Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-06-2008, 23:38   #6
Milly
 
Milly's Avatar
 
Reputacja: 1 Milly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputację
Goldrosen, Wielka Rada Lykeonu - środek nocy.

Lykeon pogrążony był we śnie. Większa część mieszkańców szkoły nie miała pojęcia, że w bocznym skrzydle budynku po raz kolejny w tym tygodniu zebrała się Wielka Rada. Nikt nie wiedział jak bardzo jest źle. Nikt, prócz kilkorga Obdarzonych, którzy codziennie dostawali niepokojące raporty ze wszystkich zakątków Lodowych Pustkowi.

Działo się naprawdę źle i należało szybko coś z tym zrobić. W ciągu kilku miesięcy natężenie dziwnych, niewytłumaczalnych zjawisk wzrosło tak bardzo, że niepokój ludzi i - co gorsza - Obdarzonych, sięgał już zenitu. Lorelei siedziała sztywno na swym krześle, ze wzrokiem wbitym w blat okrągłego stołu. Nie spała już od kilku dni, wciąż siedząc nad woluminami starych roczników, dzienników i pamiętników. Księgi zawierały całą mądrość i doświadczenie wszystkich poprzednich pokoleń Obdarzonych, od czasów założyciela Lykeonu, Waltera Mądrego. Nie było w nich jednak nic, co mogłoby pomóc w poradzeniu sobie z tą sytuacją, która dawno wymknęła się spod kontroli. Toteż Lorelei żywiąc się jedynie Mocą, siedziała kolejne godziny i wertowała wciąż każdą księgę raz po raz, szukając czegokolwiek, choćby między wierszami, czegoś, co mogłoby stanowić punkt zaczepienia. Pracę przerywała jedynie na kolejne zebrania Rady, po czym wpinała kolejne raporty do własnego dziennika, próbując wszystko poukładać. Nic jednak do siebie nie pasowało. Nic prócz tego, że nagle znikąd w różnych miejscach pojawiał się rozbłysk światła, a następnie działy się niewytłumaczalne zjawiska. I tym razem musiała wysłuchać podobnej historii...

-Naoczni świadkowie twierdzą, że w środku miasta doszło do potężnego rozbłysku jasnego oślepiającego światła. Następnie zmaterializowały się dziwne stworzenia w liczbie około stu, które zaczęły prawdopodobnie nawoływać w nieznanym języku. Następnie zaczęły atakować ludność używając do tego dziwnych promieni. Obdarzony Ivan Matishko próbując ratować niewinnych mieszkańców przystąpił do konfrontacji z przybyszami, nieskutecznie. Gdy próbowano przeprowadzić kontratak na dziwne stworzenia te wyparowały cierpiąc męczarnie i nie zostawiając po sobie żadnego śladu. Ilość ofiar 237 w tym obdarzony Ivan Matishko. – Przystojny Mag o turkusowych oczach, jeszcze raz przeczytał krótki raport z Kveru jednego z mniejszych północnych księstw, po czym odłożył go na małą kupkę podobnych papierów.

- Ivan... - szepnęła Lodowa Róża - Był jeszcze taki młody... Ukończył Lykeon z bardzo dobrymi wynikami, a wcześniej jako dzieciak, w czasie Wielkiej Wojny ryzykował życiem i przenosił wiadomości między miastami. Taki wspaniały Obdarzony... To straszne.

Lorelei znała każdego Maga w całych Lodowych Pustkowiach. Znała ich imiona, śledziła ich postępy, ich kariery, zasługi i potknięcia. Była przy nich w trudnych chwilach zawsze służąc radą. Za punkt honoru postawiła sobie zadanie, że nigdy nie dopuści do tego, aby Obdarzeni zostali pozostawieni samym sobie, co było jedną z przyczyn Wielkiej Wojny. Mimo wszystko jednak Lodowe Pustkowia znowu ogarniał chaos.

- To trzeci przypadek w tym tygodniu. Te zdarzenia czymkolwiek są nasilają się, więc możemy założyć, że będzie tylko gorzej. – Rzucił oczywistą uwagą kolejny obdarzony, podkreślając jedynie bezradność rady.

-Żadne nasze bariery nie pomagają, naprawdę nie wiem co możemy jeszcze zrobić. Zostało nas zbyt mało, żeby szybko reagować na te ataki. – Podjął rozmowę już starszy mag z binoklami na nosie. – Najgorsze jest to, że ktoś podburza ludzi, mówiąc im, że to my jesteśmy wszystkiemu winni. Ciemny motłoch wierzy we wszystko, jeszcze trochę i doprowadzi nas to do kolejnej wojny.

-Przestań zrzędzić stary głupcze! –Ostro skarciła go bardzo zadbana ciemnowłosa kobieta a mężczyzna wydał się nagle niezwykle mały na swoim fotelu. – Jeżeli masz tylko marudzić to najlepiej nic nie mów. Lorelei co Ty o tym sądzisz, czy możliwość teleportacji z innego świata jest możliwa?

Pytanie wyrwało Lodową Róże z zamyślenia. Co jej miała odpowiedzieć? Wiedziała tyle co reszta.

-Ja…- Zająknęła się i nagle poczuła coś na kształt zawirowania energii, coś co wywołało u niej dreszcze na całym ciele. Inni też najwyraźniej to poczuli, gdyż zaczęli obracać się na miejscach wyglądając przyczyny.

- Pani Różowa Łuza? – Wszyscy podskoczyli na dźwięk tego pytania. Nie wiadomo skąd przy drzwiach sali nagle znalazła się mała dziewczynka w czerwonym ubranku z parasolką.

Lorelei wysoko uniosła brwi i ze zdziwienia szeroko otworzyła oczy. Ta energia... Tak silne zagęszczenie magicznej mocy w jednym miejscu o czymś jej przypomniało. Jeden z zapisków w księdze sprzed niemal dwustu lat opisywał podobne zjawisko - ten delikatny zapach ozonu w powietrzu, silny dreszcz, układ energii żywiołów i Mocy w takiej kombinacji, której nie używa żaden Obdarzony. Prócz Rainera, Maga sprzed dwustu lat, który eksperymentował z magią materii. Udało mu się wówczas w taki sposób zmieszać wszystkie elementy, że przedmiot eksperymentu po prostu wyparował. Wydawało mu się, że zdematerializował cząsteczki przedmiotu, lecz jeśli się mylił? Jeśli udało mu się teleportować przedmiot do innego świata? Nigdy później nie udało mu się powtórzyć tego wyczynu, co oznacza, że zrobił to zupełnie przypadkowo, dodał jakiś element, o którym sam nie miał pojęcia!

Myśli Lorelei z szybkością błyskawicy przemierzały jej umysł. Zorientowała się nagle, że oczy wszystkich, w szczególności małej dziewczynki, są skierowane na nią. Czekali na jej słowa, na jej reakcję.

- To jest możliwe - odezwała się trochę nieprzytomnie - Oczywiście, że to jest możliwe! Teleportacja do innego świata!

- Bzdura! - krzyknął Alabaster i poczerwieniał na twarzy - To bzdura i dawno już dowiedliśmy, że nie istnieją żadne inne światy prócz naszego. To jakaś sztuczka i ktoś z pewnością za to odpowie! Gdyby ta mała przybyła tu z innego świata, nie przebiłaby się przez nasze zabezpieczenia i bariery!

- Chyba, że istnieje magia o wiele potężniejsza od naszej Mocy - spokojnie i rzeczowo odparła Lodowa Róża - Magia, której jeszcze nie znamy, która sprowadza do nas te wszystkie okropne rzeczy. Bo jeśli nie jest to obca magia, to jak inaczej wytłumaczyć te wszystkie wydarzenia? Nie jesteśmy wszechmocni, Alabastrze. I nigdy nie powinniśmy tak o sobie myśleć. Jesteśmy jedynie sługami Mocy, która wciąż ma przed nami wiele tajemnic.

W sali zapadła grobowa cisza. Teraz już tylko dziewczynka w czerwonym płaszczyku z ciekawością przyglądała się poważnej kobiecie. W jej żywych, wesołych oczkach skakały figlarne ogniki. Lorelei wskazała jej jedno z krzeseł, po czym przyklękła przy niej tak, by dziewczynka nie musiała zadzierać główki patrząc w jej twarz.

- Nazywam się Lorelei Lodowa Róża - uśmiechnęła się ciepło i szczerze - A Ty?

- Bardzo miło mi Cię poznać. Wybacz nam to niemiłe powitanie. Jak widzisz mamy tu dużo problemów, z którymi nie umiemy sobie na razie poradzić. Ale co Cię do nas sprowadza? Dlaczego pytałaś o mnie? Masz jakieś kłopoty i potrzebujesz pomocy? Zwykle wszyscy zwracają się do mnie gdy nie mogą sobie z czymś poradzić - dodała wyjaśniając swoje przypuszczenia i uśmiechnęła się porozumiewawczo.
 

Ostatnio edytowane przez Milly : 04-06-2008 o 23:41.
Milly jest offline