Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-06-2008, 21:44   #5
Zuki
 
Zuki's Avatar
 
Reputacja: 0 Zuki nie jest zbyt sławny w tych okolicachZuki nie jest zbyt sławny w tych okolicachZuki nie jest zbyt sławny w tych okolicachZuki nie jest zbyt sławny w tych okolicachZuki nie jest zbyt sławny w tych okolicachZuki nie jest zbyt sławny w tych okolicachZuki nie jest zbyt sławny w tych okolicachZuki nie jest zbyt sławny w tych okolicach
-Uaaaau- Eroya mogło stać tylko na to jedno słowo wyrażające rozpościerający się przed nim widok. Stał na skraju lasu i z otwartą gębą wpatrywał się w dolinę. Przed nim rozprzestrzeniały się żyzne pola pszenicy układające się wzdłuż górskiej rzeki. Na północy ośnieżone szczyty gór znikały w chmurach, a tuż pod nimi, samym centrum doliny stała mała wioska. Nie trzeba było długo czekać na reakcje kendera, z jednej ze swoich toreb wydobył węgiel oraz płótno i wziął się za rysowanie wspaniałego widoku.

Eroy był dziwnym stworzeniem, chociaż, że ma przeżyte 24 wiosny, to czas zatrzymał się dla niego w wieku 12 lat. Eroy był szczupły i niski, przeciętnemu mężczyźnie dorastał zaledwie ponad pas. Z twarzy przypominał nieco elfa, miał szpiczaste uszy, migdałowe oczy, i tak jak u elfów nie miał żadnego owłosienia na twarzy. Na głowie sterczała mu długa kitka. Eroy miał na sobie kolorową marynarkę i pasujące do niej spodnie. Komplet ten wyglądał, jakby był zszyty z kawałków różnych ubrań. Kender cały był obwieszony przeróżnymi torbami, sakiewkami i mieszkami, w których trzymał swoje skarby, takie jak, korki od butelek, pęknięte okulary, złotą obrączkę, mapy, a nawet sztuczną szczękę. Eroyowi w każdej podróży towarzyszył Hoopak, przedmiot przypominający procę z wydłużoną i ostro zakończoną klingą.

Naszkicowawszy prowizoryczną mapę doliny Eroy wstał, otrzepał się i ile sił w nogach pomknął w stronę wioski. Mijając bramę zatrzymał się by przyjrzeć się znakowi:

*Wioska Alabastrowych Krów… jeej chciałbym zobaczyć taką krowę, ciekawe jak długie ma rogi, i czy jej cycki też są białe. Jej mleko smakuje chyba inaczej niż mleko zwykłej jałówki, powinno smakować inaczej, w końcu to inne krowy… Och, może to mleko ma smak wanilii! Ale czemu ta wioska tak się nazywa? Może tu zamiast ludzi mieszkają krowy, albo może ktoś tych ludzi pozamieniał w krowy! Och to takie ciekawe…* - Gdybania podekscytowanego kendera trwały jeszcze parę chwil. Po zaczerpnięciu paru głębszych oddechów, kender ruszył w głąb miasta. Pomaszerował trochę po rynku, co jakiś czas zatrzymując się, by pogdybać nad paroma, według niego, ciekawymi rzeczami. Wreszcie dotarł do masarni „Tańcząca Szyneczka”. Z uśmiechem na twarzy wszedł do środka, usadowił się przy ladzie i zaczął pogawędkę z rzeźnikiem:

-…Ale jak to możliwe że szynka tańczy? No przecież ona jest martwa. Chyba, ze chodzi panu o świnkę, taką co tańczy, ale nieeee, świnie nie umieją tańczyć. A może ktoś ją wytresował, albo to jest jakaś dziwna rasa świń… O! A propos ras, czy to prawda, ze te wasze krowy dają inne mleko, niż nasze? No wie pan, bo jak inaczej wyglądają to ich mleko musi inaczej smakować. To mleko jest waniliowe, prawda? Proszę powiedzieć, że jest waniliowe, albo nie, czekoladowe!...- Poirytowany gdybaniem kendera rzeźnik złapał Eroya za kark i wyrzucił za drzwi, a kender nawijał dalej, jakby nic się nie stało. -…No i ten czarnoksiężnik zamienił wieśniaków w ghule, to może jakiś czarnoksiężnik ukradł łaty waszym krówkom. No to miło było pana poznać, cześć, papa!- zdążył powiedzieć Eroy, nim drzwi masarni „Tańcząca Szyneczka” trzasnęły mu przed nosem. Kender ruszył dalej ulicą najwyraźniej zadowolony z siebie. Zatrzymał się przy słupie i z uwagą czytał ogłoszenie: "Poszukuję chętnych, młodych, zdolnych i utalentowanych mężczyzn do rozprawienia się ze wszelkimi nękającymi mnie problemami.” To coś w sam raz dla Eroya, jego przygoda życia. Kender zamyślił się:

-Co by powiedziała moja mamusia?... "Eroyemuerze Burrfoot, życie Ci nie miłe? Jeśli zrobisz sobie krzywde, to przyjdę do Ciebie i własnoręcznie Cię dobiję!”- Eroy parodiował swoją matkę. -Taaak, kochana mamusia… a co by powiedział dziadunio?... "Młody, raz się żyje, jak masz umrzeć, to giń, bylebyś miał niezłą zabawę”- Tym razem parodiował dziadka. -Hmmm, dziaduńcio ma rację, mam zamiar się świetnie bawić!- Wykrzyczał i doczytał ogłoszenie do końca: "Wesoła Trumienka". Przez chwilę z fascynacją patrzył na podpis napisany zgrabnymi literkami, po czym ruszył dalej przez miasto w poszukiwaniu „Wesołej Trumienki”.

Maszerował dobre pół godziny, aż wreszcie zobaczył szyld karczmy „Wesoła Trumienka” przedstawiający awangardową trumnę z wyrzeźbionym na niej wesołym złotawym uśmieszkiem. Uśmiechnięty wparował do środka, rozejrzał się chwilkę, po czym ruszył w stronę dziwnie wyglądającej grupki osób:

-Witam, Ty jesteś Alexia, prawda? Na pewno to Ty, to widać na pierwszy rzut oka. Masz piękne pismo, moja mamusia miała podobne, ale odcięło jej palec, jak próbowała „przywitać” się z pewnym orkiem. Jestem Eroyemuel Burrfoot, do usług. Jestem zwarty i gotowy do działania, a tak w ogóle, to co robimy?-...
 
__________________
"Czuję się, jakbym był przywiązany do dachu żóltej ciężarówki obładowanej nawozem i wypełnionej ropą zepchniętej z klifu przez myszkę Miki samobójcę."
frag. piosenki Over the Moon z musicalu The rent w przeł. na jęz. polski.

Ostatnio edytowane przez Zuki : 04-06-2008 o 19:14.
Zuki jest offline