Całe szczęście, że dziewczyna odnalazła go w miarę szybko, bo inaczej on nie znalazłby rannego. Chociaż i tak sprawa wyglądała beznadziejnie... Widać było, że biedak od jakiegoś czasu jest w złym stanie, a stan ten pogarszał się z każdą chwilą...
Przyklęknął obok leżącego i obejrzał opatrunki. Poprawił jeden z nich i pokręcił głową.
- Kto go opatrywał? - spytał z wyraźnym brakiem sympatii w głosie.
Dziewczyna spuściła głowę.
- Ja... ale się na tym nie znam - przyznała się.
Derrick otworzył usta... ale mając przed sobą dwie przedstawicielki płci pięknej (chociaż jedna z nich wyglądała na nieco sfatygowaną) powstrzymał się przed powiedzeniem tego, co raczej nie nadawało się dla kobiecych uszu....
Westchnął.
Oderwał wzrok od leżącego i spojrzał z wyraźną niechęcią na dziewczynę.
- Co ty sobie wyobrażasz? - powiedział z pretensją w głosie. - Nie mogłaś mnie zawołać wcześniej? Jak chciałaś tak długo czekać, to trzeba było wołać grabarza...
Ponownie zwrócił wzrok na rannego. - Co ja według ciebie mam z nim zrobić? Dobić, żeby się nie męczył?
Przygryzł wargi, wyraźnie zmartwiony tym, że nie może wiele zdziałać.
- No, biedaku - powiedział - zobaczymy, czy uciekniesz śmierci...
Ponownie podniósł głowę i spojrzał na dziewczynę.
- Natychmiast rozpal ognisko. Już... - powiedział ostro.
- A ty - przeniósł wzrok na Nessę - pędź do miasta i przywieź jakiegoś maga znającego się na leczeniu. Nawet gdybyś go miała porwać z domu.
- Galopem - dodał rozkazującym tonem - albo on umrze... |