Christopher wyglądał na dwadzieścia parę lat. Jego twarz była przystojna a rysy łagodne i spokojne jak tafla jeziora. Kosmyki czarnych jak noc włosów opadały w nieładzie na jego twarz. W oczach miał smutek, ale było widać, ze nie raz gościła w nich radość. W uchu miał osobliwy kolczyk, coś czego nikt prędzej chyba nie widział. Był sredniego wzrostu, a jego ciało bylo smukłe, choć nie tak delikatne jak twarz. Tu i uwdzie widać było małe blizny, ręce jego były szorstkie, a więc poznać można było, iż nie obca mu była cięzka praca. Ubrany był w czarne spodnie i taką koszulę zapinaną paskami pod szyją, na ramionach zarzucony miał płaszcz.
Uśmiechnął się delikatnie, niepewnie do Jerdasa.
- Wybacz. Wyciągnął dłoń na przywitanie - Nazywam się Christopher. Jestem rybakiem, kiedyś byłem... mnichem. Jednak wymówiłem posłuszeństwo swym panom i za to spotkała mnie straszna kara. Moja rodzina zapłaciła za to. A ja płacę podwójnie, bo jestem teraz potępiony... A jakie są wasze przewinienia? Jesteście tu przecież razem ze mną, a to nie może chyba dobrze świadczyć także o was...
Jego głos był spokojny i miarowy. W końcu udało mu się miarowo łapać oddech. Widać, że pierwsza fala bólu minęła, choć nie było wątpliwości co do tego, że kiedyś powróci... w najmniej oczekiwanym momencie. |