Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-06-2008, 22:07   #9
Wrath
 
Wrath's Avatar
 
Reputacja: 1 Wrath jest na bardzo dobrej drodzeWrath jest na bardzo dobrej drodzeWrath jest na bardzo dobrej drodzeWrath jest na bardzo dobrej drodzeWrath jest na bardzo dobrej drodzeWrath jest na bardzo dobrej drodzeWrath jest na bardzo dobrej drodzeWrath jest na bardzo dobrej drodzeWrath jest na bardzo dobrej drodzeWrath jest na bardzo dobrej drodzeWrath jest na bardzo dobrej drodze
Słońce chyliło się ku zachodowi kiedy dwójka elfów dotarła po wielu dniach podróży do kolejnej ludzkiej osady zwanej „Wioską Alabastrowych Krów”.
Pierwszy z nich, Lahart był dobrze zbudowany (jak na elfa oczywiście), większy i cięższy od swojego towarzysza.
Pomimo trudnej podróży jego ubrania wciąż były w dobrym stanie
- „Porządna elfia robota” –Lahart nie miał żadnych wątpliwości że powtarzane przez jego ojca zdanie jest jak najbardziej prawdziwe.
Długi płaszcz który miał na sobie, lniane spodnie, koszula oraz skórzane buty, wszystko było dziełem elfich rzemieślników których kunsztu nie można było przecenić.

„Powinieneś być dumny z tego że jesteś kowalem- to prawdziwy król pośród rzemieślników”- kolejna często powtarzana przez ojca sentencja przyciągnęła jego myśli ku dawnym czasom, gdy był jeszcze szczęśliwy, mieszkał wraz z ojcem i siostrą...
Ojciec już dawno nie żyje a Arien jego siostra zaginęła gdy obce wojska zaatakowały ich ukryte w dziczy miasto Silverion.

Lahart spojrzał wymownie na miecz i długi łuk które niósł ze sobą, jego własne dzieło, po czym otrząsnął się z zadumy.
Nie był to najlepszy moment na wspomnienia, wszakże byli teraz na obcej ziemi, bardzo możliwe że ścigani, musiał być czujny.
- Mam nadzieje, że nie wywiniesz zmów takiego numeru jak w poprzednim mieście- Kowal przypomniał sobie sytuacje sprzed kilku dni kiedy to jego towarzysz mag zdemolował karczmę w pewnej niewielkiej wsi jedynie z powodu głupich żartów wieśniaków którzy wzięli go za kobietę. Przez te awanturę oboje musieli uciekać z miasta, nie zaznając odpoczynku ani nie uzupełniając zapasów.
- Jako mag powinieneś panować nad swoimi emocjami- Lecz Meichoir jak zwykle nie słuchał tego kazania, więc Lahart po chwili dał sobie z nim spokój.

Oboje skierowali swe kroki ku gospodzie „wesoła trumienka” a Lahart pozostawiony sam ze swoimi czarnymi myślami po raz kolejny popadł w zadumę.
-A jeśli ona już nie żyje- Cichy głos w jego głowie wypowiedział to czego on sam nigdy nie odważył by się powiedzieć na głos.
-Niemożliwe, Grizden był z nią. To doświadczony łowca, wie jak przetrwać- lecz te słowa nie uspokoiły go, pomimo że w jego głowie zabrzmiały o wiele donośniej niż poprzednie.
-Melchoir jest ze mną, mam szczęście. Jest czarodziejem, podróżował już po całym kontynencie i jeśli ktoś miał by przewidzieć gdzie udadzą się uchodźcy z Silverionu to właśnie on.
-Lahart kontynuował monolog i zanim się zorientował znalazł się już przy barze.
-Ile mamy pieniędzy?- Pytanie Melchoira ściągnęło kowala na ziemie, sięgnął do kieszeni i szybko przeliczył niewielką garść srebrnych monet.
Jeśli zamówimy mordę św… no każdym razie to za trzy pięćdziesiąt i wodę to starczy nam na pokuj- Odpowiedział Lahart lecz mag już go nie słuchał, wsłuchiwał się już w rozmowę pewnej kobiety, Lahart wyłowił na początku kilka słów, złożył zamówienie i obaj z Melchoirem usiedli przy stoliku, nasłuchując.

Kowal oczekiwał jakiegoś znaku wpatrując się w milczącego Czarodzieja. Wiedział bowiem że rozmowa której teraz przysłuchiwali się z narastającą ciekawością, może stać się znaczącym epizodem w ich podróży.
 
Wrath jest offline