Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-06-2008, 11:13   #62
hollyorc
 
hollyorc's Avatar
 
Reputacja: 1 hollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputację
Demon składający przysięgi. A to Ci dopiero. Istne jasełka. Gdyby nie fakt, że Barbak znał tego konkretnego demona, zaśmiał by mu się w twarz. Ast, sprawiał jednak wrażenie, że naprawdę można mu zaufać. Na ile było to wrażenie, na ile umiejętna gra pozorów w wykonaniu Siewcy Chaosu, Ork nie potrafił ocenić. Wiedział jednak, że tak długo jak długo ich interesy są zbieżne, może liczyć na pomoc dwóch ostrzy. Ostrzy tym cenniejszych, że zielonoskóry nie dysponował już własnymi. Pod wpływem impulsu, czy też pod wpływem jaki wywarł na niego Palladine (wszakże wszystko co na tym jak i każdym innym świecie dzieje się przy aprobacie Bogów) Ork zamienił szable na łuczysko. Teraz potrzebował pomocy wprawnego wojownika. Razem z dobrą bronią kontaktową, Maleństwo mogło tworzyć zabójczy duet. Duet uzupełniający się i wspierający w każdej, no może prawie każdej sytuacji. Wracając do rozważań na temat przysięgi przyjaciela, Barbak stwierdził że może uznać się za szczęśliwca. Nie dość, ze jego Pan przed kilkoma godzinami wyraźnie mu zaufał, to jeszcze jego przyjaciel, demon, zaczynał się zachowywać na iście nie demonią modłę. Ciekaw był nie niezmiernie co czas przyniesie i gdzie Bogowie skierują jego losy.
******

Ależ piękne było to zwierze! Mięśnie mu grały przy każdym ruchu, pokazywały jak wielki potencjał drzemie w ich właścicielu. Ostre kły, ociekające psią posoką, wskazywały nie tylko na to że są one szalenie groźną bronią, ale że ich właściciel potrafi ich wprawnie używać. Sierść długa i czarna jak sama noc. Piękne stworzenie, Panie pozwól mi cieszyć się jego przyjaźnią.

Nie było jednak czasu zachwycać się Wargiem. Ork szybko przekonał się, że pakując się w sam środek zwierzęcej zadymy popełnił błąd. O jego konsekwencjach niestety przekonywał się teraz boleśnie. Łydka rwała niemiłosiernym bólem, pazury przeorały mu ramie, wbiły się również w nie kły jakiegoś kundla, coś obiło mu się boleśnie o plecy. Coś? Nie. To był wieśniak. Teraz siedział już na ziemi na własnym siedzeniu. Zasady fizyki były nieubłagane. Ork co prawda ich nie znał, nie był to jednak powód aby nie być im wdzięcznym.

Psy po kilku bolesnych chwilach jednak odstąpiły. Ork mógł stanąć oko w oko z Wargiem. Ależ piękne było to stworzenie. Spiął się, pochylił głowę jak wprawny wojownik zamierzający za chwilę zadać cios. Ork stałby tak oczarowany i pewnie mógłby to nawet przypłacić życiem. Warg jednak powarczał na niego groźnie, i wykonując zgrabne uniki pozostawił go za sobą. Ork chciał zerwać się do biegu za zwierzęciem, jednak całe jego obolałe ciało odmówiło posłuszeństwa. Nie stracił równowagi, nie przewrócił się, ale jedynym co mógł zrobić buło kuśtykanie. I musiał kuśtykać w bardzo konkretnym kierunku, w kierunku świątyni, jeśli chciał jeszcze spotkać tego Warga. A chciał i to bardzo.

- Do następnego razu!. Krzyknął Ork w kierunku oddalającego się zwierzęcia. Zobaczył jak Łowca, amator przesadzał właśnie płot w pogoni za Wargiem. A żebyś kostkę skręcił! . Krzyknął za nim. Wypadało wyjaśnić jeszcze jedną kwestię. Ktoś, kogo Barbak wyraźnie ostrzegał zachował się wyjątkowo nieroztropnie.

Ork obrócił się ciężko w kierunku chłopa, który przed kilkoma chwilami starał się zrobić z niego wierzchowca.
- Posłuchaj mnie! Posłuchaj uważnie! W głośnie nie było już totumfackiego zaciągania. Było on twardy, pewny i zimny. Tak zimny jak stal zagłębiająca się w trzewia swej ofiary.
- Zapamiętaj sobie raz na zawsze. Nigdy, ale to nigdy więcej nie wchodź w drogę komuś kto stoi oko w oko z czymś takim jak ten Warg. Nie znasz się na tym, nie wiesz po co, ani dlaczego nie miałem zamiaru go zabijać. Nie masz bladego pojęcia co ten wilk zrobił by Tobie i Twojemu stadu kundli gdyby tylko chciał. Był przestraszony i głodny, a to stan w który zwierzę jest najgroźniejsze. Nie sztuką jest go zabić. Sztuką natomiast jest go nakłonić do współpracy, a wierzaj mi Dobry Człowieku, że to zwierze może być chyba najlepszym przyjacielem jakiego można sobie wymarzyć. No może zaraz po krasnoludzkim Zabójcy. Niech światło Palladine’a przyświeca Tobie i Twojej rodzinie. Bądź pozdrowiony i do zobaczenia.

Ork nie czekał i nie liczył na miłe pożegnanie, wsparł się na ramieniu przyjaciela (czym może raczej próbował bowiem krasnolud dawał mu tyleż oparcia co daje dorosłemu człowiekowi za mała kula) i pokuśtykał w kierunku świątyni.

Ta okazała się być dokładnie taka jaka powinna być świątynia. Była duża, przejrzysta. Czuć w niej było wszechobecność światła. Serce w niej rosło i Ork czuł się w niej wyraźnie lepiej. Nie tak dobrze, jak w świątyniach poświęconych Palladine’owi, ale zdecydowanie lepiej niż na zwykłym trakcie. Uwagę orka przykuł jeden kapłan (przynajmniej wyglądał on na kapłana patrząc po szatach), przykuł głównie dlatego, ze był on jedyną postacią obecną w pomieszczeniu. Ork pokuśtykał do niego
- Pozdrowion bądź Szlachetny Panie! Niech światło nigdy Cię nie opuszcza, niech nigdy również nie nadejdą czarne dni dla tego miejsca. Jestem Barbak i służę Palladine’owi. Czy zaszczycił byś mnie chwilą rozmowy?
-
- Wraz z moimi przyjaciółmi, przybyliśmy niedawno w te okolice. Nieopodal na trakcie byliśmy świadkami niepokojącego zdarzenia, czy też może czegoś co było jego efektem. Złożyłem przysięgę umierającej i w tej chwili poszukuję dwóch chimer oraz Trolla. Możliwe iż znajdują się w niebezpieczeństwie. Czy wiesz coś może na ich temat? Troll jest raczej postacią rzucającą się w oczy w miejscu takim jak to. Może coś zauważyłeś Szlachetny Panie?
-
- Innym Ciekawym zdarzeniem, było napotkanie Warga na jednej z tutejszych farm. Piękne zwierze najwyraźniej jest zagubione i czyni pewne spustoszenie. Pierwsze nasze spotkanie skończyło się niestety kiepsko dla mnie.
Ork czuł jak pomału zaczyna słabnąć. [i] Czy mógłbym prosić o pomoc? Chciałbym jak najszybciej ruszyć jego śladem i zapobiec dalszym stratom tak w inwentarzu jak i innych dobrach.
-
- Powiedzcie mi Panie, czemu tu tak pusto? Czyż Świątynia nie powinna być wypełniona wiernymi?
-

Po zakończeniu rozmowy Barbak grzecznie się pożegnał i podziękował za udzieloną mu pomoc //bez względu na to czy ograniczy się jedynie do informacji czy też nie//. Ork wyszedł przed budynek świątyni. Chyba jestem teraz na rozdrożu. Troll, Warg, w którą stronę teraz? Za kim podążyć?

Panie zachowaj w dobrym zdrowiu tego Warga. Spraw proszę aby lego los przeciął jeszcze ścieżkę, którą mi wyznaczyłeś. Pomóż mi proszę w podjęciu decyzji co robić dalej?

Stojąc pogrążonym w kontemplacji, Barbaka doszły wesołe śpiewy z karczmy znajdującej się nieopodal. Jakiś człek właśnie wyszedł, czy może należało by stwierdzić wypadł przez drzwi. Zabawa musiała być na tyle dobra, że nawet tego nie zauważył. Zasnął chyba w progu karczemnym. Ork znał aż za dobrze taki rodzaj ludzi. Pracując w domu uciech w Ditrojd, aż za często musiał po takich sprzątać. Na ten widok przypomniał sobie stare czasy gdy był jeszcze wykidajłom. To było beztroskie życie. Od wieczora do wieczora, bez żadnych zmartwień i bez odpowiedzialności. Czasem, bardzo rzadko, ale jednak czasem brakowało mu tamtego życia. Jego nogi w zasadzie bez udziału umysłu zaprowadziły go pomału do karczmy. Spojrzał przez drzwi, aby poczuć znajomy zapach alkoholu, tytoniu i potu. I aby zobaczyć to co widział już nie raz.
 
__________________
Tablety mają moc obliczeniową niewiele większą od kalkulatora. Do pracy z waszymi pancerzykami potrzebuję czegoś więcej niż liczydła. Co może mam je programować młotkiem zrobionym z kawałka krzemienia?
~ Gargamel. Pieśń przed bitwą.
hollyorc jest offline