmy
 
__________________
Make a man a fire, you keep him warm for a day. Set a man on fire, you keep him warm for the rest of his life.
—Terry Pratchett

Ostatnio edytowane przez Blacker : 03-06-2008 o 07:22.
Blacker jest offline