|
Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
03-06-2008, 12:06 | #31 |
Reputacja: 1 | Panu Janowi oczy się zamykały. Nie żeby w życiu więcej jednego dnia nie jechał, ale dziś aż 8 mil zrobił, a marnie dzień zaczął. Skubnął więc pieczeni, popił węgrzynem, na ciasta prawie nie spojrzał. Gospodynię pochwalił i przeprosił, że zdrożon i docenić jej pracy odpowiednio nie może, zostawiając tyle na półmiskach. Kilka razy stłumił ziewanie, mało gadał, aż Sosnowski litościwie mu izbę wskazał. Rzucił się na łoże ledwo co o pacierzach pamiętając. Chyba nawet tylko na Pater noster poprzestał. |
04-06-2008, 14:02 | #32 |
Reputacja: 1 | Piotr odruchowo przy wejściu do izby mocno schylił głowę, ciągle mając w pamięci okazałego guza jakiego już kilkakrotnie się nabawił wchodząc do domu rodzinnego. Jakoś tym razem szczęście mu dopisało i wszedł do izby bez szwanku na obliczu. Trochę niepewnie rozejrzał sie po wnętrzu i uśmiechnął się gdy usłyszał tyradę Sosnowskiego. Kosztował potrawy z początku wręcz delikatnie, lecz wraz z czasem spędzonym przy zastawionym stole począł sobie przypominać smaki z dzieciństwa i nieraz i nie dwa pozwolił sobie na ciche westchnięcie. Przy jednym z ciast aż mu oczy zwilgotniały na moment. Obżarty po same uszy począł się zastanawiać czy aby nie przesadził i czy jest w stanie w ogóle wstać. |
05-06-2008, 10:52 | #33 |
Reputacja: 1 | Pan Sosnowski, widząc, iż jego goście ze zmęczeniem batalię poczynają przegrywać uderzył w te słowa: - Waszmościowie! Noc już późna tedy prosiemy do komory gościnnej. Józwa, Franek, prowadźcie gości i dopilnujcie by wygodnie zlegli! - sam, rozmówiwszy się cicho ze swą gospodynią, również udał się na spoczynek. --- *** --- Rankiem goście mości Sosnowskiego dojrzeć mogli to co wcześniej skrywały przed ich oczami mroki nocy. Izba gościnna i pięciu gości pomieścić może, podłoga drewniana (jak i dwór cały), ściany obleczone w gobeliny, na tych kilka szabel, sajdak z łukiem i dwie rusznice. Uważniejsi dostrzegą, iż podle rusznic kilkanaście gotowych ładunków leży, co przypomniało gościom, iż nie dla zabawy tu przybyli. Podle ściany kilka ław do spania, pokrytych futrami. Z gościnnej izby do świetlicy przejść można a stamtąd wschodnią na pięterko lub strych. Obok drzwi izby gościnnej drugie, prowadzące do pokoi gospodarza, na przeciwnej ścianie troje drzwi prowadzących do części czeladnej dworu. Zza skrajnych po lewo dolatują gości połajanki czeladzi w wykonaniu gospodyni oraz smakowite zapachy śniadania. Pozostałe są zawarte. Na ścianach szczytowych wyjście na ganek i wyjście do ogrodu - odrzwia wzmocnione stalowymi sztabami. Środek zajmuje stół otoczony ławami. Po samej świetlicy znać, że człek wojennego rzemiosła tu mieszka. Szable, karabele, węgierki - wszystko bogato oprawne. Kałkany po których znać, że w boju wzięte murzom albo bojarom, sajdaki z łukami, rusznice, krucice - wszystko pięknej roboty której i karmazyn by się nie powstydził. I znowóż - dyskretnie gotowe ładunki leżą. Przed dworem niewielki plac otoczony budynkami i solidnym parkanem ze studnią na środku. Po lewej od wejścia stajnia ze stryszkiem na przechowanie siana, po prawej stodoła na szczycie której wieża, a na niej widać zbrojnego wypatrującego gości zmierzających do dworu. Brama, prócz belki blokującej otwarcie, podparta kolasą, na której deski ułożono w taki sposób by całość służyła niczym parapet na murach. - Waszmościowie już wstali? Ja jaśnie panu powiem! - stajenny ukłonił się mnąc czapkę i wraz popędził do dworu. Ostatnio edytowane przez johnkelly : 05-06-2008 o 12:58. |
08-06-2008, 09:49 | #34 |
Banned Reputacja: 1 | Potrawy w istocie były godne pochwał pana Sosnowskiego, tedy syty i po szklanicy jednej czy dwóch wybornego węgrzyna zadowolony z życia wyciągnął sie na ławach w gościnnej. Świt zbudził go wyspanego, tylko nieco głodnego. Żołnierskim obyczajem wstał i postanowił głowie nieco ciężkiej po wczorajszej podróży ulżyć z rana wiadrem wody ze studni. Wcześniej jednak obejrzał rynsztunek na ścianach rozwieszony. Pominął rusznice i szable, bo swojej nic zarzucić nie mógł i wystarczała mu w zupełności. Szabla pana Samuela Nieco dłużej zatrzymał się przy łukach, ale i te odwiesił po chwili. Jednak widok sajdaków pięknie zdobionych i strzał wywołał u niego uśmiech ukontentowania. Wyszedł jednak zaraz na podwórzec, by rannych ablucji dopełnić i tu natknął sie na chłopaka kilkunastoletniego. - Waszmościowie już wstali? Ja jaśnie panu powiem! - stajenny ukłonił się mnąc czapkę i wraz popędził do dworu. - Czekaj - zatrzymał go. Naciągnął wody ze studni i pochylił nad cembrowiną. - Lej a śmiało ! No jeszcze jedno ! - prychał, gdy lodowata woda spływała po karku. - Teraz ganiaj i pana budz. Koniom podsypałeś ? - dorzucił mimochodem i widząc potakujące skinienie wygrzebał kilka drobnych monet. - Naści, a o srokacza dbaj dobrze, bo mocny ale delikatny jest. Widząc ład panujący we dworze, straż na wieży i przypominając sobie porządek wśród broni na ścianach rozwieszonej poweselał, choć zaraz burczenie w żywocie przypomniało mu, że pora śniadać. Najlepiej polewki piwnej gdyby podali z serem, bo to żołnierska strawa, do której przywykł i co tu dużo mówić lubił wielce. Przygładził mokre włosy i postanowił poczekać na mile grzejącym już słońcu na gospodarza i kompanionów. Ostatnio edytowane przez Arango : 08-06-2008 o 09:58. |
08-06-2008, 13:52 | #35 |
Reputacja: 1 | Pan Jan zbudził się rześki, nawet uda, nawykłe od lat do długich jazd zbytnio nie protestowały. Zaczął się szybko ubierać, jednak wspomniał, że ma być dziś przedstawiony pani Elwirze Kucińskiej, matronie o której nieco od Oćca słyszał. Wspomniawszy wymagania swej świętej pamięci matki Anny, skrzywiwszy się, zawołał Osipa co by mu gorącą wodę i jakąś miskę załatwił. Po chwili pacholik przytargał z kuchni co trzeba. Pan Jan dokonał ablucji, wybrał co lepsze rzeczy z juków i porządnie ubrany skierował się do świetlicy. Wieczorem był zbyt zmęczony by zwracać uwagę co je na kolacje, ale to co do niego wczoraj dotarło i dochodzące teraz z kuchni zapachy obiecywały nie lada jakie śniadanie. Z tego co zdążył zauważyć gospodyni Cześnika znała się na rzeczy. Może i z niej herod baba, ale jaka kuchmistrzyni! Oczekując - niecierpliwie - na podanie do stołu, podziwiał zebraną w świetlicy broń. Rozłożone ładunki przypomniały mu, że Cześnik obawia się zajazdu, zawołał więc Osipa, spytał się czy już śniadał oraz czy o konie zadbano, gdy usłyszał odpowiedź twierdzącą na oba pytania, polecił mu starannie opatrzyć pistolety i cieszynkę oraz garłaczyk pacholika. Choć ledwo wczoraj były nabite pan Jan wychodził z założenia, że jeśli się chce mieć pewność, że nie zawiodą kiedy będą potrzebne, trzeba stale broń czyścić i przeładowywać. Dzięki temu Osip doszedł do sporej biegłości w dbaniu o broń i zaczął nawet przemyśliwać czy aby w przyszłości za rusznikarza nie robić. |
08-06-2008, 15:53 | #36 |
Banned Reputacja: 1 | Słoneczko grzało i pan Samuel poczuł miłe ciepło rozlewające się po całym ciele. Poczuł też się nieco senny, ale żołądek dał znowu burczeniem znać o sobie. Słysząc ruch w świetlicy podniósł się wolnym krokiem skierował ku wejściu. Widząc pana Jana ubranego całkowicie i to z pewną dbałością wcisnął mokrą koszulę w hajdawery. - Czołem panie Bracie ! Mam nadzieję, że zaraz nasz gospodarz się zjawi. A i polewką, albo tuzinem jaj na kiełbasie bym nie pogardził przy rozmowie - stwierdził dosiadając się do stołu. |
09-06-2008, 01:55 | #37 |
Reputacja: 1 | Czołem! - odpowiedział pan Jan na pozdrowienie pana Samuela - ja takoż mam taką nadzieję, bo nieco czasu rozmowy zabiorą, a dobrze by być w Warszawie nie później niż na Anioł Pański jeśli mamy coś dziś załatwić. Stąd będzie ze 3 mile, więc nie popędzając koni prawie dwie godziny jazdy. Ponoć na dworze późno wstają, dlatego najlepiej by było złożyć protestacyje i hetmańskiej siedziby poszukać kiej śniadać skończą, a o podobiedku jeszcze myśleć nie zaczną. Zamilkł, widać nad czymś się zamyślił, po czem wskazał na rozłożone wszędzie poręcznie ładunki - a jak się uwiniemy, to na wieczerz tu wrócimy, a coś czuje, że Cześnikowi kilka szabel się przydać może, co by gości powitać - mówiąc to przygładził krótko ostrzyżone włosy z tyłu głowy - zawsze przed bitką mam wrażenie, że jakby mi włosy sztywniały... Potarł jeszcze raz energicznie potylice i roześmiał się - ot kilka lat na Rusi i człek zabobonny się staje. |
09-06-2008, 09:21 | #38 |
Reputacja: 1 | Piotr czuł iż czas już wstawać ale jakoś nie mógł się zebrać w sobie. Słyszał krzątających sie domowników, rozmowy wczoraj poznanych szlachciców lecz ciągle leżał i ziewał potężnie. Sen i majaki senne opuszczały go powoli, tak jakby przeszłość w snach widziana chciała się o niego upomnieć, zabrać z sobą. Siadł wreszcie ciężko na ławie klnąc pod nosem. Po kilku minutach wywlókł się wreszcie na dziedziniec trąc oczy, ciężko oparł się dłońmi o cembrowinę studni po czym westchnął i nabrał wody do wiadra. Potem stał tak bez koszuli ociekając wodą i rozglądając się po obejściu. |
10-06-2008, 10:51 | #39 |
Reputacja: 1 | - A powitać waszmościów! – Ze swych pokoi wyszedł pan Sosnowski i szerokim gestem zaprosił stojących do stołu gdzie w między czasie służba, pod czujnym okiem kuchmistrzyni, ustawiła rozliczne naczynia. - Prosiemy na śniadanie! – i sam, dając przykład, przysiadł za stołem. Oczom głodnych i spragnionych ukazał się stół, suto zastawiony jadłem. Honorowe miejsce stołu zajęła wielka misa bigosu. Prócz niego kilka tac kiełbas, wędlin, warzyw i owoców, poprzedzielane butelczynami węgrzyna, miodu i dzbanami piwa. - Tuszę, waszmościowie, iż skromny poczęstunek godnym się okaże waszych gardeł! – uśmiechnął się pod wąsem. – Ale pierwej poznajcie panie Kucińskie. – gestem wskazał właśnie schodzące z pięterka dwie kobiety w różnym wieku, z których starsza, wymizerowana, wspierała się na młodszej. Ta, szczupła, lnianowłosa i niebieskooka, z ciekawością spoglądała na gości. Jej uwagę zwłaszcza przykuł cudzoziemiec. Sama ubrana w zielonkawy kontusik, w rysim kołpaczku z trzesieniem z piór sokolich, w sukni zielonej podtrzymywała chorą pod ramię. Jej matka, mimo widocznej choroby, trzymająca się godnie, jakby na przekór swej sytuacji, ubrana w delię zdaje się w niej niknąć. Ale znać, że to strój tylko na chwilę, by gości przywitać. - Jam jest Elwira Kucińska, a to ma córka i jedyne słońce żywota, Krystyna. Ze szczerego serca pragnę waszmościom podziękować za wolę pomocy i ochronę przed niegodziwością ludzką. Jednako wybaczcie, iż wam towarzyszyć nie będę, ale chorobą złożona jestem i doktory wypoczywać mi nakazały, tedy, jeszcze raz wybaczcie, ale udam się do swego pokoju. - Waszmościowie! Rzecz to zwyczajna, że w ciężkiej chorobie leżeć należy! Aleć, nim się, droga kuzynko, oddalisz, pozwól, że twe zdrowie wypijemy. Mości panowie! Zdrowie pań Kucińskich! – pan Sosnowski podniósł kielich węgrzyna. Czeladź wskazała gościom ich miejsca. I tak po prawicy pana Sosnowskiego wolne miejsce zostało, ani chybi dla panny Kucińskiej gdy matkę odprowadzi, dalej zasiadł pan Tarnawski. Po lewicy pana Sosnowskiego zasiedli pan Kapica i dalej pan Dobrot. Ostatnio edytowane przez johnkelly : 10-06-2008 o 11:11. |
10-06-2008, 11:38 | #40 |
Reputacja: 1 | Pan Jan na widok wchodzących pań zdjął kołpak i skłonił się głęboko zamiatając prawie trzęsieniem po podłodze. Po czym włożył go z powrotem i dokładniej przyjrzał się wchodzącym. Elwira wyglądała jakby stała już nad grobem, natomiast Krystyna w swojej zieleni explicite za wiosnę mogłaby uchodzić. Gdy po kilku słowach pani Elwira z pomocą córki zaczęła wdrapywać się z powrotem na pięterko zasiadł na wskazanym miejscu i zaczął lustrować jadło. Bigos wydał mu się nieco za ciężki o tak wczesnej porze, więc pozwolił sobie nałożyć nie za wiele... ot pół talerza, do tego mała szyneczka w całości oraz chleb, wszystko piwem zapijając. Jadł powoli, smakując i czekając na powrót panny oraz cześnikowe rady w sprawie wyjazdu do Warszawy. |