Piotr odruchowo przy wejściu do izby mocno schylił głowę, ciągle mając w pamięci okazałego guza jakiego już kilkakrotnie się nabawił wchodząc do domu rodzinnego. Jakoś tym razem szczęście mu dopisało i wszedł do izby bez szwanku na obliczu. Trochę niepewnie rozejrzał sie po wnętrzu i uśmiechnął się gdy usłyszał tyradę Sosnowskiego. Kosztował potrawy z początku wręcz delikatnie, lecz wraz z czasem spędzonym przy zastawionym stole począł sobie przypominać smaki z dzieciństwa i nieraz i nie dwa pozwolił sobie na ciche westchnięcie. Przy jednym z ciast aż mu oczy zwilgotniały na moment. Obżarty po same uszy począł się zastanawiać czy aby nie przesadził i czy jest w stanie w ogóle wstać. |