*Ziefff* - Vincent ziewnął głośno obudzony promieniami słonecznymi i poczochrał lekko swoje długie, czarne włosy. *Trzeba ruszać w drogę*. Za jakieś trzy godziny dojdzie do wioski...
*Jak jej tam? Wioska Alabastrowych Krów? Chyba tak. Swoją drogą co za głupia nazwa... nie mogli nazwać jej jakoś bardziej poetycko? Na pewno można w tej wiosce znaleść coś bardziej interesującego, niż krowy bez czarnych łat*
Miał zamiar dojść tam już wczoraj, ale nie miał już siły iść dalej i musiał przenocować pod gołym niebem. Długo próbował doprowadzić swoje włosy do porządku, jednak w końcu mu się udało. Podniósł się z ziemi, a jego ruchy były pełne gracji i elegancji… no, a przynajmniej byłyby, gdyby nie spał pod gołym niebem, opierając głowę na korzeniu drzewa. Jego młode, dwudziestotrzyletnie ciało było dość wysportowane, choć posturą nie wyróżniał się z tłumu. Bystre, piwne oczy i ich pewne spojrzenie sprawiały, że wyglądał na około 25 lat. Popatrzył nimi groźnie na drzewo, jakby to była jego wina, po czym otrzepał swoje ubranie (bordowy płaszcz, zieloną koszulę i czarne spodnie) i ruszył w drogę. Trzy godziny później przechodził już przez bramę Wioski Alabastrowych Krów. Rozejrzał się po wiosce. W oddali zobaczył targ, to było mniej - więcej centrum wioski. No tak, targ zawsze jest w centrum. Kawałek bliżej, po lewej stronie zobaczył jakiś szyld. Gdy się lepiej przyjrzał udało mu się odczytać napis "Tańcząca Szyneczka".
*Pewnie jakaś karczma... a może rzeźnik? Nazwa pasuje do obu*. Rozglądając się po budynkach w najbliższej okolicy, na pierwszym od lewej spostrzegł kartkę zapisaną równym i eleganckim pismem, jednak z tej odległości nie mógł odczytać nawet nagłówka, który był napisany prawie taką samą wielkością, jak reszta. *Cóż, zobaczymy co to takiego*. Vincent podszedł do ogłoszenia i zaczął czytać:
"Poszukuję...
Chętnych, młodych, zdolnych i utalentowanych mężczyzn do rozprawienia się ze wszelkimi nękającymi mnie problemami. "
*Może ja zajmę się twoimi problemami? w sumie dziewczyny z problemami to nie do końca mój typ, ale... *...*Ale...* - To drugie "ale" było całkiem inne niż poprzednie i bardzo mu się nie spodobało. Żeby się upewnić rzucił okiem na podpis: "Alexia".
*No dobra, to drugie ale można anulować. To nie jest żaden zboczeniec... gdzie ja skończyłem?*
"Nie zabijam - bo to wbrew mym zasadom, ale w moim mini kodeksie nie ma nic o wynajęciu ludzi do brudnej roboty."
*To chyba nie dla mnie... mogę się potłuc z osiłkami w barze, przy piwie, ale żeby brudzić sobie ręce dla jakiejś Alexii z problemami ?...* Przez chwilę miał zamiar już odejść, ale jednak postanoił doczytać do końca. *Mhmm... zapewniasz zakwaterowanie i wyżywienie? Zapraszasz "w celach rozrywkowych... to znaczy, biznesowych"? No dobra, jednak sprawdzę jakie masz problemy* Pomyślał Vin i poszedł szukać "Wesołej Trumienki". Nie było to trudne – szedł prosto przed siebie i po chwili zobaczył tę gospodę. Gdy był już w środku poszedł prosto do barmana. - Witaj, piwo dla mnie. - odwrócił się bokiem do barmana i omiótł salę spojrzeniem - Na koszt Alexii - dodał Vincent z lekkim uśmiechem. - A właśnie, która to ?
Ostatnio edytowane przez Vincent : 03-06-2008 o 21:04.
|