Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-06-2008, 16:42   #28
Buka
Wiedźma
 
Buka's Avatar
 
Reputacja: 1 Buka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputację
Blajndo szepczący przy drzwiach izby zajętej przez Johana i Harkha nie doczekał się reakcji której spodziewał w takiej sytuacji. Ani człowiek, ani Kobold nie otwarli drzwi stając przed nim gotowi do jakiegokolwiek działania, więc po zdających się trwać wieki chwilach Półelf ruszył do pozostałych, a oni najwyżej dołączą za chwilę. Blajndo wyjątkowo się zdziwił, myśląc o naprawdę wielu powodach takiej postawy. Czy oni się bali?. A może im się nigdzie nie spieszyło, mieli pozostałych towarzyszy w... poważaniu?. Czy może Johan był tak pijany, że nie potrafił się wygrzebać z łoża, a Harkh postanowił go nie odstępować na krok?. Nie znając odpowiedzi na tak wiele pytań Łowca postanowił dłużej nie czekać, popędził więc szybko na dół, a to co tam zastał naprawdę go zaskoczyło.

Zbiegający po schodach czarnowłosy człowiek w średnim wieku był podobnie, jak każdy gość nocujący w karczmie, przyjezdnym. Swoje życie poświęcił na licznych podróżach, sprzedając... szczotki. Sytuacja w karczmie eskalowała z chwili na chwilę, a jego pojawienie się tylko ją jeszcze zagmatwało. Pijany i wystraszony Milo, spodziewający się nadciągającego z piętra potwora z najciemniejszych czeluści Otchłani, nie czekając na nic więcej, poza pojawieniem się celu, nacisnął spust swojej kuszy. Bełt trafił więc nieszczęśnika w okolice serca, a ten po wydaniu z siebie cichego jęku wykopyrtnął się jak długi, doprowadzając do krzyku żony karczmarza i zemdlenia Zory.

Niziołek, jak i wszyscy pozostali oczywiście również, wybałuszył oczy.

- Co... jest... ? - Ranny szepnął blady na gębie niczym księżyc, a na jego koszuli pojawiła się coraz bardziej rozrastająca plama krwi. W mgnieniu oka stracił przytomność, a być może i właśnie życie. Z całą pewnością Mara podobnie jak burmistrz Lance nie będą tym zadowoleni, oj nie. Oby ten typek jeszcze oddychał. Wtedy też tuż za Blajndo w końcu w sali pojawił się Johan Blavith wraz z Koboldem. Mężczyzna wyglądał "fatalnie", z przekrwionymi oczami, rozczochranymi włosami na głowie i brodą w nieładzie, przez co o małego Smoka Milo nie strzeliłby i do niego... .

- Cholera jasna! - Wrzasnął Mival widząc co się dzieje w jego przybytku. Więcej jednak nie bluźnił, nadal wystraszony dobijaniem się potwora. W tym czasie jego żona cuciła zemdloną córkę, a mały Sergor wycofywał się w tył, wychodząc z kałuży którą sam stworzył.

Elhan nadal nic nie widział, szukając na czworakach swojego miecza na podłodze, Laume Haar mielił kolejne przekleństwo na ustach, a Elf Szaded po prostu stał z rozdziawioną gębą już od kilku dobrych chwil. Zapanowała względna cisza, a "coś" starające dostać się do karczmy prawdopodobnie gdzieś zniknęło, chociaż nikt nie mógł być całkowicie pewien. Być może szukało innej drogi wejścia, krążyło wokół budynku, a może już było wewnątrz?. Tego wszystkiego tak do końca nie wiedział nikt z przebywających w karczmie, nadal panowała nerwowa atmosfera, podgrzana jeszcze dodatkowo przez fatalny błąd Milo.

Skądś przyplątał się znajomy czarny kot, przebiegając przez środek sali. Zarówno on jak i wilk Blajndo byli już względnie spokojni, czyżby więc atak naprawdę się skończył?. Sierściuch o niezwykle zielonych ślepkach zrobił jednak coś wyjątkowo dziwnego i obrzydliwego zarazem, podbiegł do krwistych plam pozostawionych przez Elhana na podłodze przy oknie po czym zaczął... je zlizywać!. Następnie zaś, ku waszemu zdumieniu, zaczął krążyć wokół rannego Elfa, niczym jakiś gotujący się do posiłku drapieżnik, zupełnie nie przejmując olbrzymią różnicą rozmiarów sobą a swoją ofiarą.

- Zora wstawaj, wstawaj - Żona karczmarza potrząsała swoją córką, by ta ocknęła się z omdlenia. Dziewczyna w końcu otwarła oczy, a jej wzrok ponownie spoczął na rannym mężczyźnie i rudowłosa zaczęła wylewnie beczeć. No cóż, przy takim towarzystwie i w takim rozgardiaszu naprawdę trudno było się skupić na niebezpieczeństwie, a co dopiero być czujnym na kolejne ataki. Matka w końcu zaciągnęła wyjącą córkę na zaplecze, przez co trochę łatwiej było pomyśleć o tym co się stało.

 

Ostatnio edytowane przez Buka : 07-06-2008 o 16:51.
Buka jest offline