Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-06-2008, 21:55   #77
Asmorinne
 
Asmorinne's Avatar
 
Reputacja: 1 Asmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemu
Amillay wstała przerażona coś było nie tak... woń krwi mieszała się z oziębiającym chłodem. Otworzyła oczy... Tuz obok niej spał jaszczuroczłek, który chyba w tym samym momencie co ona obudził się. Amilay zaczęła się od niego odsuwać gdy nagle spostrzegła dwóch poległych towarzyszy, nad którymi stała humanoidalna postać. Pokryta była krwią... krwią poległych...
Kobieta zamarła bez ruchu, gdy nagle ruszył na niego Matellus, na początku szło mu dobrze, kobieta była przekonana ,że mu się uda. Niestety bestia była silniejsza, człowiek cofną się się do tyłu oszołomiony.

Amillay pisnęła cicho, po czym wstała powoli.
Pokryta krwią dziwna postać powoli kierowała się w jej stronę.
Krzyknęła wściekle, a w jej głosie był żal. Zamknęła oczy a gdy je otworzyła całkowicie stały się ciemno fioletowe, wyglądała w tym momencie jak opętana, krzyknęła coś ponownie, w nie zrozumiałym dla nikogo języku i złożyła dłonie, z których momentalnie wydobyła się fioletowo – czarna głębia. Stała chwilę nieruchomo i raptownie na bestie spadł tylko jeden ciemno fioletowy promień. Niestety nie wszystko poszło tak jak powinno...
Ból głowy spadł na nią jak uderzenie miecza...zachwiała się tracąc równowagę, złapała się obiema dłońmi za głowę. Czuła się jakby ktoś wywiercił tam małą dziurę i próbował wyjąć jej mózg.

Homoidalna postać zaczęła skrzeczeć żałośnie, gdy w jej ramię raptownie wrzerał sie czar. W powietrzu czuć było zapach spalonej skóry.
Dopiero teraz, gdy ból głowy nieco ustapił, spostrzegła, ze nie udało jej się pokonać besti, która stanęła teraz wściekle spoglądając w jej stronę. Spojrzała po rozbudzonych towarzyszach, czekała na pomoc. Na szczęscie w tym momencie wstał Garret, Amillay w duchu ucieszyła się, ze moze liczyć na swoich towarzyszy.
- Dobra robota. Mam nadzieję, że dobrze się czujesz? - kobieta uśmiechnęła się lekko i kiwneła głową, ze wszystko w porządku. Spostrzegła na martwych i natychmiast posmutniała. Co prawda nie pajała do nich sympatią, ale zdązyła się już do nich przyzwyczajić.
- Chodzmy stąd... - powiedziała cicho
 
__________________
Cisza barwą mego życia Szarość pieśnią brzemienną, którą śpiewam w drodze na ścieżkę wojenną istnienia...

Ostatnio edytowane przez Asmorinne : 08-06-2008 o 13:29.
Asmorinne jest offline