Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-06-2008, 16:28   #63
Vireless
 
Vireless's Avatar
 
Reputacja: 1 Vireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwu
**
Tuż nad głową Dwarfa przefrunęła chimerka. Zatoczyła kółka jakby sobie przypominając kształty krasnoluda. Przed ostatnie dni i tygodnie bardzo się zmienił. Porzucił swój dotychczasowy image i wybitnie poszedł w bok. Nie wiadomo, który ale na pewno odchył był i to kompletny.
- Jeżeli rozdzielilibyśmy się a potrzebowałbyś mojej pomocy przekaż to jej, a jeśli tylko to będzie możliwe zjawię się.
- Dzięki! I wice wersa

Fungrihmm przełożył księżycówę do drugiej dłoni a wolną ręką przeczesał grzywę kolorowych włosów.
- Co do dalszych rozmów w sprawie naszych planów to na pewno nie tu! – Spojrzał się wokół. Jego wzrok przez ulotną chwilę spoczął na drowie. Potem splunął soczyście. W miarę blisko miejsca w którym przebywał Ray’gi.
**

Krzyk, harmider i chaos potęgowały zamieszanie jakiego już dawno Fungrihmm nie widział. Na podgrodziu pojawił się wilk i teraz toczył walkę z psami. Krótki rzut oka i Krasnolud już wiedział z kim ma do czynienia. Worg. Ulubiony środek transportu zielonych odmieńców nie zależnie od ich gatunku.
- Tfu jaki wielki ale będę miał zabawę. – W jego oczach zabłysły iskierki emocji. Na pewno niezdrowych, ma się rozumieć dla tych, którzy znajdą się po drugiej stronie ogromnego topora.
- O nie!! Fungrimie to Warg!!
- No przecież widzę że nie smok. A co byś chciał i takiego?
- Muszę mieć go żywego!! Pomóż proszę!!
-I jeszcze się nastawić nim elficka dziewka. Zabijmy go! Uuuuaaaccchhhh, czuje już jego krew!
-Ale ja naprawdę tego chcę!
- Mam go zostawić by żył. To nie jest normalne. A może miałeś w swej rodzinie jakąś elfią babkę. Wszyscy wiedzą że to tylko lembasy mają ciągotki do podobnych zwierzątek
- Wyjaśnię ci później.
- Ale ja .... ach ty przerośnięta ropucho. Żebym nie był moim przyjacielem to tak bym cię kopnął w rzyć że poleciałbyś aż do Ditroid!


Dwarf zły jak osa obsobaczył jeszcze najbliższych ludzi. Przypominając że ze wszystkich ras to tylko oni chętnie się krzyżują z potomkami leśnych skrytobójców. Barbak w tym momencie pobiegł rozdzielać zwierzęta. Dwarf postanowił że w tym wypadku nie kiwnie nawet palcem na całe zamieszanie. Gdy Ork poczuł na sobie kły coś złamało się w dwarfie i postanowił że jednak mu pomoże. Przynajmniej tak by psy wilki i elfy nie pogryzły ramienia jego przyjacielowi. Ono wszakże mu się jeszcze przyda by coś wypić czy po siłować się na rękę z nim. Znalazł piękne i okrągłe kamienie na drodze. I zaczął nim ciskać w kocioł. Inna sprawa że żaden pocisk nie trafił celu. Albo trafił jeżeli się przyjmie że cel się dynamicznie zmienia. Potem tylko się zdziwił skąd jest tu tyle kamieni...

Gdy zakończył się pokaz a Worg uciekł. Krasnolud nie mógł się wprost nacieszyć z widoku upokorzonego Wojownika.
- Nie no ja przepraszam ale widzę że na rakarza terminujesz? Mówiłem ci że lepiej go zaciukać na miejscu. Tak miałbym przynajmniej jakąś rozrywkę bo na razie widzę że mój topór rdzewieje od tego powietrza.

Wokół ludzie i nieludzie usłyszeli głośne palnięcie. Niczym dzwon spadający na posadzkę.
- Wiem kogo zabiję dziś, ewentualnie jutro! Ewentualnie możesz go wcześniej zgwałcić ale ja proponuje wcześniej zabić! Gdzie on jest?
-Eeeee On czyli kto? Nazwałeś mnie ROPUCHĄ?
-Nie ważne skoro się nie domyślasz to nie. Tylko pamiętaj odpowiednio opisać jego śmierć. To kogo i jak zabijam będzie świadczyło za mną...
- Jasne opisze, jak jakąś księgę kupisz. Atrametn już o tu z łydki wycieka! Wiesz ja bym nie chciał się narzucać ale ranny jestem?
- No widzę, a ja jestem spragniony. Można by to jakoś połączyć? Oczywiście że tak! Chodźmy do karczmy.
- Ale ja jestem ranny. Nazwałeś mnie ROPUCHĄ?
- Marudzisz niczym elficka królewna. Bądź chłopem z krwi i kości
- No właśnie ja mam coraz mniej krwi, jak zaraz mnie nie zabierzesz do tej świątyni to nie będę miał CZYM NAPISAĆ CZEGOKOLWIEK!!!!. NAZWAŁEŚ MNIE ELFICKĄ KRÓLEWNĄ?
- Niech Ci będzie ale za to że tak długo to trwa ty stawiasz pierwszą kolejką.


**

Świątynia, zaskoczyła go swą budową. Podziwiał w jaki sposób był zbudowana jak poprowadzono odciążenia i przypory. Rozeta z trójkątami na swym miejscu. Kwiaty, ołtarz i On. Duży zielony o barwie włosów zbliżającej go pewnym sensie do krasnoluda.
Odwrócił się, Ork pierwszy go pozdrowił podczas gdy On patrzył na nich swymi oczami koloru żywego ognia zdolnego przeciwstawić się smoczemu zionięciu.
Cały czas milczał i sondował ich, może myślał nad czymś. Zaintrygował go widok zabójcy. Fungrihmm pojął że nie jest to pierwszy raz gdy ich adwersarz spotkał Zabójcę. Barbak w międzyczasie sprzedał Kapłanowi(?) całą swą historię a ten na razie nie odpowiadał. W końcu dzierżący Topór odezwał się;
- Jestem gościem więc się przedstawię choć wydaje mi się że już we mnie kogoś rozpoznałeś. Jestem Fungrihmm. Tak jestem Zabójcą Demonów. Ponieważ mój przyjaciel jest ranny przejdą od razu do rzeczy.
-Jeżeli twoje zachowanie nie jest początkiem KONFLIKTU to ulecz go. Jest rycerzem światła. Odwdzięczy się światłu w dwójnasób.

Krasnolud chciał cos powiedzieć ugryzł się w język. W końcu nie wytrzymał
-Stary skąd masz takie oczy. Dużo bym oddał za coś takiego! To istny obłęd.

Przysłuchiwał się temu co ma do powiedzenie Kapłan na pytania Barbaka. Sam chciał zadać jeszcze kilka pytań ale postanowił poczekać
 
Vireless jest offline