Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 17-05-2008, 09:19   #71
 
wojto16's Avatar
 
Reputacja: 1 wojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumny
Mężczyzna nazywany Akvilą zaczął wychwalać umiejętności czarodziejki polecając ją wieśniakom jako sposób do rozwiązania ich problemów w zamian za nocleg i pożywienie. Ogólnie stary trik na który obecnie mało kto się nabierze. Wieśniacy też nie dali się nabrać na tą szopkę.

- Owszem, w okolicy można spotkać zarażonych, ale do diaska nie rzucajcie oszczerstw, jeśli nie znacie sytuacji! Słowa to nie plewy, które można rzucić na wiatr, by się ich pozbyć. Nie my przywlekliśmy tu zarazę! Czy to nasza wina, że tu właśnie mieszkamy? Zresztą chętnie opuścilibyśmy te tereny, ale jak? Ta zima… starsi i dzieci nie przeżyliby podróży. Poza tym jaki sens by to miało, jeśli została nas już tylko garstka? - zaczął nagle wrzeszczeć Erm. Ten nagły wybuch zaskoczył Garreta, Wprawdzie też zdenerwowałby się gdyby jakiś idiota próbował mu wcisnąć taką głupotę, ale to była już lekka przesada.

Erm zaczął się uspokajać. Westchnął każąc im usiąść. Garret wśród resztek stolików i krzeseł wypatrzył jeszcze w miarę duży, choć pozbawiony nóg, blat stołu na którym przysiadł. Wyczekująco spojrzał na Erma licząc na to, że w końcu odpowie na jego pytanie.

Oczywiście choroba została przyniesiona z zewnątrz, Ciekawe było to, że przynieśli ją kupcy. A objawy owej choroby były jeszcze ciekawsze. Czytał kilka podręczników zakazanej magii które znalazł w bibliotece Sekty. Trzeba przyznać, że mało było tak dobrze zaopatrzonych bibliotek jak u tej grupy. Było tak coś o mrocznych rytuałach odprawianych w celu przywrócenia zmarłych do życia. Przywrócony do życia w niczym nie przypominał człowieka jakim był przed śmiercią. Na dodatek targał nim wieczny głód który zaspokajał ludzkim mięsem. Sądząc z opisu ci ludzie stali się właśnie takimi ożywionymi trupami. Świadczy o tym fragment o tym, że jedni mężczyźni zjedli innego.

- Co do noclegu, to tu nie będzie problemu jak sami pewnie widzieliście pełno jest pustych domów. Z jedzeniem może być gorzej, w okolicy niebezpiecznie, więc jeśli nie trzeba nikt nie rusza na polowanie. A łatwo nie jest cokolwiek znaleźć, zwierzyny nigdy nie było tu zbyt wiele, a zima tylko pogorszyła sytuację. Zresztą chyba powinniście sobie poradzić inaczej nie bylibyście w stanie dotrzeć tu prawda? Tędy nigdy nie podróżują ludzie bez celu, zawsze są zdeterminowani do czegoś. Wiec wy pewnie też czego lub kogoś szukacie.

Garret popatrzył na starca spokojnym wzrokiem. Równie spokojnie odpowiedział:
- Zgadza się. Mamy cel. Jednakże jest on naszą prywatną sprawą której obowiązku ,jako, że nie jesteście zobligowani do posiadania owej wiedzy, ujawniać nie muszę. Powiem tylko tyle, że nie jesteśmy żadnymi bandytami. No, przynajmniej ja i Avagornis nie jesteśmy. Za siebie i za niego mogę poręczyć. A co do reszty nie mogę za nich ręczyć ani nożyć gdyż ledwo ich znam. Miło, że znalazł się nocleg. Oczywiście ciężko jest kiedy nie masz jadła pod ręką, ale na pewno uda się nam coś znaleźć.

Erm miał zamiar odejść mimo, że Garret miał kilka pytań dotyczących jego opowieści. Widząc zmęczenie w oczach starca zrezygnował z zadania ich. Teraz trzeba było pomyśleć o odpoczynku. Odwrócił się do swoich towarzyszy.
- Uważam, że odpoczynek pod dachem jest bardziej bezpieczny niż pod gołym niebem. Poza tym przy naszym obecnym stanie i tak daleko od tego miejsca nie odejdziemy. Oczywiście biorąc pod uwagę to, że ten starzec mówi najprawdopodobniej prawdę, bo nie ma powodu by kłamać, moja decyzja jest oczywista.
Wyszedł z domu i zaczął szukać miejsca na nocleg. Znalazł niezamieszkany dom z oknami zabitymi deskami i szczelnymi drzwiami. Na dodatek deski w podłodze skrzypiały tak głośno, że gdyby ktoś niepowołany wdarł się do środka na pewno by go obudził. Starannie zamknął jak radził Erm, poszukał jakiejś lamy do zapalenia, położył się i wyciągnął jedną ze swoich książek którą zaczął czytać przed snem.
 
wojto16 jest offline  
Stary 19-05-2008, 17:21   #72
 
Asmorinne's Avatar
 
Reputacja: 1 Asmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemu
Amillay opuściła tylko głowę, gdy mężczyzna krzyczał poirytowany. Miała ochotę zniknąć gdzieś daleko do przytulnego i ciepłego miejsca, najlepiej żeby nie było tam nikogo i mogłaby przemyśleć wszystko od początku. Takich czarów nie znała i wątpiła w to aby ktokolwiek znał.

-Niejednego w życiu widziałem medyka czy znachora i u każdego z nich dało się zauważyć, że są to ludzie, którzy niejedno widzieli, a których mało co jest w stanie złamać. Poza tym, nie masz przy sobie żadnych przyrządów, a oni nigdy nie rozstają się ze swymi specyfikami, nożykami i co oni tam jeszcze używają. – powiedział Erm i uśmiechną się do nie, Amillay kiwnęła lekko głową, bała się spojrzeć na mężczyznę.

~ Aż tak wyglądam żałośnie...jak się czuje? Aż tak bije ode mnie moja bezradność? ~ pomyślała kobieta, była totalnie wykończona, ledwo powstrzymywała ziewnięcia, gdy mężczyzna zwrócił się do jaszczuroczłowieka.

Zmęczenie fizyczne i psychiczne w pewnym momencie przybrało punkt krytyczny. W pewnej chwil cały obraz widzialny rozmazał się, słyszała jakieś głosy, oddalające się coraz bardziej. Jej nogi zrobiły się takie miękkie i niematerialne ... nawet nie czuła bólu przy upadku. Nie próbowała tego powstrzymać, nie przechodziły jej myśli, ze mogą uznać ją za zarażoną. W tym momencie było jej wszystko jedno.
 
__________________
Cisza barwą mego życia Szarość pieśnią brzemienną, którą śpiewam w drodze na ścieżkę wojenną istnienia...
Asmorinne jest offline  
Stary 21-05-2008, 23:43   #73
 
grabi's Avatar
 
Reputacja: 1 grabi jest godny podziwugrabi jest godny podziwugrabi jest godny podziwugrabi jest godny podziwugrabi jest godny podziwugrabi jest godny podziwugrabi jest godny podziwugrabi jest godny podziwugrabi jest godny podziwugrabi jest godny podziwugrabi jest godny podziwu
Starzec mówił – Hmm.. myślę, że ktoś zgodzi się z tobą zamienić, jednak nie licz na nie wiadomo co. Włócznia jaka możesz dostać nie będzie jakimś pięknie zdobionym majstersztykiem majstersztykiem zbrojmistrzowskim. To będzie zwykłe, proste narzędzie o wyślizganej od częstego używania rękojeści. Niemniej jednak nie złamie się przy pierwszej lepszej okazji...
Avagornis od pewnego czasu skupiony był na kobiecie. Dziwnie się zachowywała, przez cały czas chwiejąc się na nogach. Nagle zachwiała się bardziej, po czym przewróciła się. Przed niechybnym uderzeniem w posadzkę uratował ją jaszczur, który w odpowiednim momencie złapał ją za ramię, a teraz kładł ją na ziemi.
- To chyba zmęczenie, więc raczej nic jej nie będzie. –odpowiedział sprawdzając, czy nic jej nie jest. Podniósł głowę, gdy upewnił się, że wszystko jest w porządku. Jego oczy przebiegły po twarzach zgromadzonych, obserwując na ich twarzach takie uczucia jak zaniepokojenie, zdziwienie, ciekawość, a nawet złośliwy uśmieszek…

Staruszek skończył właśnie rozmowę i teraz wychodził z izby. Zaraz po nim Garret począł zbierać się do wyjścia. Nadszedł bowiem czas, aby znaleźć miejsce na nocleg. Avagornis podał worek z namiotem Garretowi, sam natomiast przerzucił nieprzytomną kobietę przez ramię. Ruszyli, oglądając po kolei napotkane budynki. Większość z nich nie wyglądała zbyt dobrze, lecz wreszcie znaleźli taki, który im odpowiadał. Pomieszczenie świetnie nadawało się, aby spędzić tam dobrze noc. Okna były zabite, drzwi solidnie osadzone, natomiast dach cały. Podczas, gdy Garret szukał czegoś, co mogłoby posłużyć za źródło światła, Avagornis znalazł sienniki, z których wyjął i rozłożył zawartość, a wszystko przykrył płachtą namiotu. W ten sposób powstało posłanie, na którym mogło spocząć kilka osób. Na posłaniu położył kobietę, po czym wyjął i ustawił broń tak, aby można ją było łatwo sięgnąć podczas snu, a następnie położył się obok. Obejrzał się na Garreta. Ten przy świetle niewielkiego płomyka, zapamiętale czytał jakąś księgę. Nie pozostało nic innego, jak udać się do krainy snów, bowiem jaszczurowi od dawna kleiły się oczy. Przybliżył się do kobiety, po czym przykrył ją oraz siebie płachtą z namiotu. Skulony w kłębek, nadal czuł chłód tej przeklętej krainy.
 
grabi jest offline  
Stary 01-06-2008, 23:16   #74
 
sante's Avatar
 
Reputacja: 1 sante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodze
Akvila słuchał z zaciekawieniem opowieści o tajemniczej zarazie. Im bardziej skupiał się na analizie tego co usłyszał, tym bardziej był przekonany, ze to jest jakiś znak.
- Bogowie jednak nas nie opuścili! - zawołał uradowany, w tym samym momencie jego towarzyszka straciła przytomność. Metellus spojrzał na jaszczuro-człeka, który przytrzymywał kobietę. To się Akvilli nie podobało, to on powinien ją złapać, a nie potwór z południa. Chciał już coś powiedzieć, jednak widząc wychodzącego Garreta i jaszczura z kobietą na ramieniu, dał sobie spokój.
- Idę z wami, nie odpuszczę sobie jedynej kobiety w tym gronie. - ruszył za pozostałymi do drewnianej chaty.
- Żadnej warty? Tak po prostu położymy się spać? Nie sądzę by to był dobry pomysł, ja obejmę pierwszą warte. - zwiadowca owiną się w grubą pelerynę, usiadł na podłodze, oparł o ścianę będącej na przeciw wejścia i z przygotowanym mieczem obok siebie, rozpoczął swoją dwu godzinną wartę. By mu się nie dłużyło, myślał o swoim nowym planie wybawieniu krain północy. Ten kto wybawi ludy północy, zyska sławę, bogactwa i kobiety, czyli wszystko czego można zapragnąć. Swój plan rozbicia armii wroga w pył, przedstawi z samego rana, nowym towarzyszom.
Nieznana, mordercza zaraza, tylko ręka boska mogła zesłać taki dar Akvilli. Czy jest coś bardziej niebezpiecznego dla armii, niż nieznana choroba, która doprowadza do bratobójczej walki?
 
__________________
"War. War never changes" by Ron Perlman "Fallout"
sante jest offline  
Stary 02-06-2008, 13:23   #75
 
MrYasiuPL's Avatar
 
Reputacja: 1 MrYasiuPL ma wspaniałą reputacjęMrYasiuPL ma wspaniałą reputacjęMrYasiuPL ma wspaniałą reputacjęMrYasiuPL ma wspaniałą reputacjęMrYasiuPL ma wspaniałą reputacjęMrYasiuPL ma wspaniałą reputacjęMrYasiuPL ma wspaniałą reputacjęMrYasiuPL ma wspaniałą reputacjęMrYasiuPL ma wspaniałą reputacjęMrYasiuPL ma wspaniałą reputacjęMrYasiuPL ma wspaniałą reputację
Na podłodze walała się masa różnych przedmiotów. Przeważnie były zniszczone. Garet znalazł jednak kilka świec dzięki którym oświetlił nieco pomieszczenie. W rogu stał stół i kilka stołków. Na jego blacie leżała sakiewka. Avagornis spojrzał na włócznię. Była stara ale na jej grocie nie zobaczył nawet najmniejszej plamki rdzy. Jaszczurowi szybko zamykały się oczy. Tak samo jak czytającemu człowiekowi. Po chwili zasnęli zostawiając Metellusa samego. Snując plany zniszczenia Imperialistów mimo woli poczuł ogarniające go ze wszystkich stron zmęczenie. Nie wiadomo kiedy przymknął oczy i ogarnęła go ciemność.

***

Amillay zdawało się że płynie. Stała jednak w miejscu. Wyglądało na to że nie ona a świat się poruszał. Wszystko wydawało się dziwnie znajoma… grota. To musiała być grota. Jej aspektem nie był jednak chaos. Wszystko wyglądało niemal normalnie, bagniste podłoże lekko zielonkawe niebo... mimo to dziewczyna czuła słodkawą woń nieznanej mocy. Nagle przed pojawił się przed nią człowiek. Miał na głowie kapelusz przypominający grzyba a ubrany był w stare, gnijące skóry. Wyciągnął rękę… prześwitywały przez nią kości a skóra była wyschnięta. Odsłonił twarz ukazując makabryczny uśmiech. Wyschniętą twarz z pustymi oczodołami. W głowie czarodziejki zabrzmiały dwa słowa. „Nadal czekamy”


***

Avagornis biegł przez bagna. Dookoła panował mrok, ale jaszczur nie potykał się o nic. Jego szybkość była nienaturalna. Zbyt szybka. Ścigał go wielki wąż. Był kilkanaście razy dłuższy niż ciało ściganego. nieoczekiwanie przed jaszczuroludziem pojawił się górski, niemal pionowy stok. Nie mógł dalej uciekać. Dźgnął włócznią potwora. Broń została w ciele łamiąc się. Wąż zaczął owijać się dookoła swej ofiary. Szarpanie się nic nie dawało. Avagoronis był pewien że zginie.

***

Garret siedział przy stole a obok niego tysiące innych ludzi. Rozejrzał się. Wszyscy wyglądali tak samo. Wyglądali na śpiących. Siedzieli w jakiejś ogromnej pieczarze gdzie było oślepiająco jasno. Wtem człowiek usłyszał ryk dobiegający z jego prawej strony. Wyleciał stamtąd czerwony smok. Zabijał wszystkich po kolei. Ci nawet nie drgnęli. Zacząłeś uciekać. Bestia wylądowała przed tobą. Jej rysy zamazały się i… zniknęła. Na jej miejscu stała teraz inna istota. Była wyższa od Garreta o kilka głów. Wyglądała prawie jak człowiek ale jej skóra miała czarną barwę. Długie, ciemne włosy opadały postaci na ramiona. To była… kobieta.

***

Metellus szedł przez ośnieżoną równinę. Naprzeciw jemu stał czworobok wojowników. Mieli krwistoczerwone oczy oraz ciała o dziwnie wielu stawach. Ruszyli w stronę zwiadowcy bez ostrzeżenia. Wszyscy mieli płynne i szybkie ruchy. Akvila nie miał szansy uciec. Chwycił za łuk i wystrzelił do jednego z przeciwników. Strzała pe niknęła przez jego ciało nie zostawiając najmniejszego śladu. Miecze i topory zaczęły uderzać w Metellusa. Nie czuł już nic.

***

Wszyscy obudziliście się jednocześnie zdezorientowani. Sny były co najmniej dziwne. To co zobaczyliście na jawie nie zachwyciło was. Na ziemi leżały 2 trupy . Oin i Quenril. Nad nimi stała wychudzona postać zabryzgana we krwi. Miała długie szpony i wystające kły. Głowa była bezwłosa a twarz straszliwie wykrzywiona. Zobaczyliście że drzwi są wyrwane z zawiasów. Wpadał przez nie śnieg.
 
MrYasiuPL jest offline  
Stary 03-06-2008, 14:20   #76
 
sante's Avatar
 
Reputacja: 1 sante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodze
Metellus zerwał się na nogi, dobywając ostrza.
- Psia krew, zasnąłem! - wściekły na siebie, zauważył dwa ciała - Oin! Oin! - wrzeszczał, wierząc, że osoba z której tak lubił się naigrawać, jeszcze żyje. Niestety nie odpowiedział mu żadne słowa, żaden jęk. Wściekły rzucił się z nagim mieczem na dziwne stworzenie we krwi. Nie myślał o niczym poza zabiciem wroga, dziwny sen zszedł na drugi plan. Ciało zesztywniałe od zimna, mięśnie obolałe po ostatnich wydarzeniach, stawy skrzypiące jak stare zawiasy, wszystko dawało o sobie znać, jednak przyćmiony umysł od wściekłości, uruchomił niesamowity mechanizm, adrenalina, narkotyk dla ciała, ruszył w obieg. Rozszerzone źrenice, szybki oddech, uczucie lekkości, Akvila w kilka sekund był już przy przeciwniku. Pierwszy cios poszedł pod żebra, które na wychudzonym ciele były wyjątkowo dobrze widoczne. Żołnierz nie myślał nad tym czy trafił, zdawało mu się że tak, wkońcu tak charakterystyczny dźwięk łamanego żebra, nie mógł pochodzić od jego własnych kości. NIe zatrzymywał sie, parł dalej, pragnął ciąć, zabić, znęcać się na nawet martwym ciałem. Był tak opanowany przez szał, że nawet nie zauważył gdy krew spłynęła mu po szyi, jego własna krew. Atak w furii doprowadził do tego, ze nie zauważył nawet, gdy szpony zakrwawionej istoty sięgnęły jego lewego policzka i części karku. Ostrze cięło i kuło, niestety z powodu opadających sił, nieprecyzyjne ataki chybiały co rusz celu.W pewnym momencie mężczyzna zrobił błąd, ostrze przeszyło powietrze obok chudej postaci, Akvilla był całkowicie odsłonięty, potwór to wykorzystał, na chwiejących się nogach, postąpil do przodu i uderzył idącym z dołu do góry ciosem, uderzył ofiarę w podbródek z taką siłą, że można było to nazwać tylko cudem, że Metellus przeżył, a jego głowa, jak te drzwi nie wyleciała, wyrwana z swego prawowitego miejsca. Wściekłość, żal, szał ustąpił rozchodzącemu się bólowi głowy i ciemności, która ogarniała myśli i wzrok uderzonego biedaka. Chwiejnym krokiem Metellus cofnął się dwa metry do tyłu, gdzie dopiero znalazł oparcie w drewnianej ścianie która tam była. Przez zamglone oczy dostrzegł wkraczającą do walki Amillay. Chciał iść jej z pomocą, ale nogi się pod nim ugięły, musiał dojść do siebie.
- Szlag by to...
 
__________________
"War. War never changes" by Ron Perlman "Fallout"

Ostatnio edytowane przez sante : 07-06-2008 o 17:30.
sante jest offline  
Stary 05-06-2008, 21:55   #77
 
Asmorinne's Avatar
 
Reputacja: 1 Asmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemu
Amillay wstała przerażona coś było nie tak... woń krwi mieszała się z oziębiającym chłodem. Otworzyła oczy... Tuz obok niej spał jaszczuroczłek, który chyba w tym samym momencie co ona obudził się. Amilay zaczęła się od niego odsuwać gdy nagle spostrzegła dwóch poległych towarzyszy, nad którymi stała humanoidalna postać. Pokryta była krwią... krwią poległych...
Kobieta zamarła bez ruchu, gdy nagle ruszył na niego Matellus, na początku szło mu dobrze, kobieta była przekonana ,że mu się uda. Niestety bestia była silniejsza, człowiek cofną się się do tyłu oszołomiony.

Amillay pisnęła cicho, po czym wstała powoli.
Pokryta krwią dziwna postać powoli kierowała się w jej stronę.
Krzyknęła wściekle, a w jej głosie był żal. Zamknęła oczy a gdy je otworzyła całkowicie stały się ciemno fioletowe, wyglądała w tym momencie jak opętana, krzyknęła coś ponownie, w nie zrozumiałym dla nikogo języku i złożyła dłonie, z których momentalnie wydobyła się fioletowo – czarna głębia. Stała chwilę nieruchomo i raptownie na bestie spadł tylko jeden ciemno fioletowy promień. Niestety nie wszystko poszło tak jak powinno...
Ból głowy spadł na nią jak uderzenie miecza...zachwiała się tracąc równowagę, złapała się obiema dłońmi za głowę. Czuła się jakby ktoś wywiercił tam małą dziurę i próbował wyjąć jej mózg.

Homoidalna postać zaczęła skrzeczeć żałośnie, gdy w jej ramię raptownie wrzerał sie czar. W powietrzu czuć było zapach spalonej skóry.
Dopiero teraz, gdy ból głowy nieco ustapił, spostrzegła, ze nie udało jej się pokonać besti, która stanęła teraz wściekle spoglądając w jej stronę. Spojrzała po rozbudzonych towarzyszach, czekała na pomoc. Na szczęscie w tym momencie wstał Garret, Amillay w duchu ucieszyła się, ze moze liczyć na swoich towarzyszy.
- Dobra robota. Mam nadzieję, że dobrze się czujesz? - kobieta uśmiechnęła się lekko i kiwneła głową, ze wszystko w porządku. Spostrzegła na martwych i natychmiast posmutniała. Co prawda nie pajała do nich sympatią, ale zdązyła się już do nich przyzwyczajić.
- Chodzmy stąd... - powiedziała cicho
 
__________________
Cisza barwą mego życia Szarość pieśnią brzemienną, którą śpiewam w drodze na ścieżkę wojenną istnienia...

Ostatnio edytowane przez Asmorinne : 08-06-2008 o 13:29.
Asmorinne jest offline  
Stary 08-06-2008, 11:09   #78
 
wojto16's Avatar
 
Reputacja: 1 wojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumny
„ I wtem barbarzyńca wydał z siebie gromki bojowy okrzyk napełniający serca strachem paraliżującym stojących przed nim żołnierzy. Barbarzyńca ujął rękojeść miecza w dłoni i zaszarżował na wrogów królestwa. Pierwszy padł przecięty w pół. Jego krew zmieszała się z błotem tworząc niezwykle barwną mieszankę. Drugi żołnierz próbował sparować uderzenie. Był zbyt wolny. Barbarzyńca wykonał dwa płynne cięcia za pomocą, których powalił na ziemię dwóch ostatnich żołnierzy. Zmęczony przysiadł na ziemi kładąc miecz obok siebie. Nie słyszał skradającego się cicho niczym kot mężczyzny ze sztyletem w dłoni. Zabójca pojawił się jego plecami niczym jakowe widmo gotowy do zadania śmiertelnego ciosu”.

Tyle udało mu się zapamiętać z powieści, którą czytał nim niespodziewanie zapadł w sen. A owy sen nie wydawał mu się niczym przyjemnym. W tym śnie siedział w jakiejś jaskini obok wielu innych osób. Wszystkie wyglądały tak samo i były tak samo śpiące. W jakim celu wszyscy się tutaj zgromadzili, tego nie wiedział. Tak samo jak nie wiedział, dlaczego oni nie uciekali, gdy znikąd pojawił się ten wielki smok, który zaczął ich zjadać i rozrywać. Garret biegł mimo tego, że wiedział, iż to tylko sen. Nie chciał jednak zostać zjedzony przez smoka nawet we śnie. Ucieczka jednak na niewiele się zdała. Smok zablokował mu drogę i przez moment musiał znieść spojrzenie zimnych, smoczych oczu. Udało mu się znieść to spojrzenie, z czego miał prawo być dumny. Nagle sylwetka smoka rozmazała się i przekształciła w kobietę. Była to pierwsza spotkana kobieta, która była wyższa od niego i to na dodatek o kilka głów. Zaskoczony tym widokiem po chwili stanu zadumania wydukał:
- Kim ty jesteś?

I wtedy właśnie się obudził bez uzyskania jakiejkolwiek odpowiedzi. Widok, jaki zastał go na jawie wstrząsnął nim bardziej niż to, co widział we śnie. Właściwie to chciałby żeby to był kolejny sen, z którego równie nagle się obudzi. Jednak ciała jego dwóch towarzyszy były jak najbardziej prawdziwe tak samo jak stojący nad nimi zabójca. Wyglądał on na potwora, którym stać się mógł jeden z zarażonych. Zimno wpadające przez otwór po wyrwanych drzwiach nie wzruszyło go. Wstał jednocześnie dobywając miecza. Pierwszy zaatakował Akvila, który mimo starań został ranny. Wtedy Amillay zaczęła dziwnie się zachowywać. Garret myślał, że zemdleje ponownie, ale pomylił się. W jej zmienionych oczach zobaczył determinację, która przerodziła się w zaklęcie. Potwór zaczął wrzeszczeć i wić się z bólu. Jednak wciąż żył. Garret nie tracąc czasu w dwóch skokach był już przy potworze. Ostrze miecza zatopiło się w jego ciele. Wyciągnął zakrwawione ostrze z nieruchomego ciała.

Garret włożył ponownie pochwę na plecy, ale nie schował do niej miecza. Krew na mieczu wytarł o zabitego potwora. Wciąż trzymał go w dłoni wiedząc, że to jeszcze nie koniec. Podszedł do ciał swoich poległych towarzyszy. Położył miecz na ziemi, przyklęknął i lekkimi przesunięciami dłoni zamknął ich oczy. Następnie złożył dłonie i odmówił w ich intencji krótką modlitwę. Następnie powstał ponownie podnosząc miecz. Najpierw zajął się przeszukiwaniem zabitego przeciwnika i martwych kompanów. W końcu rzeczy, które mieli przy sobie już raczej im nie przydadzą, a im mogą zapewnić dłuższe przetrwanie. Następnie podszedł do rannego, ale wciąż przytomnego Metellusa. Nie wyglądał najlepiej, ale raczej mógł chodzić przy drobnej pomocy.
- Uważaj. Może trochę zaboleć – powiedział. Podniósł go i przytrzymał. Nie mógł go w końcu tak tutaj zostawić.

Powiedział jeszcze do Amillay:
- Dobra robota. Mam nadzieję, że dobrze się czujesz? – to pytanie zadał mając na myśli jej wcześniejsze omdlenie. Potem jeszcze dodał do wszystkich:
- To miejsce nie jest już bezpieczne. Moim zdaniem powinniśmy stąd odejść i poszukać Erma albo nowego schronienia. Oczywiście możemy też opuścić tę wioskę, ale z rannym Metellusem daleko nie zajdziemy.
Skierował się do wyjścia trzymając miecz w pogotowiu.
 

Ostatnio edytowane przez wojto16 : 09-06-2008 o 15:45.
wojto16 jest offline  
Stary 09-06-2008, 19:10   #79
 
grabi's Avatar
 
Reputacja: 1 grabi jest godny podziwugrabi jest godny podziwugrabi jest godny podziwugrabi jest godny podziwugrabi jest godny podziwugrabi jest godny podziwugrabi jest godny podziwugrabi jest godny podziwugrabi jest godny podziwugrabi jest godny podziwugrabi jest godny podziwu
Avagornis zbudził się ze snu. Było strasznie mroźno. W pierwszej chwili chciał zapamiętać sen, bowiem jego lud wierzył w prorocze wizje ukazywane w snach. Jednak po chwili jego uwagę zwrócił lodowaty wiatr, wiejący w pomieszczeniu. Dopiero teraz zauważył, co się dzieje. Krasnolud oraz jeden z ludzi nie żyli, a nad nimi stało nieznane stworzenie. Akvila ruszył jako pierwszy, lecz potwór go pokonał. Jaszczur chciał chwycić broń i ruszyć do ataku, lecz nagły ból w mięśniach uniemożliwił mu zrobienie czegokolwiek. Po raz kolejny przeklął tą mroźną krainę i zwinął się ponownie w kłębek.

Podczas, gdy on się rozgrzewał, Amillay i Garret ruszyli Metallusowi na pomoc. Amillay zraniła poważnie stwora czarem, a Garret zadał ostateczny cios. Wreszcie ciało Avagornisa rozgrzało się na tyle, że mógł on wykonać jakikolwiek ruch. Powoli wstał więc z posłania, pomagając sobie włócznią i podszedł do potwora. Oglądał uważnie ciało, lecz nie mógł odgadnąć, co to za stworzenie. Co prawda posiadało trochę ludzkich cech, jednak na tle całości, było ich bardzo mało. Rozmyślania Avagornisa nad pochodzeniem stwora przerwała rozmowa towarzyszy.
-Raczej powinniśmy tu zostać. Mieszkańcy wioski nawet jakby nas słyszeli, to i tak nie otworzyliby nam swoich domostw. Wydaje mi się, że za bardzo obawiają się nocy i my powinniśmy tak samo zrobić. Zabarykadujemy się tutaj i przeczekamy aż do nadejścia świtu. Dopiero wtedy będzie można wyjść bezpiecznie na zewnątrz.- jaszczur dorzucił swoje zdanie.
 
grabi jest offline  
Stary 09-06-2008, 19:39   #80
 
sante's Avatar
 
Reputacja: 1 sante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodze
- Nic mi nie jest - odparł Metellus uwalniając się od towarzyszy. - Trochę krwi mi ubyło i mnie zamroczyło. Rana się szybko zasklepi, do rana będę gotów do drogi.-
Mężczyzna już pewniejszym krokiem podszedł do wyjścia, gdzie dawniej stały drzwi.
- Ciekawe ile tego tam jeszcze jest. W ogóle co to jest? Poza tym ten dziwny sen, miałem koszmar. - Akvila odwrócił się do towarzyszy - Myślę, że to mogła być jakaś wizja... albo zwyczajny koszmar. - uśmiechnął się niepewnie i usiadł pod ścianą. Wzrok padł na dwa ciała.
- Rano ich pochowamy, zdobędziemy jakieś żarcie i ruszymy dalej. Niestety pojawił się problem. Oin nie żyje, kto nas zaprowadzi do krasnoludzkiej wioski, o której wspomniał ten cały, tajemniczy szpieg? Jesli nie znajdziemy jutro przewodnika, to wole chyba już iść w głąb Imperium, niż iść szukać wioski w tych dziwnych górach.
 
__________________
"War. War never changes" by Ron Perlman "Fallout"
sante jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 20:28.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172