Dała się wprowadzić nieznajomej w las. Urok cały czas działał, ale to nie znaczy że Nessa nie była w stanie dodać do siebie prostych faktów. Konie wyraźnie nie przepadały za rudowłosą więc uwiązała je mocno w pewnym oddaleniu od kobiety. Wiedziała, że pomagają z Derrickiem poszukiwanym przez straż zbiegom, rysopisy i okoliczności zgadzały się aż za bardzo. Ale Nessa od początku dopatrywała się w tej historii przemocy i bezprawia jakichś nieistniejących kontekstów i miała zamiar pomóc uciekinierom. Co innego Derrick, mężczyzna o niezłomnych zasadach, uczciwy, skrupulatny i nieufny. Towarzysz Nessy zachowywał się co najmniej dziwnie. Już fakt, że poszedł w las zostawiając ją samą z piękną uciekinierką, że pomagał tak ochoczo był trochę ... oburzający. Ale to przetrwałaby z zaciśniętymi zębami, chciała przecież pomóc rannemu, który, notabene, faktycznie kiepsko wyglądał. Niestety Derrick zaczął wydawać jej rozkazy. Cóż altruizm Żmijki miał swoje granice. Raczej ciasne i strzeżone przez jej niezmierną miłość własną.
- Spalisz go zamiast dobić? – to było jeszcze prawie przyjazne pytanie. Bez podniesionego głosu i z czymś w rodzaju uśmiechu na wkurzonej twarzy Nessy.
- I mógłbyś powtórzyć co mam robić? – zaczynała mówić coraz głośniej
- Pędzić do miasta? Porywać czarodziei? – rozkręcała się
- Chyba takich od magii mentalnej. Bo ty zwariowałeś. Przespać się z takim raz i zaczyna Cię traktować jak służącą.
Żmijka oczywiście nie oczekiwała odpowiedzi.
-Naprawdę chcesz tego tu ratować? – zwróciła się do kobiety – Faceci zwykle nie warci są zachodu. Znajdziesz sobie fajniejszego. Takiego co go nikt nie ściga.
- Chociaż może masz rację, przecież następny też nie będzie nic wart, zresztą musisz się przekonać sama.
- Odsuń się patałachu – znowu odwróciła się do Derricka – Czarodzieja, co zna się na leczeniu! Bo niby ja się nie znam?
- Mieliście szczęście moja droga, zajmie się nim sama Nessa z Thanedd.
I faktycznie po całej tej przemowie rzuciła czar. Wzburzenie Nessy współgrało z żywiołem który przywołała. Wiatr zaczął kołysać koronami drzew, a Nessa po kolei zasklepiała rany mężczyzny. |